W sobotę 29 października Papież przyjął na audiencji w Auli Pawła vi młodzież z Włoskiej Akcji Katolickiej. Poniżej zamieszczamy przemówienie, które do nich wygłosił.
Drodzy Młodzi z Akcji Katolickiej, dzień dobry, witajcie!... Przynajmniej umiecie robić raban, to już jest coś, naprzód!
Dziękuję krajowemu prezesowi za jego słowa.
Powiem wam od razu, że bardzo cenię sobie to, że ważna jest dla was parafia. Również dla mnie jest ważna! Parafia. Jest ruch, jest obrót spraw… Parafia — korzeń tkwi w parafii. Lecz ja jestem z innego pokolenia. Urodziłem się i dorastałem w odmiennym kontekście społecznym i kościelnym, kiedy parafia — wraz z jej proboszczem — była głównym punktem odniesienia dla życia ludzi: niedzielna Msza św., katecheza, sakramenty… Rzeczywistość społeczno-kulturowa, w jakiej wy żyjecie, bardzo się zmieniła, wiemy o tym; i już od jakiegoś czasu — najpierw w innych krajach, później także we Włoszech — misja Kościoła została przemyślana na nowo, zwłaszcza parafia. Jednak w tym wszystkim jest jedna zasadnicza sprawa — dla nas, dla mnie i dla was, dla naszej drogi wiary i wzrastania życie parafii było i jest ważne, niezastąpione. Jest to «normalne» środowisko, w którym nauczyliśmy się słuchać Ewangelii, poznawać Pana Jezusa, świadczyć bezinteresownie posługę, modlić się we wspólnocie, dzielić się projektami i inicjatywami, czuć się częścią świętego ludu Bożego…
Wy doświadczaliście tego wszystkiego również za pośrednictwem Akcji Katolickiej, czyli członkostwa w stowarzyszeniu, które jest, by tak się wyrazić, «splecione» z doświadczeniem wspólnoty parafialnej. Niektórzy z was, jak sądzę, należeli do grupy acr , Akcji Katolickiej Dzieci; a już tam można się bardzo dużo nauczyć odnośnie do tego, co znaczy być częścią wspólnoty chrześcijańskiej — uczestniczyć, dzielić się, współpracować i razem się modlić…
To jest bardzo ważne — uczenie się poprzez doświadczenie, że w Kościele wszyscy jesteśmy braćmi ze względu na chrzest; że wszyscy jesteśmy protagonistami i spoczywa na nas odpowiedzialność; że mamy różne dary, a wszystkie dla dobra wspólnoty; że życie jest powołaniem, postępowaniem za Jezusem; że wiara jest darem, którym należy obdarowywać, darem, o którym trzeba dawać świadectwo. A poza tym także, że chrześcijanin interesuje się rzeczywistością społeczną i wnosi swój wkład; że naszym mottem nie jest: «nie obchodzi mnie to», ale «zależy mi!». Uważajcie, miejcie się na baczności, bo groźniejsza od raka jest choroba obojętności u ludzi młodych. Proszę, uważajcie! Nauczyliśmy się, że nędza ludzka nie jest losem, pisanym niektórym pechowcom, ale prawie zawsze owocem niesprawiedliwości, którą trzeba wykorzenić. I tak dalej, nauczyliśmy się tego wszystkiego. Te realia życia często poznaje się w parafii i w Akcji Katolickiej. Jakże wielu młodych ludzi uformowało się w tej szkole! Jakże wielu dawało swoje świadectwo zarówno w Kościele, jak i w społeczeństwie, w różnych powołaniach, a zwłaszcza jako wierni świeccy, którzy zachowywali jako dorośli i jako osoby starsze ten styl życia, który dojrzał za młodu w parafii.
Zatem, drodzy młodzi, należymy do różnych pokoleń, ale wspólna jest nam miłość do Kościoła i umiłowanie parafii, która jest Kościołem pośród domów, pośród ludu. I na podstawie tego umiłowania chciałbym podzielić się z wami pewnymi spostrzeżeniami, starając się zestroić z waszą drogą i waszym zaangażowaniem.
