· Watykan ·

4 ix — Spotkanie z pracownikami charytatywnymi oraz inauguracja Domu Miłosierdzia (Ułan Bator)

Postęp narodów mierzy się ich zdolnością do troski o zdrowie, edukację, integralny rozwój

 Postęp narodów mierzy się ich zdolnością do troski o zdrowie, edukację, integralny rozwój  POL-008
21 września 2023

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dziękuję wam z serca za przyjęcie, za śpiew i taniec, za wasze słowa przywitania i za wasze świadectwa! Myślę, że można je dobrze podsumować słowami Jezusa: «Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić» (Mt 25, 35). W ten sposób Pan daje nam kryterium, pozwalające Go rozpoznać, pozwalające rozpoznać Go obecnego w świecie, i warunek dostąpienia ostatecznej radości Jego królestwa w chwili sądu ostatecznego.

Od samego początku Kościół poważnie traktował tę prawdę, ukazując czynami, że wymiar charytatywny stanowi fundament jego tożsamości. Wymiar charytatywny stanowi fundament tożsamości Kościoła. Myślę o opowiadaniach z Dziejów Apostolskich, o licznych inicjatywach podejmowanych przez wspólnotę pierwszych chrześcijan w celu realizacji słów Jezusa, przez co dała życie Kościołowi, zbudowanemu na czterech filarach: komunii, liturgii, służbie i świadectwie. Wspaniale widzieć, że po tylu wiekach ten sam duch przenika Kościół w Mongolii — w swojej małości żyje on braterską komunią, modlitwą, bezinteresowną służbą cierpiącej ludzkości i świadectwem swej wiary. Podobnie jak cztery kolumny dużych jurt, które wspierają górny krąg centralny, dzięki czemu konstrukcja może się utrzymać i oferować gościnną przestrzeń w swoim wnętrzu.

Oto jesteśmy w tym domu, który zbudowaliście, i który dziś z radością poświęcam i inauguruję. Jest to konkretny wyraz tej troski o innych, po której rozpoznaje się chrześcijan; ponieważ tam, gdzie jest przyjęcie, gościnność i otwartość na innych, oddycha się dobrą wonnością Chrystusa (por. 2 Kor 2, 15). Poświęcanie się dla bliźniego, dla jego zdrowia, podstawowych potrzeb, edukacji i kultury od samego początku jest właściwością tej żywej części ludu Bożego. Od czasu, gdy pierwsi misjonarze przybyli do Ułan Bator w latach dziewięćdziesiątych, od razu poczuli wezwanie do miłosierdzia, które skłoniło ich do zaopiekowania się opuszczonymi dziećmi, bezdomnymi braćmi i siostrami, chorymi, osobami niepełnosprawnymi, więźniami i tymi, którzy w swojej sytuacji cierpienia prosili o przyjęcie.

Dziś widzimy, jak z tych korzeni wyrósł pień, wyrosły gałęzie i zrodziło się wiele owoców — liczne i godne pochwały inicjatywy dobroczynne, które się rozwinęły w długoterminowe projekty, realizowane głównie przez różne instytuty misyjne, obecne tutaj i cenione przez ludność i władze cywilne. Zresztą to właśnie rząd mongolski poprosił o pomoc misjonarzy katolickich, żeby stawić czoła licznym kryzysom społecznym w kraju, który w tamtym czasie znajdował się w delikatnej fazie transformacji politycznej, naznaczonej powszechnym ubóstwem. W te projekty dziś nadal angażują się misjonarze z wielu krajów, którzy służą społeczeństwu mongolskiemu swoją wiedzą, doświadczeniem, zasobami, a przede wszystkim swoją miłością. Im oraz wszystkim, którzy wspierają te liczne dzieła dobroczynne, wyrażam mój podziw i moje najserdeczniejsze «dziękuję».

Dom Miłosierdzia ma być punktem odniesienia dla wielu różnorodnych działań charytatywnych, rękoma wyciągniętymi ku braciom i siostrom zmagającym się z problemami życiowymi. Jest to swego rodzaju port, w którym można zacumować, gdzie można zostać wysłuchanym i znaleźć zrozumienie. Jednak ta nowa inicjatywa, choć dołącza do wielu innych, wspieranych przez różne instytucje katolickie, stanowi bezprecedensową wersję — tutaj bowiem to dzieło prowadzi Kościół partykularny, przy współpracy wszystkich elementów misyjnych, ale z wyraźną tożsamością lokalną, jako autentyczny wyraz Prefektury Apostolskiej jako całości. I bardzo mi się podoba nazwa, jaką zechcieliście mu nadać: Dom Miłosierdzia. W tych dwóch słowach zawarta jest definicja Kościoła, powołanego do bycia gościnnym mieszkaniem, w którym wszyscy mogą doświadczyć doskonalszej miłości, jaka pobudza i porusza serce — czułej i opatrznościowej miłości Ojca, który chce, abyśmy byli braćmi, abyśmy byli siostrami w Jego domu. Pragnę więc, abyście wszyscy mogli się spotkać przy realizacji tego, aby różne wspólnoty misyjne czynnie w niej uczestniczyły, angażując personel i zasoby.

