Dzień dobry wam wszystkim, drodzy Bracia i Siostry!
Pozwólcie, że zwrócę się do was w ten sposób, jak brat w wierze dla tych, którzy wierzą w Chrystusa, i jak brat dla was wszystkich, w imię wspólnych poszukiwań religijnych i przynależności do tej samej rodziny ludzkiej. Ludzkość pod względem jej religijnego dążenia można porównać do wspólnoty wędrowców, przemierzających ziemię ze wzrokiem skierowanym ku niebu. Znamienne w tym względzie jest to, jak wyraził się o Mongolii pewien wierzący człowiek, który przybył z daleka — napisał, że podróżował tam, «nie widząc nic poza niebem i ziemią» (Wilhelm z Rubruk, Opis podróży, przeł. Mikołaj Olszewski, xiii /3, Kęty 2007, 63). Niebo, tak przejrzyste, tak błękitne, rzeczywiście obejmuje tutaj rozległą i imponującą ziemię, przywołując dwa podstawowe wymiary ludzkiego życia: ziemski, na który składają się relacje z innymi, i niebiański, polegający na poszukiwaniu Innego, który nas przewyższa. Krótko mówiąc, Mongolia przypomina o tym, że my wszyscy — pielgrzymi i wędrowcy — musimy wznosić spojrzenie w górę, aby znaleźć kurs naszej wędrówki na ziemi.
Dlatego cieszę się, że jestem z wami na tym ważnym spotkaniu. Serdecznie dziękuję każdemu i każdej z was za obecność i za wszystkie wystąpienia, które wzbogaciły wspólną refleksję. Już sam fakt, że jesteśmy razem w tym samym miejscu, jest przesłaniem: tradycje religijne w swojej oryginalności i różnorodności stanowią ogromny potencjał dobra w służbie społeczeństwa. Gdyby ci, którzy rządzą narodami, wybrali drogę spotkania i dialogu z innymi, z pewnością przyczyniliby się w decydujący sposób do zakończenia konfliktów, które nadal przynoszą cierpienie tak wielu narodom.
Okazję do tego spotkania w celu wzajemnego poznania się i ubogacenia stwarza nam umiłowany naród mongolski. Może się on poszczycić historią współistnienia przedstawicieli różnych tradycji religijnych. Warto przypomnieć szlachetne świadectwo starożytnej stolicy imperium, Karakorum, gdzie znajdowały się miejsca kultu należące do różnych wyznań, świadczące o godnej pochwały harmonii. Harmonia — chciałbym podkreślić to słowo, mające posmak typowo azjatycki. Oznacza szczególną relację, jaka tworzy się między różnymi rzeczywistościami, bez narzucania i ujednolicania, ale z poszanowaniem różnic i z korzyścią dla życia wspólnego. Zadaję sobie pytanie: kto bardziej niż ludzie wierzący jest powołany do pracy na rzecz harmonii wszystkich?
Bracia, siostry, społeczne znaczenie naszej religijności można ocenić na podstawie tego, w jakim stopniu potrafimy żyć w harmonii z innymi pielgrzymami na ziemi i w jakim stopniu potrafimy szerzyć tę harmonię tam, gdzie żyjemy. W istocie każde ludzkie życie, a tym bardziej każdą religię trzeba «mierzyć» na podstawie altruizmu — nie altruizmu abstrakcyjnego, ale konkretnego, który wyraża się w poszukiwaniu drugiego i wielkodusznej współpracy z drugim, ponieważ «człowiek mądry raduje się z dawania i jedynie to go uszczęśliwia» (The Dhammapada: The Buddha’s Path of Wisdom, Sri Lanka 1985, n. 177; por. Dz 20, 35). Modlitwa zainspirowana Franciszkiem z Asyżu brzmi: «abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść; wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda; jedność, tam gdzie panuje rozłam». Altruizm buduje harmonię, a tam, gdzie jest harmonia, jest zrozumienie, jest dobrobyt, jest piękno. Co więcej, harmonia jest być może najbardziej odpowiednim synonimem piękna. Natomiast zamknięcie, jednostronne narzucanie, fundamentalizm i przymus ideologiczny rujnują braterstwo, podsycają napięcia i zagrażają pokojowi. Piękno życia jest owocem harmonii — jest wspólnotowe, wzrasta dzięki życzliwości, słuchaniu i pokorze. I to pojmuje czyste serce, ponieważ «prawdziwe piękno tkwi w czystości serca» (M.K. Gandhi, Il mio credo, il mio pensiero, Roma 2019, 94).
