· Watykan ·

14 IX — Homilia podczas Mszy św. w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego w Nur-Sułtan

Otwarte ramiona Chrystusa na krzyżu znakiem braterstwa

 Otwarte ramiona Chrystusa na krzyżu znakiem braterstwa  POL-009
27 września 2022

Choć krzyż jest narzędziem śmierci, to jednak w tym świątecznym dniu celebrujemy Podwyższenie Krzyża Chrystusa. Bowiem na tym drzewie Jezus wziął na siebie nasz grzech i zło świata, i zwyciężył je swoją miłością. Dlatego też dziś świętujemy. Usłyszane przez nas Słowo Boże opowiada nam o tym, przeciwstawiając sobie z jednej strony jadowite węże, a z drugiej węża, który zbawia. Zastanówmy się nad tymi dwoma obrazami.

Po pierwsze: jadowite węże. Atakują lud, który kolejny raz popadł w grzech szemrania. Szemranie przeciwko Bogu oznacza nie tylko mówienie źle i narzekanie na Niego. Oznacza to w istocie, że w sercach Izraelitów zabrakło zaufania do Niego, do Jego obietnicy. Rzeczywiście, lud Boży pielgrzymuje po pustyni ku ziemi obiecanej i ogarnia go znużenie, nie może znieść tej podróży (por. Lb 21, 4). Ulega więc zniechęceniu, traci nadzieję i w pewnym momencie jakby zapomina o obietnicy Pana — ci ludzie nie mają już siły, by wierzyć, że to On kieruje ich drogą ku ziemi bogatej i płodnej.

Nie przypadkiem po utracie zaufania do Boga ludzie są kąsani przez węże, które zabijają. Przypominają one pierwszego węża wspomnianego w Biblii, w Księdze Rodzaju, kusiciela, który zatruwa serce człowieka, by ten zwątpił w Boga. Istotnie diabeł, właśnie pod postacią węża, zwodzi Adama i Ewę, zaszczepia w nich nieufność przekonując, że Bóg nie jest dobry, a raczej zazdrosny o ich wolność i szczęście. A teraz, na pustyni, powracają węże, «węże o jadzie palącym» (w. 6). Powraca zatem grzech pierworodny — Izraelici wątpią w Boga, nie ufają Mu, szemrzą, buntują się przeciwko Temu, który dał im życie i w ten sposób zmierzają ku śmierci. Oto dokąd prowadzi nieufność serca!

Drodzy bracia i siostry, ta pierwsza część opisu każe nam przyjrzeć się bliżej wydarzeniom w naszej osobistej i wspólnotowej historii, kiedy brakowało nam zaufania do Pana i siebie nawzajem. Ileż to razy, zniechęceni i niecierpliwi, usychaliśmy na naszych pustyniach, tracąc z oczu cel pielgrzymowania! Także w tym wielkim kraju znajduje się pustynia, która, choć tworzy wspaniały krajobraz, mówi nam o tym znużeniu, o tej oschłości, które czasem nosimy w sercu. Są to chwile znużenia i próby, w których nie mamy już sił, aby patrzeć w górę, ku Bogu. Są to sytuacje z życia osobistego, religijnego i społecznego, w których jesteśmy kąsani przez węża nieufności, wstrzykującego nam trucizny rozczarowania i zniechęcenia, pesymizmu i rezygnacji, zamykając nas w naszym «ja», gasząc entuzjazm.

Jednak w historii tej ziemi miały też miejsce też inne bolesne ukąszenia — myślę o palących wężach przemocy, o prześladowaniach ateistycznych, o ucisku religijnym, o niekiedy trudnej drodze, podczas której wolność ludu była zagrożona, a jego godność zraniona. Warto strzec pamięci o tych cierpieniach — nie wolno nam usuwać z naszej pamięci pewnych mroków, w przeciwnym razie możemy uwierzyć, że są one czymś, co minęło i że droga dobra została wytyczona raz na zawsze. Nie, pokoju nigdy nie zdobywa się raz na zawsze, trzeba go zdobywać każdego dnia, podobnie jak współistnienie różnych grup etnicznych i tradycji religijnych, integralny rozwój, sprawiedliwość społeczną. Aby Kazachstan mógł jeszcze bardziej wzrastać «w duchu braterstwa, dialogu i porozumienia [...], aby budować mosty solidarnej współpracy z innymi narodami, państwami i kulturami» (św. Jan Paweł ii , przemówienie podczas ceremonii powitalnej w Astanie, 22 września 2001 r., w: «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 11-12/2001, s. 14), potrzebne jest zaangażowanie wszystkich. Jeszcze wcześniej konieczne jest ponowne wyznanie wiary wiary w Pana: spojrzenie w górę, spojrzenie na Niego, uczenie się z Jego powszechnej i ukrzyżowanej miłości.

W ten sposób dochodzimy do drugiego obrazu: węża, który zbawia. Gdy lud umierał z powodu węży o jadzie palącym, Bóg usłyszał modlitwę wstawienniczą Mojżesza i powiedział do niego: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu» (Lb 21, 8). Rzeczywiście, «jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu» (w. 9). Możemy jednak zadać sobie pytanie: dlaczego Bóg, zamiast dawać Mojżeszowi te skomplikowane instrukcje, po prostu nie unicestwił jadowitych węży? Ten sposób postępowania odsłania nam Jego działanie w obliczu zła, grzechu i nieufności człowieka. Tak wtedy, jak i teraz, w wielkiej walce duchowej, która wpisana jest w dzieje aż po sam ich kres, Bóg nie unicestwia nikczemności, do której człowiek dąży dobrowolnie: jadowite węże nie znikają, one wciąż są obecne, czyhają, zawsze mogą ukąsić. Co zatem się zmieniło, co czyni Bóg?

