· Watykan ·

5 VI — Homilia podczas Mszy św. w uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Pocieszyciel jest Duchem uzdrowienia, Duchem zmartwychwstania

 Pocieszyciel jest Duchem uzdrowienia, Duchem zmartwychwstania  POL-006
07 lipca 2022

W końcowym zdaniu wysłuchanej przez nas Ewangelii Jezus wypowiada słowa, które dają nam nadzieję, a jednocześnie skłaniają do refleksji. Mówi do uczniów: «Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem» (J 14, 26). Uderza nas to «wszystkiego» i to «wszystko». Pytamy się: w jakim sensie Duch Święty daje tym, którzy Go przyjmują, to nowe i pełne zrozumienie? Nie chodzi tu o ilość, nie jest to też kwestia akademicka — Bóg nie chce uczynić z nas encyklopedii ani uczonych. Nie. Jest to kwestia jakości, perspektywy, wyczucia. Duch Święty sprawia, że widzimy wszystko w nowy sposób, zgodnie ze spojrzeniem Jezusa. Wyraziłbym to tak: w wielkiej wędrówce życia On nas uczy, od czego wyjść, jakimi drogami podążać i jak iść. Istnieje Duch, który nam mówi, skąd wyruszyć, jaką drogę obrać i jak iść, w jakim stylu «podążać».

Po pierwsze: od czego wyjść. Duch Święty w istocie wskazuje nam punkt wyjścia życia duchowego. Co nim jest? Jezus mówi o tym w pierwszym wersecie dzisiejszej Ewangelii, gdzie stwierdza: «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania» (w. 15). Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać — taka jest logika Ducha. My często myślimy na odwrót — jeśli zachowujemy, miłujemy. Zwykliśmy myśleć, że miłość jest zasadniczo efektem naszego przestrzegania przykazań, naszych umiejętności i naszej pobożności. Duch Święty natomiast przypomina nam, że bez miłości u podstaw wszystko pozostałe jest daremne. I że ta miłość nie rodzi się z naszych zdolności, ale jest Jego darem. On nas uczy miłowania, i winniśmy prosić o ten dar. To Duch miłości wlewa w nas miłość, to On sprawia, że czujemy się kochani i uczy nas kochać. On jest — że tak powiem — «motorem» naszego życia duchowego. To On wszystko w nas porusza. Ale jeśli nie zaczynamy od Ducha lub z Duchem, albo poprzez Ducha, tej drogi nie można przebyć.

On sam nam o tym przypomina, ponieważ jest pamięcią Boga, jest Tym, który przypomina nam wszystkie słowa Jezusa (por. w. 26). Duch Święty jest pamięcią aktywną, która zapala i rozpala na nowo w sercu miłość Boga. Doświadczyliśmy Jego obecności w przebaczeniu grzechów, gdy zostaliśmy napełnieni Jego pokojem, Jego wolnością, Jego pocieszeniem. Istotne jest podtrzymywanie tej duchowej pamięci. Zawsze pamiętamy o tym, co się nie udaje; często rozbrzmiewa w nas głos, przypominający nam porażki i niedoskonałości, który nam mówi: «Zobacz, kolejny upadek, kolejne rozczarowanie, nigdy ci się nie uda, nie potrafisz». To zły i fatalny refren. Duch Święty natomiast przypomina nam coś zupełnie innego: «Upadłeś? Ale jesteś synem. Upadłeś albo upadłaś? Jesteś córką Boga, jesteś stworzeniem wyjątkowym, wybranym, cennym; upadłeś albo upadłaś, ale jesteś zawsze kochany i kochana — nawet jeśli straciłeś zaufanie do siebie, Bóg ci ufa!». To jest pamięć Ducha, to, o czym Duch nieustannie nam przypomina: Bóg o tobie pamięta. Ty zapomnisz o Bogu, ale Bóg nigdy nie zapomni o tobie — wciąż o tobie pamięta.