Religie są powołane do oferowania światu tej harmonii, której nie może dać sam postęp techniczny, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo, że mając na względzie ziemski, horyzontalny wymiar człowieka, zapomni o niebie, dla którego zostaliśmy stworzeni. Siostry i bracia, jesteśmy tu dzisiaj razem jako pokorni spadkobiercy starożytnych szkół mądrości. Spotykając się, zobowiązujemy się do dzielenia się wielkim dobrem, jakie otrzymaliśmy, aby ubogacać ludzkość, która w swojej wędrówce jest często zdezorientowana przez krótkowzroczną pogoń za zyskiem i dobrobytem. Często nie potrafi znaleźć właściwej drogi — zwrócona jedynie ku korzyściom doczesnym, w końcu rujnuje nawet ziemię, myląc postęp z regresem, jak pokazują liczne niesprawiedliwości, konflikty, dewastacje środowiska, prześladowania, tak częste odrzucanie ludzkiego życia.
Azja ma w tym względzie bardzo wiele do zaoferowania, a Mongolia, która leży w sercu tego kontynentu, strzeże wielkiego dziedzictwa mądrości, do którego powstania przyczyniły się rozpowszechnione tu religie; i chciałbym zachęcić wszystkich do odkrywania go i docenienia. Ograniczę się do wymienienia, nie wchodząc w szczegóły, dziesięciu aspektów tego dziedzictwa mądrości. Dziesięć aspektów: dobra relacja z tradycją pomimo pokus konsumpcjonizmu; szacunek dla starszych i przodków — jak bardzo potrzebujemy dziś przymierza pokoleniowego między nimi a najmłodszymi, dialogu między dziadkami i wnukami! A poza tym troska o środowisko, nasz wspólny dom, kolejna niezwykle aktualna potrzeba — jesteśmy w niebezpieczeństwie. Ponadto: wartość milczenia i życia wewnętrznego, duchowego antidotum na tak wiele bolączek dzisiejszego świata. Następnie zdrowe poczucie umiarkowania; wartość gościnności; zdolność opierania się przywiązaniu do rzeczy; solidarność, która wynika z kultury więzi międzyludzkich; docenianie prostoty. I wreszcie, pewien egzystencjalny pragmatyzm, zmierzający do wytrwałego poszukiwania dobra jednostki i społeczności. Te dziesięć aspektów to niektóre elementy dziedzictwa mądrości, które ten kraj może zaoferować światu.
A odnośnie do waszych zwyczajów, jak już mówiłem, gdy przygotowywałem się do tej podróży, zafascynowały mnie tradycyjne domy, poprzez które lud mongolski ujawnia mądrość ugruntowaną na przestrzeni tysiącleci historii. Jurta stanowi bowiem ludzką przestrzeń — w niej toczy się życie rodziny, jest miejscem przyjaznego biesiadowania, spotkań i dialogu, gdzie nawet gdy jest tłoczno, potrafi się znaleźć miejsce dla kogoś innego. Jest to również konkretny punkt odniesienia, łatwy do rozpoznania na rozległych obszarach mongolskiego terytorium; jest to powód do nadziei dla tych, którzy zgubili drogę — jeśli jest jurta, to jest życie. Jest zawsze otwarta, gotowa na przyjęcie przyjaciela, ale także podróżnego, a nawet cudzoziemca, aby zaoferować mu parującą herbatę, która pozwala odzyskać siły w chłodzie zimy, lub świeże zsiadłe mleko, które daje orzeźwienie w upalne letnie dni. Doświadczyli tego również katoliccy misjonarze, pochodzący z innych krajów, którzy są tu przyjmowani jak pielgrzymi i goście, i wchodzą łagodnie w ten świat kulturowy, by dawać pokorne świadectwo Ewangelii Jezusa Chrystusa.
Ale oprócz przestrzeni ludzkiej jurta przywołuje na myśl zasadniczą otwartość na boskość. Duchowy wymiar tego mieszkania jest sugerowany przez otwór w górze, jedyny punkt, przez który wpada światło, w formie świetlika z segmentami. W ten sposób wnętrze staje się wielkim zegarem słonecznym, w którym światło i cień gonią się, wyznaczając godziny dnia i nocy. Jest w tym piękna lekcja — poczucie upływającego czasu pochodzi z góry, a nie ze zwykłego toku działalności doczesnej. W pewnych okresach roku promień, przenikający z góry, oświetla domowy ołtarz, przypominając o prymacie życia duchowego. Ludzka koegzystencja, która toczy się w tej okrągłej przestrzeni, jest w ten sposób stale odsyłana do jej powołania wertykalnego, do jej powołania transcendentnego i duchowego.
