· Watykan ·

Nadzieja, radość a zadanie polityki

Pope Francis greets children during a two-day 'General States of Birth' conference in Rome on May ...
22 czerwca 2023

Szarość jest przeciwieństwem zieleni. Nie tylko i nie tyle dlatego, że szarość jest kolorem cementu i asfaltu, podczas gdy zieleń to przyroda, trawa, drzewa…, ale dlatego, że zieleń jest barwą nadziei, podczas gdy monotonia, smutek, rezygnacja cechują szarą egzystencję. Zieleń była kolorem, jakim Papież Franciszek «zabarwił» Stany Generalne dotyczące dzietności, z których rozległo się wołanie w związku z sytuacją, w jakiej pogrążają się Włochy w «kwestii» liczby narodzin. Jeśli fakt staje się kwestią, jeśli powstają instytucje, żeby obserwować dane zjawisko, oznacza to, że sprawy nie mają się dobrze i że już jest za późno. Nadzieja jest ulubionym słowem Papieża, które chciał «przekazać» wszystkim uczestnikom Stanów Generalnych, bowiem, jak stwierdził: «Wyzwanie, jakim jest przyrost naturalny, to sprawa nadziei».

Każdy kryzys — polityczny, społeczny, gospodarczy — jest zawsze przede wszystkim kryzysem duchowym. Toteż niewątpliwie polityka będzie mogła, będzie musiała znaleźć odpowiednie środki, aby starać się zmienić trend i przekształcić obecnie panującą demograficzną zimę w wiosnę, a istotą problemu jest to, na co wskazał Papież — przejście od szarości do zieleni, przemiana smutku i samotności w solidarność i nadzieję. Nadzieję, która, przestrzegł Papież, «nie jest, jak często się myśli, optymizmem, nie jest nieokreślonym pozytywnym odczuciem co do przyszłości. Nie jest złudzeniem czy emocją, jaką odczuwasz, nie; jest konkretną cnotą. Jest życiową postawą. I wiąże się z konkretnymi decyzjami. Nadzieja karmi się zaangażowaniem wszystkich na rzecz dobra, wzrasta, kiedy czujemy się uczestnikami i angażujemy się, by nadać sens naszemu życiu oraz życiu innych».

Nadzieja wiąże się z innymi i ich losem. Jest po trosze jak szczęście, według dobrej definicji amerykańskiego biskupa Fultona Sheena: «Szczęścia nie osiąga się przez gorączkową pogoń za nim, ale przychodzi ono niespodziewanie do tego, kto pragnie uszczęśliwiać innych».

Szczęście to drugie słowo, które Papież, wraz z nadzieją, chciał przekazać w swoim przemówieniu, wzywając politykę, aby była na miarę pragnienia kryjącego się w sercu ludzi, pragnienia, którego «poprzeczki» nie należy nigdy obniżać, «zadowalając się prywatnymi i miernymi substytutami». Ograniczanie horyzontu życiowego do życia «substytutami» rodzi smutek, oddziela nas od naszego pragnienia szczęścia, a «kiedy jesteśmy smutni, szarzy, bronimy się, zamykamy się i postrzegamy wszystko jako zagrożenie. Otóż dzietność, podobnie jak gościnność, których nie należy nigdy sobie przeciwstawiać, bo są dwiema stronami tego samego medalu, są wskaźnikiem szczęścia w społeczeństwie. Społeczność szczęśliwa w sposób naturalny rozwija pragnienia rodzenia i integrowania, przyjmowania, podczas gdy społeczeństwo nieszczęśliwe sprowadza się do sumy jednostek, które usiłują bronić za wszelką cenę tego, co posiadają. I często zapominają się uśmiechać».

Słowa Papieża ukazują politykom konkretne rozdroże i domagają się zdania sprawy z wizji społeczeństwa — z jednej strony «suma indywiduów», z drugiej społeczność składająca się z osób. Bez zaburzania całej tradycji personalizmu chrześcijańskiego wyraźna jest jednak różnica między osobą, będącą siecią relacji, a jednostką, która, przeciwnie, jest odrębna, oddzielona, wyizolowana. Na tym polega zadanie polityków, którzy odnośnie do konkretnej kwestii kryzysu dzietności muszą zawsze pamiętać o rozróżnieniu, jakie czynił De Gasperi, między politykiem a mężem stanu — pierwszy zaabsorbowany jest myśleniem o najbliższych wyborach, drugi — o przyszłych pokoleniach.

Andrea Monda