Drodzy Bracia i Siostry, bon après-midi! [dobry wieczór!]
Cieszę się, że rozpoczynam moją wizytę, dzieląc z wami tę chwilę modlitwy. Dziękuję kard. Jeanowi-Marcowi Aveline’owi za słowa powitania i witam Jego Ekscelencję abpa Erica de Moulins-Beauforta, braci biskupów, ojców rektorów i was wszystkich, kapłanów, diakonów i seminarzystów, osoby konsekrowane, którzy wielkodusznie i z zaangażowaniem pracujecie w tej archidiecezji, aby budować cywilizację spotkania z Bogiem i bliźnim. Dziękuję za waszą obecność i za waszą posługę, dziękuję także za wasze modlitwy!
Przybywając do Marsylii, dołączam do największych — do św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Karola de Foucauld, Jana Pawła ii i wielu innych, którzy przybyli tu jako pielgrzymi, aby powierzyć się Matce Bożej z La Garde. Pod Jej płaszcz składamy owoce Spotkań Śródziemnomorskich, wraz z oczekiwaniami i nadziejami waszych serc.
W czytaniu biblijnym prorok Sofoniasz nawoływał nas do radości i ufności, przypominając, że Pan, nasz Bóg, nie jest daleko, jest tutaj, blisko nas, aby nas zbawić (por. 3, 17). Jest to przesłanie, które w pewien sposób przypomina nam historię tej bazyliki i tego, co ona reprezentuje. Nie została bowiem zbudowana na pamiątkę jakiegoś cudu lub szczególnego objawienia, lecz po prostu dlatego, że od xiii wieku święty lud Boży szuka i znajduje tutaj, na wzgórzu La Garde, obecność Pana w spojrzeniu Jego Świętej Matki. Dlatego od wieków mieszkańcy Marsylii — zwłaszcza ci, którzy żeglują po falach Morza Śródziemnego — przychodzą tu na modlitwę. To święty wierny lud Boży — użyję tego słowa — «namaścił» to sanktuarium, to miejsce modlitwy. Święty lud Boży, który, jak mówi Sobór, jest nieomylny in credendo.
Dziś, Bonne Mère [Dobra Matka] jest dla wszystkich bohaterką czułego «skrzyżowania spojrzeń» — z jednej strony spojrzenie Jezusa, na którego Ona zawsze nam wskazuje i którego miłość odzwierciedla się w Jej oczach — najbardziej autentycznym gestem Matki Bożej jest: «Czyńcie to, co On wam powie», wskazywanie na Jezusa; z drugiej strony spojrzenia wielu mężczyzn i kobiet w każdym wieku i w każdym stanie, których Ona gromadzi i prowadzi do Boga, jak przypomnieliśmy na początku tej modlitwy, stawiając u Jej stóp zapaloną świecę. Tak więc, na tym skrzyżowaniu narodów, jakim jest Marsylia, chciałbym się z wami zastanowić właśnie nad tym skrzyżowaniem spojrzeń, ponieważ wydaje mi się, że dobrze się w nim wyraża wymiar maryjny naszej posługi. Również my, kapłani, osoby konsekrowane, diakoni, jesteśmy bowiem powołani do umożliwiania ludziom odczucia spojrzenia Jezusa, a jednocześnie, do tego, by zanosić do Jezusa spojrzenia naszych braci i sióstr. Wymiana spojrzeń. W pierwszym przypadku jesteśmy narzędziami miłosierdzia, w drugim — narzędziami wstawiennictwa.
Pierwsze spojrzenie — spojrzenie Jezusa, który obdarza człowieka czułością. Jest to spojrzenie kierujące się z góry w dół, nie po to, by osądzać, lecz aby podnosić tych, którzy upadli. Jest to spojrzenie pełne czułości, która przejawia się w oczach Maryi. A my, powołani do przekazywania tego spojrzenia, winniśmy się uniżać, odczuwać współczucie — podkreślam to słowo: współczucie. Nie zapominajmy, że stylem Boga jest bliskość, współczucie i czułość. I naśladować «cierpliwą i dodającą otuchy życzliwość Dobrego Pasterza, który nie czyni wyrzutów zagubionej owcy, ale bierze ją na ramiona i raduje się z jej powrotu do owczarni (por. Łk 15, 4-7)» (Kongregacja ds. Duchowieństwa, Dyrektorium o posłudze i życiu kapłanów, 30). Lubię myśleć, że Pan nie potrafi wykonywać gestu wskazywania palcem, aby osądzać, ale umie czynić gest wyciągnięcia ręki, aby podnieść.
