· Watykan ·

29 X — Homilia podczas Mszy św. na zakończenie Synodu Biskupów

W drodze ku Kościołowi bardziej synodalnemu i misyjnemu

 W drodze ku Kościołowi bardziej synodalnemu i misyjnemu   POL-011
22 listopada 2023

W niedzielę 29 października Mszą św. w Bazylice Watykańskiej zakończyła się pierwsza sesja xvi Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, które podejmie obrady w październiku przyszłego roku. Poniżej zamieszczamy homilię Papieża Franciszka.

W rzeczywistości jest to pretekst, pod którym pewien uczony w Prawie przychodzi do Jezusa, a jedynie po to, żeby wystawić Go na próbę. Jednak jego pytanie jest ważne, jest to pytanie zawsze aktualne. Niekiedy pojawia się ono w naszych sercach i w życiu Kościoła: «Które przykazanie (...) jest największe?» (Mt 22, 36). Również my, zanurzeni w żywym nurcie Tradycji, zadajemy sobie pytanie: co jest najważniejsze? Co jest siłą napędową? Co się liczy najbardziej, tak bardzo, że jest zasadą przewodnią wszystkiego? A odpowiedź Jezusa jest jasna: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego» (Mt 22, 37-39).

Bracia kardynałowie, współbracia biskupi i kapłani, zakonnice i zakonnicy, siostry i bracia, na końcu tego odcinka drogi, który przebyliśmy, ważne jest, żeby spojrzeć na «zasadę i fundament», od których wszystko się zaczyna i na nowo zaczyna: miłowanie. Miłowanie Boga całym swoim życiem i miłowanie bliźniego jak siebie samego. Nie nasze strategie, nie ludzkie kalkulacje, nie mody tego świata, ale miłowanie Boga i bliźniego — to jest serce wszystkiego. Ale jak wyrazić ten poryw miłości? Przedstawię wam dwa czasowniki, dwa poruszenia serca, które chciałbym rozważyć: adorować i służyć. Boga miłuje się przez adorację i służbę.

Pierwszy czasownik — adorować. Miłować to adorować. Adoracja jest pierwszą odpowiedzią, jaką możemy dać na miłość bezinteresowną, na zadziwiającą miłość Boga. Zachwyt przeżywany na ado-racji ma w Kościele istotne znaczenie, zwłaszcza w tym momencie, kiedy zatraciliśmy zwyczaj adoracji. Adorowanie oznacza bowiem uznanie w wierze, że tylko Bóg jest Panem i że od czułości Jego miłości zależy nasze życie, droga Kościoła, bieg dziejów. On jest sensem życia.

Adorując Go, odkrywamy na nowo, że jesteśmy wolni. Dlatego miłość do Pana w Piśmie Świętym często jest wiązana z walką z wszelkim bałwochwalstwem. Ci, którzy czczą Boga, odrzucają bożki, ponieważ podczas gdy Bóg wyzwala, bożki zniewalają. Zwodzą nas i nigdy nie spełniają tego, co obiecują, ponieważ są «dziełem rąk ludzkich» (por. Ps 115, 4). Pismo Święte jest surowe wobec bałwochwalstwa, ponieważ bożki są dziełem człowieka i są przez niego manipulowane, podczas gdy Bóg jest zawsze Żyjącym, który jest tutaj i poza tym miejscem, «który nie jest uczyniony tak, jak ja sobie Go wyobrażam, który nie zależy od tego, czego od Niego oczekuję, który może zatem zaburzyć moje oczekiwania, właśnie dlatego, że jest żywy. Dowodem na to, że nie zawsze mamy właściwe wyobrażenie Boga, jest to, że czasami jesteśmy rozczarowani: spodziewałem się tego, wyobrażałem sobie, że Bóg postąpi w ten sposób, a tymczasem myliłem się. W ten sposób podążamy ścieżką bałwochwalstwa, chcąc, żeby Pan działał zgodnie z naszym o Nim wyobrażeniem» (C. M. Martini, I grandi della Bibbia. Esercizi spirituali con l’Antico Testamento, Firenze 2022, pp. 826-827). I to jest niebezpieczeństwo, które grozi nam zawsze: myślenie, że «kontrolujemy Boga», zamykanie Jego miłości w naszych schematach. Natomiast Jego działanie zawsze jest nieprzewidywalne, wykracza poza, i dlatego to działanie Boga wymaga zadziwienia i adoracji. Zadziwienie jest niezwykle ważne!

