· Watykan ·

21 XII — Przemówienie do Kurii Rzymskiej

Słuchanie, rozeznawanie, wędrowanie

 Słuchanie, rozeznawanie, wędrowanie   POL-001
30 stycznia 2024

W czwartek 21 grudnia Papież Franciszek spotkał się w Auli Błogosławieństw z członkami Kurii Rzymskiej na przedświątecznej audiencji. Poniżej publikujemy wygłoszone do nich przemówienie.

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Przede wszystkim chciałbym podziękować kardynałowi Re za jego słowa; a także za energię — dziewięćdziesięciolatek z taką energią! Dalej, odwagi! Dziękuję.

Tajemnica Bożego Narodzenia pobudza nasze serca do zadziwienia — to kluczowe słowo — nieoczekiwaną wieścią: Bóg przychodzi, Bóg jest tutaj pośród nas, a Jego światło na zawsze rozproszyło mroki świata. Musimy zawsze słuchać tego przesłania i je przyjmować, zwłaszcza w czasach wciąż naznaczonych, niestety, przemocą wojny, epokowymi zagrożeniami, na jakie jesteśmy wystawieni z powodu zmian klimatycznych, ubóstwa, cierpienia, głodu — na świecie panuje głód! — i innych ran, które obecne są w naszej historii. Pocieszające jest odkrycie, że także w tych «miejscach» cierpienia, podobnie jak we wszystkich przestrzeniach naszego kruchego człowieczeństwa, Bóg uobecnia się w tej kołysce, w tym żłobie, który wybiera dzisiaj, aby się narodzić i przynieść wszystkim miłość Ojca; a czyni to w stylu Boga — bliskości, współczucia, czułości.

Najmilsi, musimy słuchać obwieszczenia o Bogu, który przychodzi, rozeznawać znaki Jego obecności i skłonić się ku Jego Słowu, iść za Nim. Słuchaćrozeznawaćiść— to trzy czasowniki dla określenia naszej drogi wiary i posługi, jaką pełnimy tutaj w Kurii. Chciałbym wam je przedstawić za pośrednictwem niektórych głównych postaci Bożego Narodzenia.

Przede wszystkim Maryja, która przypomina nam o słuchaniu. Dziewczyna z Nazaretu, która trzyma w ramionach Tego, który przyszedł, aby objąć świat, jest Dziewicą słuchającą, ponieważ wysłuchała zwiastowania anioła i otworzyła swoje serce na Boży plan. Przypomina nam Ona, że pierwszym wielkim przykazaniem jest: «Słuchaj, Izraelu» (Pwt 6, 4), ponieważ ważniejsze od jakiegokolwiek przykazania jest wejście w relację z Bogiem, przyjęcie daru Jego miłości, która do nas przychodzi. Bowiem słuchać to biblijny czasownik, który nie odnosi się tylko do słuchu, ale wymaga zaangażowania serca, a tym samym również życia. Św. Benedykt tak rozpoczyna swoją Regułę: «Słuchaj uważnie, synu» (Reguła, Prolog, 1). Słuchanie sercem jest czymś znacznie więcej niż usłyszeniem przekazu czy wymianą informacji. Chodzi o słuchanie wewnętrzne, zdolne do uchwycenia pragnień i potrzeb drugiego człowieka, do relacji, która skłania nas do wychodzenia poza schematy i do przezwyciężania uprzedzeń, w których czasami szufladkujemy życie tych, którzy są obok nas. Słuchanie jest zawsze początkiem pewnej wędrówki. Pan prosi swój lud o to słuchanie serca, o relację z Nim, który jest Bogiem żywym.

