· Watykan ·

Wszyscy

 Wszyscy  POL-003
06 maja 2025

Paolo Ruffini

Wszyscy. Naprawdę wszyscy byli w sobotę 26 kwietnia na placu św. Piotra. Plac tak pełen ludzi, że nie dało się zmieścić już ani jednej osoby więcej. I jeszcze Via della Conciliazione, ulice wokół i cała droga w stronę Santa Maria Maggiore. Byli wszyscy, wszyscy, wszyscy. Jak to wielokrotnie powtarzał Papież Franciszek – od Światowych Dni Młodzieży aż po swoje ostatnie pożegnanie w dzień Zmartwychwstania Pańskiego: „Dobrych Świąt Wielkanocnych wszystkim”.

Byli starcy i dzieci, nawet te kilkumiesięczne, przyniesione przez rodziców, aby i one swoim młodziutkim życiem świadczyły o tym szczególnym momencie. Byli też nastolatkowie (wcale nie dużo starsi) – wielu, bardzo wielu; jakby przyciągnięci przez niewidzialną siłę, by przejąć pałeczkę wiary od Papieża, który potrafił mówić ich językiem, zachęcając ich do wiary, nadziei, marzeń, do pokazania, że życie w pokoju jest możliwe, a lepszy świat można budować krok po kroku. Na własne oczy zobaczyli, że nadzieja, która ich tu sprowadziła na ich Jubileusz, jest silniejsza od śmierci. Byli kapłani, bardzo liczni, koncelebrujący Mszę. Byli biskupi, kardynałowie, wierni świeccy. Umacniali się nawzajem w wierze. Byli też możni tego świata, bogaci i biedni, żegnający Franciszka i zastanawiający się nad przyszłością. Byli także niewierzący i wyznawcy innych religii. Przyjaciele, a nawet przeciwnicy.

Wszyscy słuchali słów Piotra: „W rzeczywistości przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby, ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. To jest słowo, które Bóg posłał synom Izraela, zwiastując pokój przez Jezusa Chrystusa: On to jest Panem wszystkich”.

Wszyscy wspominali, wraz z homilią kardynała Re, słowa Franciszka o pokoju, o wojnie, która zawsze jest porażką, o braterstwie, które tak często odrzucamy; o konieczności zrozumienia, że nikt nie zbawia się sam, oraz o Kościele jako polowym szpitalu – domu z otwartymi drzwiami. Dla wszystkich.

I rzeczywiście, byli wszyscy, wszyscy naprawdę. Tak jak wtedy, gdy plac św. Piotra podczas pandemii Covid, był pusty, a jednak cały świat zjednoczył się wokół Papieża Franciszka za pośrednictwem środków komunikacji. I pod bezchmurnym niebem objawiał się, w tajemniczy sposób, prosty sekret komunii, która łączy całą ludzkość – Lud Boży – w jednym, możliwym, a wręcz prawdziwym uścisku. Na oczach wszystkich. Jak w rozejmie na ten jeden, szczególny dzień. Dzień święta. Dzień, w którym rozważane tajemnice różańcowe są radosne. Dzień, który przemienia smutek w śpiew. I wspólnie celebruje śmierć i życie. Śmierć i Zmartwychwstanie.

Taką wymowę miały także spontaniczne oklaski, gdy trumna została uniesiona jakby w geście wzajemnego pożegnania: raczej „do zobaczenia” niż „żegnaj”. I zobowiązania. Zobowiązania, które dotyczy nas wszystkich. Bez wyjątku.