Jednym ze świąt liturgicznych jest święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Papież Benedykt xvi zaproponował episkopatom poszczególnych krajów, by — upamiętniając Rok Kap-łański — wprowadziły to święto do kalendarzy liturgicznych swoich diecezji, tak by, pomiędzy uroczystością Zesłania Ducha Świętego i Trójcy Przenajświętszej, oddzielnym świętem wielbić kapłaństwo Chrystusa, a także uświadomić wszystkim chrześcijanom ich powołanie do kapłaństwa wspólnego, w które zostali włączeni od momentu chrztu świętego i które — jak uczy Katechizm — polega na uświęcaniu świata, consecratio mundi, poprzez codzienne ofiarowywanie swojego życia Panu. «Wszystkie bowiem (...) uczynki, modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek ducha i ciała (…), a nawet utrapienia życia, jeśli są cierpliwie znoszone, stają się duchowymi ofiarami, miłymi Bogu, przez Jezusa Chrystusa (…). W ten sposób ludzie świeccy, jako pobożnie działający wszę-dzie czciciele Boga, właśnie świat uświęcają dla Niego» ( kkk , 901).
To piękna misja każdego chrześcijanina, którą warto innym i sobie samemu uświadamiać. Dzięki temu codzienne życie staje się bardziej zrównoważone i ma głębszy sens. Łatwiej też wtedy znosić owe «utrapienia», które są częścią życia, choć trudną, to jednak nie niepotrzebną, bo pomagają we własnym uświęceniu i w uświęcaniu innych.
To święto jest też okazją do rachunku sumienia, który może zrobić sobie każdy biskup, ksiądz i diakon, a więc ci, którzy realizują swoje powołanie w kapłaństwie hierarchicznym.
Warto dobrze zapamiętać te dwa określenia Chrystusa Kapłana, które są w nazwie dzisiejszego święta. On jest Najwyższym Kapłanem, to znaczy, że nikt z nas nie jest wyższy od Niego. Moje kapłaństwo ma być służebne, uniżone i pokorne. Ciągle i ciągle przypomina nam o tym Papież Franciszek. Nie mogę chcieć być wyższy od Chrystusa. Bo On jest Najwyższy! «Tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Jedyny, tylko Tyś Najwyższy. Jezu Chryste», śpiewamy w mszalnym Gloria.
Ludzie czasem skarżą się, że zostali źle potraktowani przez księdza. Mówią o arogancji. Boją się pójść do kancelarii, bo spotkają tam władcę, pana, który zacznie od wymagań, nie wyjaśniwszy, dlaczego je stawia, będzie żądał najpierw dokumentów, czepiał się detali, wystawi cennik. Zainkasuje!
Trudno wtedy budować więzi. Warto patrzeć, jak ludzie na nas — księży — reagują. Do Chrystusa lgnęli, zwłaszcza grzesznicy, ludzie zmarginalizowani, chcieli z Nim być, chcieli Go słuchać. Jeśli ludzie boją się do mnie podejść, boją się zadać pytanie, podzielić swoimi wątpliwościami, boją się odezwać, to trzeba siebie pytać: dlaczego? Czy może coś jest nie tak ze mną? Może coś w moim stylu posługi jest rażąco inne niż w tej, której obrazem jest Chrystus, Najwyższy Kapłan.
Wyniosłość kapłana wzglę-dem drugiego człowieka jest szczególnie dotkliwa w konfesjonale. W Misericordiae vultus Papież Franciszek daje nam swoistą lekcję spowiednictwa. «Każdy spowiednik — pisze — powinien przyjmować wiernych jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym: ojciec, który wybiega na spotkanie syna, pomimo że roztrwonił on jego majątek. Spowiednicy mają objąć skruszonego syna, który wraca do domu, i wyrazić radość z tego, że się odnalazł. Niestrudzenie będą również szli do drugiego syna, który pozostał na zewnątrz i nie potrafi się ucieszyć, aby mu wytłumaczyć, że jego surowy osąd jest niesprawiedliwy i nie ma sensu w obliczu miłosierdzia Ojca, które nie zna granic. Nie będą zadawać zbędnych pytań, lecz jak ojciec z przypowieści przerwą mowę przygotowaną przez syna marnotrawnego, ponieważ potrafią dostrzec w sercu każdego penitenta wołanie o pomoc i prośbę o przebaczenie. Jednym słowem, spowiednicy są wezwani, aby byli zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji i pomimo wszystko znakiem prymatu miłosierdzia».
Wyniosły sposób traktowania ludzi rzadko kiedy podyktowany jest prawdziwą żarliwością i troską o zbawienie człowieka, nawet jeśli tak jest uzasadniany. Częściej jest on wynikiem deficytów osobowych i osobistych księdza, których nie uświadomił sobie albo które w sobie maskuje i od których ucieka, jest wynikiem jego samotności, nieprzeżytej ża-łoby, porażek, z których nie wyciągnął wniosków. Bywa także owocem zwyczajnego nielubienia siebie samego. A jak ktoś nie lubi siebie, trudno, żeby lubił i szanował innych.
Kapłaństwo Chrystusa jest przygarniające. On nas przygarnia, nie aniołów przygarnia, ale przygarnia człowieka, jak mówi List do Hebrajczyków (por. 2, 11. 16). Przygarnia każdego i wszystkich. «Chrystusowe kapłaństwo (…), powie Sobór Watykański ii , skierowane jest do wszystkich ludów i do wszystkich czasów i nie jest skrępowane żadnymi ograniczeniami krwi, narodu lub wieku» ( dk , 10). To jest niezwykłe! Nic Chrystusa nie krępuje, ani w nas, ani wokół nas. Nic nie krępuje Jego pragnienia, by nas przygarnąć. Bo On jest pełen miłosierdzia!
Kapłaństwo Chrystusa jest nie tylko jedyne. Jest ono także wieczne. Tylko Jego kap-łaństwo jest wieczne. On jest Alfą i Omegą, jak wyznajemy to każdego roku na rozpoczęcie celebracji Wigilii Paschalnej. Do Niego należy czas i wieczność. Do Niego należało pierwsze i będzie należało ostatnie słowo w dziejach świata i w naszych osobistych dziejach.
My nie jesteśmy wieczni. Ja nie jestem wieczny, jestem śmiertelny. Uświadomienie sobie tego daje człowiekowi dużo wewnętrznej radości i pokoju, pomaga spokojniej spojrzeć na kapłańskie starzenie się, na choroby, oznaki umierania. Daje też poczucie sensu, że moje dobre kapłańskie wysiłki, nawet jeśli nie przynoszą widocznych i namacalnych owoców, nie są bezsensowne. Przeciwnie: mają sens, bo są już teraz włączone w wielką wieczność Boga.
Namiastką tego jest każda Eucharystia, którą codziennie mamy łaskę sprawować. Ona jest zadatkiem przyszłej chwały i przedsmakiem wieczności. Biorąc codziennie do ręki kielich z Krwią Chrystusa, czekamy na moment, kiedy będziemy mogli pić go nowy, razem z Nim, w królestwie Ojca. Nasze kapłaństwo nie będzie już wtedy istniało. Jego tak, bo jest wieczne!
Jezu, Kapłanie wierny,
Jezu, Kapłanie miłosierny,
Jezu, Kapłanie dobroczynny,
Jezu, Kapłanie pałający gorliwością o Boga i ludzi, zmiłuj się nad nami!
Abp Adrian J. Galbas sac