I takie jest słuchanie Dziewicy Maryi, która przyjmuje zwiastowanie anioła z otwartością, całkowitą otwartością, i właśnie dlatego nie kryje niepokoju i pytań, jakie ono w Niej wzbudza; ale ochoczo angażuje się w relację z Bogiem, który Ją wybrał, akceptując Jego plan. Jest dialog i jest posłuszeństwo. Maryja rozumie, że przekazywany jest Jej bezcenny dar, i «na kolanach», to znaczy z pokorą i zdumieniem, słucha. Słuchanie «na kolanach» jest najlepszym sposobem, aby słuchać naprawdę, ponieważ oznacza, że nie przyjmujemy wobec drugiego pozycji kogoś, kto myśli, że już wszystko wie, kto już zinterpretował, zanim wysłuchał, kto patrzy z góry, lecz przeciwnie, otwieramy się na tajemnicę drugiego, gotowi pokornie przyjąć to, co chce nam przekazać. Nie zapominajmy, że tylko w jednej sytuacji dozwolone jest patrzenie na kogoś z góry — tylko po to, by pomóc mu się podnieść. Jest to jedyna okoliczność, w której dopuszczalne jest patrzenie na kogoś z góry.

Czasami także w komunikacji między nami grozi nam, że będziemy jak drapieżne wilki: staramy się natychmiast pochłonąć słowa drugiej osoby, nie słuchając ich naprawdę, i natychmiast zarzucamy rozmówcę naszymi wrażeniami i osądami. Natomiast, aby słuchać siebie nawzajem, trzeba wewnętrznej ciszy, a także przestrzeni milczenia między słuchaniem a odpowiedzią. To nie jest «ping-pong». Najpierw się słucha, potem przyjmuje w milczeniu, rozważa, wyjaśnia, i dopiero wtedy możemy dać odpowiedź. Tego wszystkiego uczymy się na modlitwie, ponieważ poszerza ona serce, sprowadza nasz egocentryzm z piedestału, uczy nas słuchać innych i rodzi w nas milczenie kontemplacji. Uczymy się kontemplacji na modlitwie, klęcząc przed Panem, nie tylko nogami, lecz klęcząc także sercem! Także w naszej pracy kurialnej «musimy prosić codziennie, błagać o Jego łaskę, aby otworzyła nasze zimne serce i wstrząsnęła naszym letnim i powierzchownym życiem. (...) Trzeba pilnie powrócić do ducha kontemplatywnego, pozwalającego nam odkrywać codziennie, że jesteśmy depozytariuszami dobra, które czyni nas ludzkimi, pomaga prowadzić nowe życie. Nie ma nic lepszego jak przekazywanie tego innym» (por. Evangelii gaudium, 264).

Bracia i siostry, także w Kurii istnieje potrzeba uczenia się sztuki słuchania. Ważniejsze od naszych codziennych obowiązków i zajęć, przede wszystkim od funkcji, które pełnimy, jest to, abyodkryć na nowo wartość relacji i starać się pozbawić je formalizmów, ożywić je duchem ewangelicznym, przede wszystkim przez słuchanie siebie nawzajem. Z sercem i na kolanach. Więcej słuchajmy siebie nawzajem, bez uprzedzeń, z otwartością i szczerością; z sercem na klęczkach. Słuchajmy siebie nawzajem, starając się dobrze zrozumieć, co mówi brat, zrozumieć jego potrzeby i w pewien sposób jego życie, które kryje się za tymi słowami, bez osądzania. Jak mądrze radzi św. Ignacy, «trzeba założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do obrony wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej obronić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli ten rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić» (Ćwiczenia duchowe, 22). Cała ta praca jest po to, aby dobrze zrozumieć drugiego człowieka. I powtarzam: słuchanie różni się od słyszenia. Chodząc po ulicach naszych miast słyszymy wiele głosów i wiele hałasów, ale na ogół ich nie słuchamy, nie przyswajamy ich sobie, i nie pozostają one w nas. Czym innym jest po prostu słyszeć, a czym innym wysłuchać, co oznacza również «przyjąć wewnętrznie».