Aby to się urzeczywistniło, konieczny jest wolontariat, czyli całkowicie bezpłatna i bezinteresowna służba, którą osoby postanawiają dobrowolnie ofiarować potrzebującym: nie na podstawie rekompensaty finansowej lub jakiejkolwiek formy korzyści indywidualnej, lecz z czystej miłości bliźniego. Jest to styl służby, którego nauczył nas Jezus, mówiąc: «Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie» (Mt 10, 8). Służenie w ten sposób wydaje się przegraną, ale kiedy ktoś się poświęci, odkrywa, że to, co daje, nie oczekując wzajemności, nie jest zmarnowane. Wręcz przeciwnie, staje się wielkim bogactwem dla tych, którzy ofiarowują czas i siły. Bezinteresowność bowiem podnosi na duchu, leczy rany serca, zbliża do Boga, otwiera źródło radości i podtrzymuje wewnętrzną młodość. W tym kraju, pełnym ludzi młodych, poświęcenie się wolontariatowi może być znaczącą drogą rozwoju osobistego i społecznego.

Ponadto faktem jest też, że nawet w społeczeństwach wysoko rozwiniętych technologicznie i o wysokim standardzie życia sam system opieki społecznej nie wystarczy, by zapewnić obywatelom wszystkie usługi, jeśli dodatkowo nie ma zastępów wolontariuszy i wolontariuszek, którzy poświęcają czas, umiejętności i zasoby z miłości do drugiego człowieka. Prawdziwego postępu narodów nie mierzy się bowiem bogactwem ekonomicznym, a tym bardziej tym, ile inwestują w złudną potęgę zbrojeń, lecz ich zdolnością do zatroszczenia się o zdrowie, edukację i integralny rozwój ludzi. Dlatego chciałbym zachęcić wszystkich obywateli Mongolii, znanych ze swojej wielkoduszności i zdolności do poświęcania się, aby angażowali się w wolontariat, oddając się do dyspozycji innych. Tutaj, w Domu Miłosierdzia, macie zawsze otwartą «siłownię», w której możecie ćwiczyć swoje pragnienia dobra i trenować swoje serce.

Na koniec chciałbym obalić kilka «mitów». Po pierwsze ten, że tylko osoby zamożne mogą angażować się w wolontariat. Jest to «fantazja». Rzeczywistość mówi coś zupełnie przeciwnego: nie trzeba być bogatym, żeby czynić dobro. Przeciwnie, prawie zawsze to zwyczajni ludzie poświęcają swój czas, wiedzę i serce, żeby zatroszczyć się o innych. Drugim mitem, który należy obalić, jest ten, jakoby Kościół katolicki, który wyróżnia się w świecie wielkim zaangażowaniem w dzieła promocji społecznej, czynił to wszystko ze względu na prozelityzm, tak jakby zajmowanie się innymi było formą perswazji, żeby przyciągnąć «na swoją stronę». Nie, Kościół nie rozwija się przez prozelityzm, rozwija się dzięki przyciąganiu. Chrześcijanie rozpoznają potrzebujących i robią, co mogą, aby ulżyć ich cierpieniu, ponieważ widzą w nich Jezusa, Syna Bożego, a w Nim godność każdej osoby, powołanej do bycia synem lub córką Boga. Wyobrażam sobie ten Dom Miłosierdzia jako miejsce, gdzie ludzie różnych religii, a także niewierzący łączą swoje wysiłki z wysiłkami miejscowych katolików, aby ze współczuciem pomagać wielu braciom i siostrom w człowieczeństwie. To jest właściwe słowo — współczucie: zdolność do cierpienia z innymi. A państwo będzie umiało tego strzec i właściwie promować. Aby to marzenie się spełniło, faktycznie konieczne jest, tutaj i gdzie indziej, aby osoby odpowiedzialne za życie publiczne wspierały takie inicjatywy humanitarne, dając dowód doskonałego współdziałania na rzecz dobra wspólnego. Wreszcie trzeci mit, który trzeba obalić, to ten, zgodnie z którym liczą się jedynie środki ekonomiczne, tak jakby jedynym sposobem troski o innych było zatrudnianie wynagradzanych pracowników i inwestowanie w duże struktury. Oczywiście dobroczynność wymaga profesjonalizmu, ale inicjatywy charytatywne nie powinny stać się biznesem, lecz winny zachować świeżość dzieł miłosierdzia, w których potrzebujący znajdują ludzi zdolnych do słuchania, zdolnych do współczucia, niezależnie od jakiegokolwiek wynagrodzenia.

Innymi słowy, aby naprawdę czynić dobro, niezbędne jest dobre serce, serce zdeterminowane, by szukać tego, co najlepsze dla drugiego. Angażowanie się wyłącznie za wynagrodzenie nie jest prawdziwą miłością; tylko miłość przezwycięża egoizm i sprawia, że świat postępuje naprzód. W związku z tym chciałbym na zakończenie przypomnieć wydarzenie związane ze św. Teresą z Kalkuty. Podobno pewien dziennikarz, patrząc na nią, pochyloną nad cuchnącą raną chorego, powiedział jej kiedyś: «To, co matka robi, jest piękne, ale ja nie zrobiłbym tego nawet za milion dolarów». Matka Teresa odpowiedziała: «Ja też nie robię tego za milion dolarów. Robię to z miłości do Boga!». Modlę się, aby ten styl bezinteresowności był wartością dodaną Domu Miłosierdzia. Za wszelkie dobro, które uczyniliście i będziecie czynić, dziękuję wam z serca — dziękuję, bardzo dziękuję! — i błogosławię was. I proszę, miejcie również miłosierdzie, by modlić się za mnie. Dziękuję.