Przede wszystkim chcecie się przyczynić do tego, aby Kościół rozwijał się pod względem braterstwa. Dziękuję wam! Co do tego doskonale się zgadzamy. Tak, ale jak to robić? Przede wszystkim nie przerażajcie się, jeśli — jak zauważyliście — widzicie, że we wspólnotach raczej słaby jest wymiar wspólnotowy. Jest on bardzo ważny, ale nie przerażajcie się, gdyż jest to kwestia społeczna, która pogłębiła się przez pandemię. Dzisiaj zwłaszcza ludzie młodzi ogromnie się różnią w porównaniu z tymi sprzed 50 lat — nie ma już chęci organizowania zebrań, debat, zgromadzeń… Pod pewnym względem jest to dobre, również dla was — Akcja Katolicka nie powinna być «Sesją» Katolicką!, a Kościół nie rozwija się poprzez zebrania! Jednak, z drugiej strony, indywidualizm, zamykanie się w sferze prywatnej albo w małych grupach, tendencja do utrzymywania relacji «na odległość» zarażają także wspólnoty chrześcijańskie. Jeżeli się sobie przyjrzymy, wszyscy jesteśmy po trosze pod wpływem tej kultury egoistycznej. A zatem trzeba reagować, i również wy możecie to robić, zaczynając od pracy nad sobą.
A mówię «pracy», gdyż jest to droga trudna, wymagająca konsekwencji. Braterstwa nie można improwizować i nie buduje się go tylko emocjami, sloganami, wydarzeniami… Nie, braterstwo to praca nad sobą, którą każdy podejmuje razem z Panem, z Duchem Świętym, który tworzy harmonię pośród różnorodności. Radzę wam, żebyście przeczytali część adhortacji Christus vivit, zatytułowaną Drogi braterstwa. Jest to parę numerów — od 163 do 167. Christus vivit, Drogi braterstwa. Pamiętajcie, przeczytajcie to. Punktem wyjścia jest wyjście poza własne «ja», żeby otworzyć się na innych i wyjść im na spotkanie (por. n. 163). To sprawia Duch zmartwychwstałego Jezusa — wyprowadza nas poza nas samych, otwiera nas na spotkanie. Uwaga! To nie jest alienacja, nie, to jest relacja, w której się rozpoznajemy i wzrastamy razem. Podstawową dla nas rzeczywistością jest to, że w Kościele ten ruch przeżywamy w Chrystusie, poprzez Eucharystię — On wychodzi poza siebie i przychodzi do nas, abyśmy wyszli poza nas samych i zjednoczyli się z Nim, a w Nim odnajdujemy się w komunii nowej, wolnej, bezinteresownej, ofiarniczej. Braterstwo w Kościele jest oparte na Chrystusie, na Jego obecności w nas i pośród nas. Dzięki Niemu przyjmujemy siebie nawzajem, znosimy się — miłość chrześcijańską buduje się na znoszeniu siebie nawzajem — i sobie przebaczamy jedni drugim. Na tym poprzestanę. Wy rozumiecie mnie dobrze, to są sprawy, którymi żyjecie, są waszą, naszą radością!
A teraz skupię się na sprawie, która jest, według mnie, jakby najpoważniejszą chorobą we wspólnocie parafialnej — obmawianie. Obmawianie, które zawsze stosuje się jako narzędzie kariery, promocji, autopromocji — oszkalowanie kogoś innego, żebym ja poszedł naprzód. Proszę was, obmawianie nie jest chrześcijańskie, jest diabelskie, dlatego że dzieli. Wy, młodzi, bądźcie czujni, proszę. Zostawmy to starym pannom… Nigdy nie należy obmawiać drugiego. A jeśli masz coś przeciwko drugiemu, idź i powiedz mu to w twarz; bądź mężczyzną, bądź kobietą — zawsze w twarz. Niekiedy otrzymasz cios, ale powiedziałeś prawdę, powiedziałeś ją w twarz z braterską miłością. Proszę, ukryte krytyki to sprawy diabelskie. Jeżeli chcecie krytykować, wszyscy razem, krytykujcie się między sobą, ale nie na zewnątrz, przeciwko wam.