Słuchanie siebie nawzajem pomaga nam uczynić rozeznanie metodą naszego działania w życiu. I tutaj możemy odnieść się do Jana Chrzciciela. Najpierw Matka Boża, która słucha, a teraz Jan, który rozeznaje. Znamy wielkość tego proroka, surowość i porywczość jego przepowiadania. Jednak kiedy przybywa Jezus i rozpoczyna swoją posługę, Jan przechodzi dramatyczny kryzys wiary. Zapowiadał bliskie przyjście Pana jako potężnego Boga, który ostatecznie osądzi grzeszników i wrzuci do ognia każde drzewo, które nie przynosi owocu, a plewy spali w ogniu nieugaszonym (por. Mt 3, 10-12). Ale ten obraz Mesjasza rozpada się wobec gestów, słów i stylu Jezusa, wobec współczucia i miłosierdzia, jakie okazuje wszystkim. Wówczas Jan Chrzciciel czuje, że musi rozeznać, aby zyskać nowe spojrzenie. Istotnie, Ewangelia mówi nam: «Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: 'Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?'» (Mt 11, 2-3). Krótko mówiąc, Jezus nie był taki, jakiego się spodziewał, a zatem także Poprzednik musi się nawrócić na nowość królestwa, musi mieć pokorę i odwagę, by dokonać rozeznania.

Otóż rozeznawanie jest ważne dla nas wszystkich, to jest sztuka życia duchowego, która ogałaca nas z zarozumiałego przeświadczenia, że już wszystko wiemy, z niebezpieczeństwa myślenia, że wystarczy stosować reguły, z pokusy, by postępować, także w życiu Kurii, powtarzając po prostu schematy, nie biorąc pod uwagę, że tajemnica Boga zawsze nas przewyższa i że życie ludzi oraz otaczająca nas rzeczywistość przewyższają i zawsze będą, przewyższały idee i teorie. Życie jest ważniejsze niż idee, zawsze. Musimy praktykować duchowe rozeznanie, badać wolę Bożą, analizować wewnętrzne poruszenia naszego serca, a następnie rozważyć decyzje, które należy podjąć, i wybory, jakich należy dokonać. Kard. Martini napisał: «Rozeznawanie jest czymś zupełnie innym niż drobiazgowa skrupulatność tych, którzy żyją w ujednoliceniu legalistycznym lub domagając się perfekcjonizmu. Jest to poryw miłości, który czyni rozróżnienie między dobrym a lepszym, między użytecznym samym w sobie a użytecznym teraz, między tym, co ogólnie może być dobre, a tym, co teraz trzeba promować». I dodaje: «Brak dążenia do rozeznawania tego, co najlepsze, często sprawia, że życie duszpasterskie staje się monotonne, powtarzające się: mnoży się działania religijne, powtarza się tradycyjne gesty, nie widząc dobrze ich sensu» (Il Vangelo di Maria, Milano 2008, 21). Rozeznawanie winno pomagać nam, także w pracy Kurii, być posłusznymi Duchowi Świętemu, byśmy mogli wybierać kierunki i podejmować decyzje nie według kryteriów światowych lub stosując jedynie przepisy, lecz według Ewangelii.

Słuchanie: Maryja. Rozeznawanie: Jan Chrzciciel. A teraz trzecie słowo: wędrowanie. I myśl naturalnie kieruje się do Mędrców. Przypominają nam oni o znaczeniu wędrowania. Radość Ewangelii, kiedy naprawdę ją przyjmujemy, wyzwala w nas ruch podążania, pobudzając do prawdziwego wyjścia poza samych siebie i kierując nas ku spotkaniu z Panem i ku pełni życia. Wyjście z samych siebie — to postawa w naszym życiu duchowym, którą musimy zawsze poddawać weryfikacji. Wiara chrześcijańska — pamiętajmy o tym — nie ma utwierdzać nas w naszej pewności, skłaniać do zadowalania się łatwymi religijnymi pewnikami, dawać szybkich odpowiedzi na złożone życiowe problemy. Wręcz przeciwnie, kiedy Bóg wzywa, zawsze pobudza do wyruszenia w drogę, tak jak to było w przypadku Abrahama, Mojżesza, proroków i wszystkich uczniów Pana. Wyprawia nas w drogę, wyprowadza z naszych stref bezpieczeństwa, kwestionuje nasze zdobycze i właśnie w ten sposób nas wyzwala, przekształca, oświeca oczy naszego serca, abyśmy zrozumieli, do jakiej nadziei nas powołał (por. Ef 1, 18). Jak stwierdza Michel de Certeau, «mistyk to ten, kto nie może zatrzymać się w drodze. (...) Pragnienie tworzy nadmiar. Przekracza, mija i gubi miejsca. Każe iść dalej, gdzie indziej» (Fabula Mistica. xvi-xvii secolo, Milano 2008, 353).