Bracia, siostry, uczmy się od tego spojrzenia, nie pozwólmy, żeby minął dzień bez wspomnienia chwili, kiedy spoczęło ono na nas, i przyswójmy je sobie, żebyśmy byli mężczyznami i kobietami współczującymi. Bliskość, współczucie, czułość. Nie zapominajmy o tym. Być współczującym oznacza być bliskim i czułym. Otwierajmy drzwi kościołów i plebanii, ale przede wszystkim drzwi serca, aby poprzez naszą łagodność, życzliwość i gościnność ukazywać oblicze naszego Pana. Ktokolwiek do was podejdzie, niech nie spotyka się z dystansem i osądem, lecz niech znajduje świadectwo pokornej radości, bardziej owocne niż jakakolwiek manifestowana zdolność. Niech zranieni życiem znajdują bezpieczną przystań, gościnność w waszym spojrzeniu, pokrzepienie w waszym uścisku, czułość w waszych dłoniach, zdolnych do ocierania łez. Pomimo wielu codziennych zajęć nie pozwólcie, proszę was, żeby zabrakło ciepła ojcowskiego i macierzyńskiego spojrzenia Boga. A kapłanów proszę — w sakramencie pokuty przebaczajcie zawsze, przebaczajcie! Bądźcie wielkoduszni, tak jak Bóg jest wielkoduszny wobec nas. Przebaczajcie! A dzięki Bożemu przebaczeniu otwiera się wiele dróg w życiu. Wspaniale jest to czynić, hojnie udzielając Jego przebaczenia, zawsze, zawsze, aby poprzez łaskę uwalniać ludzi z okowów grzechu i uwalniać ich od blokad, wyrzutów sumienia, uraz i lęków, których sami nie mogą pokonać. Wspaniale jest odkrywać na nowo ze zdumieniem, w każdym wieku, radość rozświetlania życia sakramentami, w chwilach radosnych i smutnych, i przekazywania w imię Boga nieoczekiwanych nadziei — Jego bliskości, która dodaje otuchy, Jego współczucia, które uzdrawia, Jego czułości, która porusza. Bliskość, współczucie, czułość. Bądźcie blisko wszystkich, zwłaszcza najsłabszych i najuboższych, i niech nigdy nie zabraknie tym, którzy cierpią, waszej czujnej i dyskretnej bliskości. I tak będą wzrastać w nich, ale także w was, wiara, która ożywia teraźniejszość, nadzieja, która otwiera na przyszłość, i miłość, która trwa wiecznie. Oto pierwszy ruch: niesienie braciom spojrzenia Jezusa. Jest tylko jedna sytuacja w życiu, w której dopuszczalne jest patrzenie na kogoś z góry — to wtedy, gdy staramy się wziąć go za rękę, aby go podnieść. W innych sytuacjach jest to grzech pychy. Patrzcie na osoby, które są na dnie i które swoją ręką — świadomie lub nieświadomie — proszą was, abyście je podnieśli. Weźcie je za rękę i podnieście; to bardzo piękny gest — gest, którego nie można uczynić bez czułości.
Jest też drugie spojrzenie — spojrzenie mężczyzn i kobiet, którzy zwracają się do Jezusa. Podobnie jak Maryja, która w Kanie dostrzegła i przedstawiła Panu troski dwojga nowożeńców (por. J 2, 3), również wy jesteście powołani, aby być dla innych — mężczyznami i kobietami dla innych — głosem, który oręduje (por. Rz 8, 34). A zatem odmawianie brewiarza, codzienne rozważanie Słowa, Różaniec i każda inna modlitwa — zalecam wam zwłaszcza adorację. Zagubiliśmy trochę sens adoracji, musimy go odzyskać, polecam to wam. Wszystkie te modlitwy będą wypełnione twarzami osób, które Opatrzność stawia na waszej drodze. Będziecie zanosić ze sobą ich spojrzenia, ich głosy, ich pytania — do Stołu eucharystycznego, przed tabernakulum lub w ciszę waszego pokoju, gdzie Ojciec widzi (por. Mt 6, 6). Będziecie ich wiernym echem, jako orędownicy, jako «aniołowie na ziemi», posłańcy, którzy zanoszą wszystko «przed majestat Pański» (Tb 12, 12).
Chciałbym podsumować tę krótką medytację, zwracając waszą uwagę na trzy wizerunki Maryi, które są czczone w tej bazylice. Pierwszy to duża figura, znajdująca się na jej szczycie, która przedstawia Ją trzymającą błogosławiące Dzieciątko Jezus. Otóż, podobnie jak Maryja, niesiemy wszędzie błogosławieństwo i pokój Jezusa, do każdej rodziny i do każdego sercea. Zasiewajcie pokój! Jest to spojrzenie miłosierdzia. Drugi wizerunek znajduje się pod nami, w krypcie — jest to Dziewica z bukietem, dar pewnego hojnego świeckiego. Również Ona ma na ręku Dzieciątko Jezus i nam Je pokazuje, a w drugiej ręce, zamiast berła, trzyma bukiet kwiatów. To nasuwa nam myśl, że Maryja, wzór Kościoła, ukazując nam swojego Syna, również nas przedstawia Jemu, niczym bukiet kwiatów, w którym każda osoba jest wyjątkowa, jest piękna i cenna w oczach Ojca. Jest to spojrzenie wstawiennicze. To jest bardzo ważne — wstawiennictwo. Pierwsze było miłosierne spojrzenie Matki Bożej, to jest spojrzenie wstawiennicze. Wreszcie trzeci wizerunek to ten, który widzimy tutaj w centrum, na ołtarzu, uderzający blaskiem, jakim promieniuje. My również, drodzy bracia i siostry, stajemy się żywą Ewangelią w takim stopniu, w jakim ją dajemy, wychodząc poza własne «ja», odzwierciedlając Jej światło i piękno w pokornym, radosnym życiu, pełnym gorliwości apostolskiej. Niech skłaniają nas do tego liczni misjonarze, którzy wyruszyli z tego wysokiego miejsca, by głosić całemu światu dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie.
Umiłowani, nieśmy naszym braciom spojrzenie Boga, zanośmy Bogu pragnienie braci, szerzmy radość Ewangelii. Takie jest nasze życie, a jest ono niezwykle piękne, pomimo trudów i upadków, także naszych grzechów. Módlmy się razem do Matki Bożej, aby nam towarzyszyła, aby nas strzegła. I proszę was, abyście modlili się za mnie.