· Watykan ·

28 września

Elementy rozeznania. Zażyłość z Panem

 Elementy rozeznania. Zażyłość z Panem  POL-010
31 października 2022

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Kontynuujemy katechezy na temat rozeznania — bowiem temat rozeznania jest bardzo ważny, żeby wiedzieć, co dzieje się w naszym wnętrzu; co do uczuć i idei musimy rozeznawać, skąd pochodzą, dokąd mnie prowadzą, do jakiej decyzji — i dziś skupimy się na pierwszym z jego elementów konstytutywnych, mianowicie modlitwie. Aby dokonać rozeznania, trzeba być w pewnym środowisku, w stanie modlitwy.

Modlitwa jest niezbędną pomocą w rozeznawaniu duchowym, zwłaszcza kiedy dotyczy uczuć, pozwalając nam zwracać się do Boga z prostotą i poufale, tak jak mówi się do przyjaciela. Jest to umiejętność wyjścia poza myśli, wejścia w zażyłą relację z Panem, z serdeczną spontanicznością. Sekretem życia świętych jest zażyłość i poufna relacja z Bogiem, które w nich wzrastają i sprawiają, że coraz łatwiej jest rozpoznać to, co Jemu miłe. Prawdziwa modlitwa to zażyłość i poufałość w relacji z Bogiem. Nie jest nią recytowanie modlitw jak papuga, bla bla bla, nie. Prawdziwa modlitwa to owa spontaniczność i serdeczność względem Pana. Ta zażyłość przezwycięża lęk lub wątpliwość, że może Jego wola nie służy naszemu dobru, pokusę, która niekiedy przenika  nasze myśli i powoduje, że serce staje się niespokojne i niepewne, albo nawet zgorzkniałe.

Rozeznanie nie zakłada absolutnej pewności — nie jest to chemicznie czysta metoda, nie wymaga absolutnej pewności, ponieważ dotyczy życia, a życie nie jest zawsze logiczne, ma wiele aspektów, których nie da się zamknąć w jednej tylko kategorii myślowej. Chcielibyśmy dokładnie wiedzieć, co należy robić, a jednak nawet gdy tak bywa, i tak nie zawsze postępujemy konsekwentnie. Ileż razy również my doświadczyliśmy tego, co opisuje apostoł Paweł, który mówi: «Nie czynię (…) dobra, którego chcę, ale czynię właśnie zło, którego nie chcę» (Rz 7, 19). Nie jesteśmy tylko rozumem, nie jesteśmy maszynami, nie wystarczy otrzymać instrukcje, żeby je zastosować — przeszkody, podobnie jak i pomoce w opowiedzeniu się za Panem są przede wszystkim natury uczuciowej, pochodzą od serca.

Znamienne jest to, że pierwszym cudem, jaki uczynił Jezus, w Ewangelii Marka, jest egzorcyzm (por. 1, 21-28). W synagodze w Kafarnaum uwalnia człowieka od demona, uwalniając go od fałszywego obrazu Boga, jaki Szatan podsuwa od samego początku — obrazu Boga, który nie chce naszego szczęścia. Człowiek opętany przez złego ducha w tym fragmencie Ewangelii wie, że Jezus jest Bogiem, ale to nie prowadzi go do wiary w Niego. Mówi w istocie: «Przyszedłeś nas zgubić» (w. 24).

Wielu ludzi, również chrześcijan myśli podobnie — a mianowicie, że Jezus może nawet jest Synem Bożym, ale wątpią, czy chce naszego szczęścia; niektórzy wręcz obawiają się, że potraktowanie na poważnie Jego propozycji, tego, co proponuje nam Jezus, oznacza zrujnowanie sobie życia, poświęcenie naszych pragnień, naszych największych aspiracji. Takie myśli czasami dochodzą w nas do głosu — że Bóg wymaga od nas zbyt wiele, boimy się, że Bóg wymaga od nas za dużo, że nie kocha nas naprawdę. Tymczasem podczas naszego pierwszego spotkania zobaczyliśmy, że znakiem spotkania z Panem jest radość. Kiedy spotykam Pana na modlitwie, staję się radosny. Każdy z nas staje się radosny, to coś pięknego. Smutek albo lęk są natomiast znakami oddalenia się od Boga: «Jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania», mówi Jezus do bogatego młodzieńca (Mt 19, 17). Niestety, w przypadku tamtego młodzieńca pewne przeszkody nie pozwoliły mu urzeczywistnić pragnienia, które było w jego sercu, by iść bliżej za «dobrym Nauczycielem». Był on młodzieńcem zainteresowanym, przedsiębiorczym, podjął inicjatywę spotkania Jezusa, lecz był także bardzo podzielony w swoich uczuciach, bogactwa były dla niego zbyt ważne. Jezus nie zmusza go do podjęcia decyzji, ale w tekście jest napisane, że młodzieniec odchodzi od Jezusa «zasmucony» (w. 22). Ten, kto się oddala od Pana, nie jest nigdy zadowolony, choć ma do swojej dyspozycji wielką obfitość dóbr i możliwości. Jezus nigdy nie zmusza do tego, żeby za Nim iść, nigdy. Jezus daje ci poznać swoją wolę, bardzo serdecznie daje ci poznać, jak się sprawy mają, ale pozostawia ci wolność, A to jest najwspanialsza sprawa w modlitwie do Jezusa — wolność, którą On nam zostawia. Natomiast kiedy oddalamy się od Pana, zostaje w nas pewien smutek, coś niedobrego w sercu.