Pojednana i zamożna ludzkość, do której promowania, jako przedstawiciele różnych religii, się przyczyniamy, jest symbolicznie reprezentowana przez to harmonijne bycie razem, otwarte na transcendencję, w której zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości i pokoju znajduje inspirację i fundament w relacji z boskością. Tutaj, drogie siostry i drodzy bracia, nasza odpowiedzialność jest wielka, zwłaszcza w tej godzinie dziejów, ponieważ nasze zachowanie ma potwierdzać w czynach nauczanie, które głosimy; nie może mu zaprzeczać, stając się przyczyną zgorszenia. Nie można zatem mylić wiary z przemocą, sakralności z narzucaniem, życia religijnego z sekciarstwem. Niech pamięć o cierpieniach znoszonych w przeszłości — myślę zwłaszcza o wspólnotach buddyjskich — daje siłę do przekształcania mrocznych ran w źródła światła, głupoty przemocy w mądrość życia, zła, które rujnuje, w dobro, które buduje. Oby tak było z nami, entuzjastycznymi uczniami naszych duchowych mistrzów i rzetelnymi sługami ich nauk, gotowymi ofiarować ich piękno tym, którym towarzyszymy, jako życzliwi towarzysze drogi. Oby to było prawdą, ponieważ w społeczeństwach pluralistycznych, które wierzą w wartości demokratyczne, takich jak Mongolia, każda instytucja religijna, należycie uznana przez władze cywilne, ma obowiązek, a przede wszystkim prawo do oferowania tego, czym jest i w co wierzy, z poszanowaniem sumienia innych i mając na celu większe dobro wszystkich.
W związku z tym chciałbym was zapewnić, że Kościół katolicki chce iść tą drogą, mocno wierząc w dialog ekumeniczny, w dialog międzyreligijny i w dialog kulturowy. Jego wiara opiera się na odwiecznym dialogu między Bogiem a ludzkością, wcielonym w osobę Jezusa Chrystusa. Z pokorą i w duchu służby, jaki ożywiał życie Nauczyciela, który przyszedł na świat nie po to, «aby Mu służono, lecz żeby służyć» (Mk 10, 45), Kościół ofiarowuje dzisiaj skarb, jaki otrzymał, każdej osobie i każdej kulturze, zachowując postawę otwartości i wsłuchując się w to, co mają do zaoferowania inne tradycje religijne. Dialog nie jest bowiem sprzeczny z przepowiadaniem — nie niweluje różnic, lecz pomaga je zrozumieć, zachowuje ich oryginalność i umożliwia ich konfrontację w celu szczerego i wzajemnego ubogacania. W ten sposób można odnaleźć w ludzkości pobłogosławionej przez Niebo klucz do podążania na ziemi. Bracia i siostry, mamy wspólne pochodzenie, które przyznaje nam wszystkim tę samą godność, i mamy wspólną drogę, którą możemy przebyć tylko razem, mieszkając pod tym samym niebem, które nas otacza i oświetla.
Bracia i siostry, nasze dzisiejsze spotkanie tutaj jest znakiem, że nadzieja jest możliwa. Nadzieja jest możliwa. W świecie rozdartym przez walki i niezgodę może to wydawać się utopią. A jednak największe przedsięwzięcia zaczynają się w ukryciu, prawie niezauważalne. Wielkie drzewo rodzi się z małego nasienia ukrytego w ziemi. A jeśli «zapach kwiatów rozprzestrzenia się tylko z wiatrem, to woń tego, kto żyje według cnót, rozchodzi się we wszystkich kierunkach» (por. Dhammapada, n. 54). Sprawmy, aby ta pewność rozkwitła, aby nasze wspólne wysiłki na rzecz dialogu i budowania lepszego świata nie poszły na marne. Pielęgnujmy nadzieję. Jak powiedział pewien filozof: «Każdy stał się wielki w zależności od tego, czego oczekiwał. Jeden stał się wielki, gdyż oczekiwał rzeczy możliwych; inny — gdyż oczekiwał rzeczy wiecznych, ale ten, co oczekiwał rzeczy niemożliwych, stał się większy nad innych» (S.A. Kierkegaard, Bojaźń i drżenie, tłum. Jarosław Iwaszkiewicz, Warszawa 1982, s. 14). Niech modlitwy, które wznosimy do nieba, i braterstwo, którym żyjemy na ziemi, karmią nadzieję; niech będą prostym i wiarygodnym świadectwem naszej religijności, wspólnego podążania ze wzrokiem skierowanym ku górze, harmonijnego zamieszkiwania świata — nie zapominajmy słowa «harmonia» — jako pielgrzymi, powołani do zachowywania domowej atmosfery dla wszystkich. Dziękuję.