I na podstawie tego, co powiedziałem, staje się zrozumiałe, w jakim sensie chrześcijanie stają się «zaczynem» w społeczeństwie — jeżeli chrześcijanin jest w Chrystusie, jeżeli jest bratem w Panu, jeżeli jest ożywiany przez Ducha, siłą rzeczy jest zaczynem tam, gdzie żyje — zaczynem człowieczeństwa, bowiem Jezus Chrystus jest Człowiekiem doskonałym, a Jego Ewangelia jest siłą humanizującą. Bardzo mi się podoba wyrażenie, którego używacie: «Być urobionym w tym świecie». Jest to zasada wcielenia, droga Jezusa — wnoszenie nowego życia od środka, nie z zewnątrz, nie, od środka. Jednak pod jednym warunkiem, który może się wydawać oczywisty, ale taki nie jest — że zaczyn będzie zaczynem, że sól będzie solą, że światło będzie światłem. A jeżeli zaczyn jest czymś innym, nie jest dobrze; jeżeli sól jest czymś innym, nie jest dobrze; jeżeli światło jest ciemnością, nie jest dobrze. W przeciwnym razie, jeżeli żyjąc w świecie, przyjmujemy ducha świata, tracimy nowość Chrystusa i nie mamy już nic do powiedzenia ani do dania. I tutaj nasuwa się trafne inne wasze wyrażenie, które mnie uderzyło: «bycie ludźmi młodymi wierzącymi odpowiedzialnymi wiarygodnymi». To właśnie mówi Jezus, kiedy z jednej strony stwierdza: «Wy jesteście solą ziemi», a zaraz po tym ostrzega: uważajcie, żeby nie utracić smaku! (por. Mt 5, 13). «Ten kiedy był młodym chłopcem, młodą dziewczyną, był porządny, była porządna, należeli do Akcji Katolickiej, szli naprzód, wszędzie… Teraz jest letni, letnia, jest osobą, której nie słychać, osobą duchowo nudną i znudzoną, która nie ma siły nieść dalej Ewangelii». Uważajcie — niech sól pozostanie solą, niech zaczyn pozostanie zaczynem, niech światło pozostanie światłem!
Młodzi wierzący, odpowiedzialni i wiarygodni — tego wam życzę. Również to mogłoby się stać formułką, «wyrażeniem». Jednak tak nie jest, bowiem te słowa są ucieleśnione w świętych, w młodych świętych! Matka Kościół wskazuje nam ich wielu, pomyślmy — by ograniczyć się tylko do niektórych Włochów — o Franciszku i Klarze z Asyżu, o Róży z Viterbo, Gabrielu od Matki Bożej Bolesnej, Dominiku Savio, Gemmie Galgani, Marii Goretti, Piotrze Jerzym Frassatim, Klarze Badano, Karolu Acutisie. Oni uczą nas, co znaczy być zaczynem, być w świecie, nie ze świata. Piotr Jerzy Frassati był aktywnym i pełnym zapału członkiem Włoskiej Akcji Katolickiej, zwłaszcza fuci , i pokazuje, że można być młodym człowiekiem wierzącym, odpowiedzialnym wiarygodnym, wierzącym szczęśliwym, uśmiechniętym. Biada młodym z miną pogrzebową — stracili wszystko.
Drodzy przyjaciele i przyjaciółki, byłoby wiele spraw, którymi moglibyśmy się podzielić na temat życia w parafii i na temat świadectwa w społeczeństwie. Nie mamy jednak na to czasu — nie mamy też cierpliwości, żeby dalej mówić! — Chciałbym dodać tylko jedną sugestię, którą przywodzi mi na myśl fakt, że październik jest miesiącem Różańca świętego: uczcie się od Maryi Dziewicy zachowywać i rozważać w waszym sercu życie Jezusa, tajemnice Jezusa. Przeglądajcie się każdego dnia w radosnych, świetlanych, bolesnych i chwalebnych wydarzeniach Jego życia, a one pozwolą wam przeżywać zwykłe sprawy w sposób nadzwyczajny, to znaczy z nowością Ducha, z nowością Ewangelii.
Dziękuję za to, że przyszliście i dziękuję za wasze świadectwo! Idźcie naprzód z radością i odwagą. Z serca błogosławię wam i wszystkim młodym z Akcji Katolickiej. Dobrego podążania w waszych parafiach i bądźcie wmieszani niczym zaczyn w świecie! I proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Dziękuję!