· Watykan ·

19 XI — Homilia podczas Mszy św. w Światowym Dniu Ubogich

«Kapitałem» złożonym w naszych rękach jest miłość Pana

 «Kapitałem» złożonym w naszych rękach jest miłość Pana  POL-012
03 stycznia 2024

Trzech ludzi znalazło się z ogromnym majątkiem w rękach dzięki hojności ich pana, który wyjeżdża w długą podróż. Jednak ten pan pewnego dnia powróci i ponownie wezwie owe sługi, z nadzieją, że będzie mógł cieszyć się wraz z nimi z pomnożonego przez nie w tym czasie jego majątku. Przypowieść, którą usłyszeliśmy (Mt 25, 14-30), zachęca nas do zastanowienia się nad dwiema drogami — podróżą Jezusa i podróżą naszego życia.

Podróż Jezusa. Na początku przypowieści mówi On o «pewnym człowieku, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek» (por. w. 14). Ta «podróż» przywodzi na myśl tajemnicę samego Chrystusa, Boga, który stał się człowiekiem, Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. W istocie On, który zstąpił z łona Ojca, aby wyjść na spotkanie ludzkości, umierając zniszczył śmierć, a zmartwychwstając, powrócił do Ojca. Kończąc swoje życie na ziemi, Jezus odbywa zatem swoją «podróż powrotną» do Ojca. Ale zanim odszedł, przekazał nam swój majątek, prawdziwy «kapitał»: zostawił nam siebie w Eucharystii, swoje Słowo życia, swoją świętą Matkę jako naszą Matkę, i rozdzielił dary Ducha Świętego, abyśmy mogli kontynuować Jego dzieło w świecie. Te «talenty» są udzielane — precyzuje Ewangelia — «każdemu według jego zdolności» (w. 15), a więc ze względu na osobistą misję, którą Pan powierza nam w codziennym życiu, w społeczeństwie i w Kościele. Stwierdza to również Apostoł Paweł: każdemu z nas «została dana łaska według miary daru Chrystusowego. Dlatego mówi Pismo: Wstąpiwszy na wysokości, wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary» (Ef 4, 7-8).

Ponownie skierujmy wzrok na Jezusa, który otrzymał wszystko z rąk Ojca, ale nie zatrzymał tego bogactwa dla siebie, «nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi» (Flp 2, 6-7). Przyoblekł się w nasze kruche człowieczeństwo, uśmierzył nasze rany jako Miłosierny Samarytanin, stał się ubogi, aby nas ubogacić boskim życiem (por. 2 Kor 8, 9), wstąpił na krzyż. Jego, który był bez grzechu, Bóg «dla nas grzechem uczynił» (2 Kor 5, 21). Dla nas. Jezus żył dla nas, dla naszego dobra. To właśnie było motywacją Jego podróży po świecie, przed powrotem do Ojca.

Jednak dzisiejsza przypowieść mówi nam również, że «powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi» (Mt 25, 19). Istotnie, po pierwszej podróży do Ojca nastąpi kolejna, którą Jezus odbędzie na końcu czasów, kiedy powróci w chwale i będzie chciał spotkać się z nami ponownie, aby «zrobić rozliczenie», rozliczenie z historii, i wprowadzić nas do radości życia wiecznego. Musimy więc zadać sobie pytanie: jakich zastanie nas Pan, gdy powróci? Jak ja stawię się na spotkanie z Nim?

To pytanie prowadzi nas do drugiego aspektu — do podróży naszego życia. Jaką drogą podążamy w naszym życiu: czy drogą Jezusa, który uczynił siebie darem, czy też drogą egoizmu? Tą otwartych rąk ku innym, aby obdarowywać i aby dawać siebie, czy drogą zamkniętych rąk, aby mieć więcej i ustrzec jedynie siebie? Przypowieść mówi nam, że każdy z nas według swoich zdolności i możliwości otrzymał «talenty». Uwaga — nie dajmy się zwieść językowi potocznemu; nie chodzi tutaj o zdolności osobiste, ale, jak powiedzieliśmy, o dobra Pana, o to, co zostawił nam Chrystus, powracając do Ojca. Wraz z nimi dał nam swojego Ducha, w którym staliśmy się dziećmi Bożymi i dzięki któremu możemy przeżywać nasze życie, dając świadectwo Ewangelii i budując królestwo Boże. Wielkim «kapitałem», który został złożony w naszych rękach, jest miłość Pana, będąca fundamentem naszego życia i siłą naszej wędrówki.