Jezus wyjaśnia to w Ewangelii: «jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne» (J 3, 14-15). Oto punkt zwrotny: wszedł między nas wąż, który zbawia — Jezus, który wyniesiony na palu krzyża nie pozwala, aby atakujące nas jadowite węże doprowadziły nas do śmierci. W obliczu naszej małości Bóg ukazuje nam nowy szczyt: jeśli utkwimy wzrok w Jezusie, ukąszenia zła nie mogą już nad nami panować, ponieważ On, na krzyżu, wziął na siebie truciznę grzechu oraz śmierci i pokonał jej niszczycielską moc. To właśnie uczynił Ojciec w obliczu szerzącego się w świecie zła; dał nam Jezusa, który stał się nam bliski w sposób, jakiego nigdy nie mogliśmy sobie wyobrazić: «On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą» (2 Kor 5, 21). Oto nieskończona wielkość Bożego miłosierdzia: Jezus, który dla nas «uczynił siebie grzechem», Jezus, który na krzyżu – można powiedzieć – «uczynił siebie wężem», abyśmy, patrząc na Niego, mogli oprzeć się jadowitym ukąszeniom atakujących nas złych węży.

Bracia i siostry, to jest droga, droga naszego zbawienia, naszego odrodzenia i zmartwychwstania: patrzeć na Jezusa ukrzyżowanego. Z tej wysokości możemy zobaczyć nasze życie i historię naszych narodów w nowy sposób. Z krzyża Chrystusa uczymy się bowiem miłości, a nie nienawiści; uczymy się współczucia, a nie obojętności; uczymy się przebaczenia, a nie zemsty. Rozpostarte ramiona Jezusa to uścisk czułości, z jakim Bóg chce nas przyjąć. I ukazują nam braterstwo, do którego jesteśmy powołani, aby przeżywać je między sobą i z innymi. Wskazują nam one drogę, drogę chrześcijańską: nie drogę narzucania i przymusu, władzy i znaczenia, nigdy drogę, która wymierza krzyż Chrystusa przeciwko innym braciom i siostrom, za których On oddał swoje życie! Droga Jezusa jest inna, jest drogą zbawienia: jest to droga miłości pokornej, bezinteresownej i powszechnej, bez «jeśli» czy «ale».

 

Tak, ponieważ na drzewie krzyża Chrystus zabrał truciznę wężowi zła, a bycie chrześcijanami oznacza życie bez trucizny: nie kąsanie się nawzajem, nie szemranie, nie oskarżanie, nie plotkowanie, nie szerzenie złych uczynków, nie zanieczyszczanie świata grzechem i nieufnością, która pochodzi od Złego. Bracia, siostry, odradzamy się z otwartego boku Jezusa na krzyżu — niech nie będzie w nas śmiercionośnego jadu (por. Mdr 1, 14). Módlmy się natomiast, abyśmy dzięki łasce Bożej stawali się coraz bardziej chrześcijanami: radosnymi świadkami nowego życia, miłości, pokoju.

Podziękowanie na zakończenie Mszy św.

Dziękuję, księże arcybiskupie Peto za Twoje słowa, dziękuję za cały wysiłek włożony w przygotowanie tej uroczystości i mojej wizyty. Pragnę przy tej okazji ponowić serdeczną wdzięczność władzom cywilnym i religijnym kraju. Pozdrawiam was wszystkich, bracia i siostry, w szczególny sposób tych, którzy przybyli z innych krajów Azji Środkowej i z odległych zakątków tej bezkresnej ziemi. Serdecznie błogosławię osoby starsze i chore, dzieci i młodzież.

 

Dziś, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, czujemy się duchowo zjednoczeni z narodowym sanktuarium Królowej Pokoju w Oziornoje. Ksiądz arcybiskup Tomasz przypomniał, że znajduje się tam duży krzyż, na którym wypisane są m.in. słowa: «narodowi kazachskiemu — rozkwit» i «ludziom — pokój». Wdzięczność Panu za święty lud Boży, który żyje w tym wielkim kraju, łączy się z wdzięcznością za jego zaangażowanie w krzewienie dialogu i przekształca się w błaganie o pokój, pokój, którego nasz świat jest spragniony.

Myślę o wielu miejscach udręczonych wojną, szczególnie o umiłowanej Ukrainie. Nie przyzwyczajajmy się do wojny, nie ulegajmy jej nieuchronności. Przyjdźmy z pomocą tym, którzy cierpią, i nalegajmy, aby naprawdę usiłowano osiągnąć pokój. Co jeszcze musi się wydarzyć, ile osób musi umrzeć zanim konfrontacje ustąpią miejsca dialogowi dla dobra ludzi, narodów i ludzkości? Jedynym wyjściem jest pokój, a jedyną drogą do niego jest dialog. Módlmy się nadal, aby świat nauczył się budować pokój, także poprzez ograniczenie wyścigu zbrojeń i zamianę ogromnych wydatków wojennych na konkretne wsparcie dla ludności. Dziękuję wszystkim, którzy w to wierzą, dziękuję wam i wszystkim, którzy są posłańcami pokoju i jedności!