Także w posłudze tutaj, w Kurii, ważne jest, aby pozostać w drodze, nie przestawać szukać i zgłębiać prawdy, przezwyciężając pokusę trwania w miejscu i «gmatwania się» w naszych opłotkach i lękach. Lęki, rygoryzm, powtarzanie schematów powodują bezruch, który ma tę pozorną zaletę, że nie stwarza problemów — quieta non movere  — prowadzą nas do daremnego błądzenia w naszych labiryntach, ze szkodą dla posługi, którą winniśmy ofiarować Kościołowi i całemu światu. Bądźmy też czujni wobec utrwalania ideologii, która często pod pozorem dobrych zamiarów oddziela nas od rzeczywistości i jest przeszkodą w wędrowaniu. Jesteśmy natomiast wezwani, by wyruszyć i wędrować, tak jak Mędrcy, podążając za Światłem, które zawsze chce nas prowadzić dalej i które czasami każe nam szukać niezbadanych szlaków i przemierzać nowe drogi. I nie zapominajmy, że podróż Mędrców — jak każda podróż, o której mówi nam Biblia — zawsze zaczyna się «z wysoka», z powodu wezwania Pana, z powodu znaku, który pochodzi z nieba, lub dlatego, że sam Bóg staje się przewodnikiem, który oświetla kroki swoich dzieci. Dlatego, kiedy posłudze, którą pełnimy, grozi spłycenie, «gmatwanie się» w rygoryzmie lub przeciętności, kiedy jesteśmy zaplątani w sieci biurokracji i «radzenia sobie», pamiętajmy, aby spojrzeć w górę, aby zacząć na nowo od Boga, aby dać się oświecić Jego Słowu, aby zawsze znaleźć odwagę zaczęcia od nowa. Nie zapominajmy, że z labiryntów wychodzi się tylko «od góry».

Potrzeba odwagi, by wędrować, by pójść dalej. Jest to kwestia miłości. Potrzeba odwagi, aby kochać. Lubię przywoływać refleksję pewnego gorliwego kapłana na ten temat, która może pomóc również nam w naszej pracy w Kurii. Mówi on, że trudno rozpalić żar pod popiołami Kościoła. Trud, dzisiaj, polega na przekazywaniu pasji tym, którzy już dawno ją utracili. Sześćdziesiąt lat po Soborze wciąż trwa debata nad podziałem na «postępowców» i «konserwatystów», ale nie na tym polega różnica — prawdziwa zasadnicza różnica jest między «rozmiłowanymi» i «przyzwyczajonymi». To jest różnica. Tylko ten, kto miłuje, może iść naprzód.

Bracia, siostry, dziękuję za waszą pracę i wasze poświęcenie. W naszej pracy pielęgnujmy słuchanie serca, oddając się w ten sposób na służbę Panu, ucząc się przyjmowania siebie nawzajem, wzajemnego słuchania się; ćwiczmy się w rozeznawaniu, aby być Kościołem, który stara się interpretować znaki dziejów w świetle Ewangelii, szukając rozwiązań, które przekazują miłość Ojca; i bądźmy zawsze w drodze, z pokorą i zadziwieniem, abyśmy nie popadli w zarozumiałe poczucie, że dotarliśmy do celu, i aby nie zgasło w nas pragnienie Boga. I dziękuję wam bardzo, przede wszystkim za waszą pracę w milczeniu. Nie zapominajmy: słuchanie, rozeznawanie, wędrowanie. Maryja, Jan Chrzciciel i Mędrcy.

Niech Pan Jezus, Słowo Wcielone, obdarzy nas łaską radości w pokornej i wielkodusznej służbie. I proszę, pamiętajcie, nie traćmy poczucia humoru, które jest zdrowiem!

Najlepsze życzenia świętego Bożego Narodzenia, również dla waszych bliskich! A przed żłóbkiem pomódlcie się za mnie. Dziękuję bardzo.