Musimy więc zadać sobie pytanie: co robię z tak wielkim darem w czasie mojej życiowej podróży? Przypowieść mówi nam, że dwaj pierwsi słudzy pomnożyli otrzymany dar, podczas gdy trzeci, zamiast zaufać swojemu panu, który go obdarzył, boi się go i pozostaje jakby sparaliżowany, nie podejmuje ryzyka, nie angażuje się i w końcu zakopuje talent. Dotyczy to również nas: możemy pomnażać to, co otrzymaliśmy, czyniąc z naszego życia ofiarę miłości dla innych, albo możemy żyć zablokowani fałszywym obrazem Boga i ze strachu ukrywać otrzymany skarb pod ziemią, myśląc tylko o sobie, nie dbając o nic poza własnymi wygodami i interesami, nie angażując się. Pytanie jest bardzo jasne: dwaj pierwsi, wykorzystując talenty w transakcjach, ryzykują. A zapytajmy siebie: czy ja ryzykuję w moim życiu? Czy podejmuję ryzyko z siłą mojej wiary? Czy jako chrześcijanka, jako chrześcijanin umiem ryzykować, czy też zamykam się w sobie ze strachu lub z tchórzostwa?».

Bracia i siostry, w tym Światowym Dniu Ubogich przypowieść o talentach jest przestrogą, abyśmy sprawdzili, z jakim duchem podchodzimy do życiowej podróży. Otrzymaliśmy od Pana dar Jego miłości i jesteśmy wezwani, by stać się darem dla innych. Miłość, z jaką Jezus zatroszczył się o nas, olej miłosierdzia i współczucia, którym leczył nasze rany, płomień Ducha, którym otworzył nasze serca na radość i nadzieję, są dobrami, których nie możemy zatrzymywać tylko dla siebie, zarządzać nimi na własną rękę lub ukrywać pod ziemią. Napełnieni darami, jesteśmy powołani do stawania się darem. My, którzy otrzymaliśmy tak wiele darów, musimy stać się darem dla innych. Obrazy użyte w przypowieści są bardzo wymowne: jeśli nie pomnażamy miłości wokół nas, życie gaśnie w ciemnościach; jeśli nie wprowadzamy w obieg otrzymanych talentów, egzystencja kończy się pod ziemią, to znaczy jest taka, jakbyśmy już byli martwi (por. ww. 25. 30). Bracia i siostry, jakże wielu jest pogrzebanych chrześcijan! Jakże wielu chrześcijan przeżywa wiarę, jakby żyli pod ziemią!

Pomyślmy zatem o wielu ubóstwach materialnych, o ubóstwach kulturowych, o ubóstwach duchowych naszego świata; pomyślmy o zranionych istnieniach, obecnych w naszych miastach, o ubogich, którzy stali się niewidoczni, których krzyk bólu jest tłumiony przez ogólną obojętność zaaferowanego i roztargnionego społeczeństwa… Kiedy myślimy o ubóstwie, nie powinniśmy zapominać też o wstydzie: bieda jest wstydliwa, ukrywa się. Musimy odważnie jej szukać. Pomyślmy o tych, którzy są uciskani, utrudzeni, marginalizowani, o ofiarach wojen i tych, którzy opuszczają swoją ziemię z narażeniem życia; o tych, którzy nie mają chleba, pracy i nadziei. Jakże wiele jest codziennych niedostatków. I nie jest to jeden, dwa czy trzy — jest ich mnóstwo. Są całe rzesze ubogich. A gdy myśli się o tej ogromnej rzeszy ubogich, przesłanie Ewangelii jest jasne: nie zakopujmy dóbr Pana! Rozpowszechniajmy miłość miłosierną, dzielmy się chlebem, pomnażajmy miłość! Bieda jest skandalem. Nędza jest skandalem. Kiedy Pan powróci, zażąda od nas zdania sprawy z tego i — jak pisze św. Ambroży — powie: «Dlaczego pozwoliłeś, żeby tylu ubogich umarło z głodu? A przecież miałeś złoto, byś mógł dostarczyć żywności. Dlaczego tylu jeńców, wystawionych na sprzedaż i nie wykupionych, zginęło z ręki wroga?» (Obowiązki duchownych, tłum. Kazimierz Abgarowicz, Warszawa 1967, s. 158, n. 137).

Módlmy się, aby każdy z nas, zgodnie z otrzymanym darem i powierzoną misją, starał się «przynosić owoce miłości miłosiernej» — przynosić owoce miłości miłosiernej — i być blisko jakiegoś biedaka. Módlmy się, abyśmy i my na końcu naszej podróży, przyjąwszy Chrystusa w tych braciach i siostrach, z którymi On sam się utożsamił (por. Mt 25, 40), mogli usłyszeć: «Dobrze, sługo dobry i wierny! (...) wejdź do radości twego pana!» (Mt 25, 21).