Rozeznanie, co dzieje się w naszym wnętrzu, nie jest łatwe, bo pozory mylą, ale zażyłość z Bogiem może w sposób łagodny rozproszyć wątpliwości i lęki, czyniąc nasze życie coraz bardziej otwartym na przyjęcie Jego «łagodnego światła», jak pięknie wyraził to św. Jan Henryk Newman. Święci świecą światłem odbitym i ukazują przez proste gesty swojego dnia pełną miłości obecność Boga, który sprawia, że niemożliwe staje się możliwe. Mówi się, że dwoje małżonków, którzy żyli razem przez bardzo długi czas, kochając się, w końcu upodobnia się do siebie. Coś podobnego można powiedzieć o modlitwie uczuciowej — stopniowo, ale skutecznie czyni nas coraz bardziej zdolnymi do rozpoznania tego, co się liczy ze względu na wrodzoną naturę, jako coś, co wypływa z głębi naszego jestestwa. Modlenie się nie oznacza wypowiadania słów, wielu słów, nie; trwanie na modlitwie oznacza otwarcie serca Jezusowi, zbliżenie się do Jezusa, pozwolenie, żeby Jezus wszedł do mojego serca i dał nam odczuć swoją obecność. Wtedy możemy rozeznać, kiedy jest to Jezus, a kiedy to my z naszymi myślami, często dalekimi od tego, czego pragnie Jezus.

Prośmy o tę łaskę — życia w relacji przyjaźni z Panem, jak przyjaciel mówi do przyjaciela (por. św. Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowe, 53). Znałem pewnego starego brata zakonnego, który był portierem w kolegium i kiedy tylko mógł, podchodził do kaplicy, patrzył na ołtarz, mówił: «Cześć», bo był w bliskiej relacji z Jezusem. On nie potrzebował mówić bla bla bla, nie — «cześć, jestem przy Tobie blisko i Ty jesteś blisko mnie». Taką relację powinniśmy mieć w czasie modlitwy — bliskość, bliskość uczuciowa, jak bracia, bliskość względem Jezusa. Uśmiech, prosty gest, a nie recytowanie słów, które nie trafiają do serca. Jak powiedziałem, rozmawianie z Jezusem jak przyjaciel rozmawia z przyjacielem. Jest to łaska, o którą powinniśmy prosić jedni dla drugich — aby widzieć Jezusa jako naszego przyjaciela, naszego największego przyjaciela, naszego wiernego przyjaciela, który nie wymusza, który przede wszystkim nigdy nas nie opuszcza, nawet kiedy my oddalamy się od Niego. On pozostaje u drzwi serca. «Nie, ja o Tobie nie chcę nic wiedzieć», mówimy. A On pozostaje w milczeniu, jest tam na wyciągnięcie ręki, w zasięgu serca, bo On jest zawsze wierny. Módlmy się tak nadal, wypowiadajmy tę modlitwę «cześć», modlitwę pozdrawiania Pana sercem, modlitwę serdeczną, modlitwę bliskości, bez wielu słów, ale z dobrymi gestami i uczynkami. Dziękuję.

Do Polaków:

Serdecznie pozdrawiam Polaków, a w szczególności Centralny Zarząd Służby Więziennej, funkcjonariuszy i kapelanów, którzy przybyli do Rzymu, by podziękować za ustanowienie św. Pawła patronem Służby Więziennej. Za kilka dni rozpocznie się październik, miesiąc tradycyjnie poświęcony Matce Bożej Różańcowej. Odmawiając tę modlitwę we wspólnotach i w rodzinach, zawierzajcie Maryi wasze troski i potrzeby świata, zwłaszcza sprawę pokoju. Niech Bóg wam błogosławi!