Zawsze powinniśmy zwalczać bałwochwalstwa. Te światowe, które często wynikają z osobistej próżności, jak żądza sukcesu, autoafirmacja za wszelką cenę, żądza pieniędzy — diabeł wchodzi przez kieszenie, nie zapominajmy o tym — zafascynowanie robieniem kariery. Ale także te formy bałwochwalstwa, które jest zakamuflowane pod postacią duchowości — mojej duchowości, moich idei religijnych, moich umiejętności duszpasterskich... Bądźmy czujni, aby nie doszło do tego, że postawimy w centrum siebie zamiast Niego. I powróćmy do adoracji. Niech będzie ona centralną sprawą dla nas, duszpasterzy — każdego dnia poświęcajmy czas na zażyłe obcowanie z Jezusem, Dobrym Pasterzem, przed tabernakulum. Adorujmy. Niech Kościół będzie adorujący — niech Pan będzie adorowany w każdej diecezji, w każdej parafii, w każdej wspólnocie! Ponieważ tylko w ten sposób będziemy zwracać się do Jezusa, a nie do samych siebie; ponieważ tylko przez adorujące milczenie Słowo Boże zamieszka w naszych słowach; ponieważ tylko przed Nim zostaniemy oczyszczeni, przemienieni i odnowieni ogniem Jego Ducha. Bracia i siostry, adorujmy Pana Jezusa!

Drugim czasownikiem jest służyć. Miłować znaczy służyć. W wielkim przykazaniu Chrystus łączy Boga i bliźniego, aby nigdy nie byli rozdzielani. Nie ma doświadczenia religijnego, które byłoby głuche na wołanie świata, prawdziwego doświadczenia religijnego. Nie ma miłości Boga bez zaangażowania w troskę o bliźniego, w przeciwnym razie grozi nam faryzeizm. Być może mamy naprawdę wiele dobrych pomysłów na reformę Kościoła, ale pamiętajmy: adorowanie Boga i miłowanie braci Jego miłością — to jest wielka i nieustanna reforma. Trzeba być Kościołem adorującym i Kościołem, który służy, który obmywa stopy zranionej ludzkości, towarzyszy drodze kruchych, słabych i odrzuconych, z czułością wychodzi na spotkanie najuboższych. Bóg tak nakazał, słyszeliśmy to w pierwszym czytaniu.

Bracia i siostry, myślę o wszystkich, którzy są ofiarami okrucieństw wojny; o cierpieniach migrantów, o ukrytym bólu ludzi samotnych i znajdujących się w sytuacji ubóstwa; o tych, którzy są przygnieceni ciężarami życia; o tych, którym brakuje już łez, o tych, którzy nie mają głosu. I myślę o tym, jak często pięknymi słowami i przekonującymi obietnicami zachęca się do form wyzysku lub nic się nie robi, aby im zapobiec. To ciężki grzech wykorzystywać najsłabszych, ciężki grzech, który podkopuje braterstwo i niszczy społeczeństwo. My, uczniowie Jezusa, chcemy nieść światu inny zaczyn — zaczyn Ewangelii: Bóg na pierwszym miejscu, a wraz z Nim ci, których On szczególnie miłuje, ubodzy i słabi.

O takim Kościele, bracia i siostry, mamy marzyć — o Kościele będącym sługą wszystkich, sługą ostatnich. O Kościele, który nigdy nie domaga się świadectwa «dobrego sprawowania», ale przyjmuje, służy, miłuje, przebacza. O Kościele o otwartych drzwiach, który byłby portem miłosierdzia. «Człowiek miłosierny — powiedział św. Jan Chryzostom — jest portem dla potrzebujących: port przyjmuje i uwalnia od niebezpieczeństwa wszystkich rozbitków; bez względu na to, czy są to źli ludzie, czy dobrzy, czy jacykolwiek inni, (...) port chroni ich w swojej zatoce. Dlatego też wy również, kiedy zobaczycie człowieka na ziemi, który znajduje się w ubóstwie jak rozbitek na morzu, nie osądzajcie, nie proście o rachunek z jego postępowania, ale uwolnijcie go od nieszczęścia» (Mowa o ubogim Łazarzu, ii , 5).

Bracia i siostry, Zgromadzenie Synodalne dobiega końca. W tej «rozmowie Ducha» mogliśmy doświadczyć czułej obecności Pana i odkryć piękno braterstwa. Słuchaliśmy siebie nawzajem, a przede wszystkim, w bogatej różnorodności naszych historii i naszych wrażliwości, słuchaliśmy Ducha Świętego. Dziś nie widzimy pełnych owoców tego procesu, ale z dalekowzrocznością możemy patrzeć na horyzont, który otwiera się przed nami: Pan będzie nas prowadził i pomagał nam być Kościołem bardziej synodalnym i bardziej misyjnym, który wielbi Boga i służy kobietom i mężczyznom naszych czasów, wychodząc, aby nieść wszystkim pokrzepiającą radość Ewangelii.

Bracia i siostry, za wszystko, co zrobiliście na Synodzie i nadal robicie, mówię wam dziękuję! Dziękuję za wspólną drogę, za słuchanie i za dialog. A dziękując wam, pragnę wyrazić życzenie dla nas wszystkich: abyśmy wzrastali w adoracji Boga i w służbie bliźniemu. Adorowanie i służenie. Niech Pan nam towarzyszy. I dalej, z radością!