· Watykan ·

Moc Kościoła to cichy dar z siebie

 Moc Kościoła to cichy dar z siebie  POL-006
13 czerwca 2025

Andrea Monda

Radość Boga jest motorem działania chrześcijanina, jego misyjnej przemiany. Zwracając się do neoprezbiterów, Papież Leon – w swojej bogatej w obrazy i pełnej znaczących refleksji – homilii, odniósł się do „radości, która nie jest hałaśliwa”. „Bóg nie zmęczył się gromadzeniem swoich dzieci, choć tak różnych, i formowaniem ich w dynamiczną jedność – mówił Papież, zaznaczając, że „nie jest to działanie gwałtowne, lecz takie jak łagodny powiew, który przywrócił nadzieję prorokowi Eliaszowi w godzinie zniechęcenia (por. 1 Krl 19, 12). Radość Boża nie jest hałaśliwa, ale naprawdę zmienia historię i zbliża nas do siebie nawzajem”.

Obraz teofanii na górze Horeb został już przywołany przez Papieża Leona tuż po jego wyborze, kiedy przemawiając do kardynałów, stwierdził, że „naszym zadaniem jest być posłusznymi słuchaczami Jego głosu i wiernymi sługami Jego planów zbawienia, pamiętając, że Bóg kocha objawiać się nie tyle w huku grzmotu i trzęsieniu ziemi, ile w «szmerze delikatnego powiewu» (1 Krl 19, 12) lub, jak tłumaczą niektórzy, w «subtelnym głosie ciszy». To jest ważne spotkanie, którego nie można przeoczyć, i do którego należy wychowywać i prowadzić cały święty Lud Boży, który został nam powierzony”.

Myśl tę powtórzył 12 maja podczas pierwszej audiencji dla dziennikarzy: „Nie potrzeba głośnej, brutalnej komunikacji, lecz raczej komunikacji, która potrafi słuchać, zbierać głos słabych, którzy nie mają głosu. Rozbrójmy słowa, a przyczynimy się do rozbrojenia Ziemi. Rozbrojona i rozbrajająca komunikacja pozwoli nam podzielić się innym spojrzeniem na świat i działać w sposób zgodny z naszą ludzką godnością”.

Papież Leon wybiera drogę milczenia, dyskrecji — paradoksalną drogę słabości. Ta droga dla Kościoła urzeczywistnia się nie tylko w samym akcie komunikowania, lecz już w samym fakcie istnienia, ponieważ Kościół istnieje o tyle, o ile komunikuje — te dwie rzeczywistości są ze sobą tożsame. I właśnie w tym wyraża się głęboka więź z ziemią: Kościół, chciany przez Boga, jest pomostem między ziemią a niebem, ponieważ — jak zawołał Papież tuż po wyborze podczas pierwszego pozdrowienia — „Zjednoczeni, ręka w rękę z Bogiem i ze sobą nawzajem idźmy naprzód! Jesteśmy uczniami Chrystusa. Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła. Ludzkość potrzebuje Go jako mostu, by mógł do niej dotrzeć Bóg i Jego miłość”.

Do tematu więzi z ziemią Papież powrócił, przemawiając do nowych kapłanów: „Bycie z Boga – sługami Boga, Ludem Bożym – łączy nas z ziemią: nie ze światem idealnym, lecz z tym rzeczywistym. Tak jak Jezus, spotykacie osoby z krwi i kości, które Ojciec stawia na waszej drodze”.

Pasterze, podkreślił Papież, nie powinni traktować święceń kapłańskich jako przywileju, ale jako dar dla innych, w sposób „skierowany na zewnątrz”, aby uniknąć niebezpieczeństwa, przed którym tak często ostrzegał Kościół Papież Franciszek, a mianowicie autoreferencyjności, która „gasi ogień ducha misyjnego”. Leon XIV podkreśla: „Kościół jest konstytutywnie skierowany na zewnątrz, tak jak skierowane na zewnątrz są życie, męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa”. Kapłani słabi, ale silni w byciu „skierowanym na zewnątrz”, w otwartości, gościnności, w darze jeden dla drugiego. To jest siła, „moc” chrześcijanina. Jezus „dał nam moc, abyśmy się stali dziećmi Bożymi. Nie szukajcie, nie szukajmy innej potęgi!”.

Jest to paradoks Kościoła i jego szafarzy, którzy nigdy nie są panami, ale strażnikami misji, która zawsze należy do Jezusa: „On zmartwychwstał, więc żyje i poprzedza nas. Nikt z nas nie jest powołany, by Go zastępować. Dzień Wniebowstąpienia uczy nas Jego niewidzialnej obecności. On nam ufa, robi dla nas miejsce”. Bóg nie lubi zajmować przestrzeni, ale „wycofuje się”, aby stworzyć świat i swoje stworzenia. Do tego ćwiczenia pokory powołany jest również chrześcijanin, który musi zrobić miejsce innym. Do neoprezbiterów Papież powiedział: „Czyńcie miejsce wiernym i każdemu stworzeniu, którym Zmartwychwstały jest bliski i w którym lubi nas nawiedzać i zadziwiać. Lud Boży jest liczniejszy niż nam się wydaje. Nie wyznaczajmy mu granic”.

Oto słaba siła Kościoła, który nie rozumuje zgodnie z logiką światowych władz; Papież cytuje św. Pawła: „Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała” (2 Kor 5, 16). Wszystko, co w naszych oczach wydaje się zniszczone i stracone, jawi się nam teraz jako znak pojednania.

Ta pozbawiona mocy, ogołocona, zraniona moc jest wielką mocą, największą ze wszystkich, ponieważ jest zakorzeniona w przynależności do Boga. „«Miłość Chrystusa obejmuje nas», drodzy bracia i siostry! Jest to obejmowanie, które wyzwala i pozwala nam nie posiadać nikogo. Wyzwalać, nie posiadać. Jesteśmy Boży – nie ma większego bogactwa, które można by docenić i dzielić się nim. To jedyne bogactwo, które, gdy jest dzielone, pomnaża się”. I tak właśnie jest: naprawdę jesteśmy panami czegoś dopiero wtedy, gdy mamy siłę, by to utracić i oddać do dyspozycji innych — to znaczy podzielić się tym, a więc je pomnożyć. Siła ta nie jest hałaśliwa, ale jest nie do pokonania.