Mógłbyś jednak oponować — to piękne słowa, ale ja mam tyle problemów, zranień i trosk, których nie da się rozwiązać prostymi pocieszeniami! Otóż to właśnie Duch prosi o pozwolenie, by wejść właśnie tam. Gdyż On, Pocieszyciel, jest Duchem uzdrowienia, jest Duchem zmartwychwstania i może przemienić te rany, które cię palą wewnętrznie. Uczy nas, żebyśmy nie odcinali wspomnień o ludziach, którzy nas skrzywdzili, i sytuacjach, które nas bolały, ale abyśmy pozwolili, przeniknąć je Jego obecnością. Tak właśnie postąpił w przypadku apostołów i ich upadków. Przed męką opuścili Jezusa, Piotr się Go zaparł, Paweł prześladował chrześcijan — ileż błędów, ileż poczucia winy! A my, pomyślmy o naszych błędach — ileż błędów, ileż poczucia winy! Sami nie zdołalibyśmy wyjść. Sami nie, ale z Pocieszycielem tak. Ponieważ Duch Święty uzdrawia wspomnienia — uzdrawia wspomnienia. Jak? Stawiając na pierwszym miejscu to, co się liczy — pamięć o miłości Boga, Jego spojrzenie na nas. W ten sposób zaprowadza ład w naszym życiu — uczy nas akceptować siebie, uczy nas przebaczać, przebaczać sobie samym. Nie jest łatwo sobie przebaczyć — Duch uczy nas tej drogi, uczy nas pojednania się z przeszłością; zaczęcia od nowa.

Duch Święty oprócz przypominania nam punktu wyjścia uczy nas także,  jakimi drogami podążać. Przypomina nam punkt wyjścia, a teraz uczy nas, jaką drogę obrać. Dowiadujemy się tego z drugiego czytania, gdzie św. Paweł wyjaśnia, że ci, «których prowadzi Duch Boży» (Rz 8, 14), «postępują nie według ciała, ale według Ducha» (por. w. 4). Innymi słowy, Duch Święty w obliczu życiowych rozdroży podpowiada, jaką najlepszą drogę obrać. Dlatego ważne jest, aby umieć odróżnić Jego głos od głosu złego ducha. Obydwa mówią do nas — trzeba nauczyć się rozeznawać, aby zrozumieć, gdzie jest głos Ducha, aby go rozpoznać i iść tą drogą, podążać za tym, co On nam mówi.

Podajmy kilka przykładów — Duch Święty nigdy ci nie powie, że na twojej drodze wszystko jest w porządku. Nigdy ci tego nie powie, bo to nie jest prawda. Nie, On cię koryguje, doprowadza nawet do tego, że płaczesz z powodu swoich grzechów; pobudza cię do przemiany, do zwalczania twoich fałszów i dwulicowości, nawet jeśli wymaga to wysiłku, wewnętrznej walki i poświęcenia. Zły duch natomiast nakłania cię do robienia zawsze tego, co lubisz i chcesz; prowadzi cię do przekonania, że masz prawo korzystać ze swojej wolności, jak ci się podoba. Później jednak, gdy zostajesz z wewnętrzną pustką — odczuwanie wewnętrznej pustki jest okropnym doświadczeniem; wielu z nas ją odczuwało! — i gdy zostajesz z pustką w swoim wnętrzu, oskarża cię; zły duch cię oskarża, staje się oskarżycielem i powala na ziemię, niszczy cię. Duch Święty, który upomina cię w drodze, nigdy nie zostawia cię upokorzonego, nigdy, ale bierze cię za rękę, pociesza i zawsze dodaje otuchy.

I znowu, kiedy widzisz, że nurtują w tobie gorycz, pesymizm i smutne myśli — ileż razy ulegaliśmy temu — kiedy tak się dzieje, dobrze jest wiedzieć, że to nigdy nie pochodzi od Ducha Świętego. Nigdy, rozgoryczenie, pesymizm, smutne myśli nie pochodzą od Ducha Świętego. Pochodzą od zła, które dobrze czuje się w negatywności i często stosuje tę strategię — podsyca niecierpliwość, robienie z siebie ofiary, rodzi poczucie potrzeby użalania się nad sobą — niedobre jest to użalanie się nad sobą, ale jakże często... — a wraz z potrzebą użalania się nad sobą pojawia się potrzeba reagowania na problemy krytyką, zrzucania całej winy na innych. Sprawia, że jesteśmy nerwowi, podejrzliwi i narzekający. Narzekanie jest właśnie językiem złego ducha — skłania cię do narzekania, które jest zawsze byciem smutnym, w duchu konduktu pogrzebowego. Narzekanie... Duch Święty, przeciwnie, zachęca nas, abyśmy nigdy nie tracili ufności i zawsze zaczynali od nowa: wstań!, podnieś się! Zawsze dodaje otuchy: wstań! I bierze cię za rękę — podnieś się. Jak? Angażując się jako pierwsi, nie czekając, aż zacznie ktoś inny. Ponadto, niosąc nadzieję i radość wszystkim, których spotykamy, a nie narzekania; nigdy nie należy zazdrościć innym, nigdy! Zazdrość jest bramą, przez którą wchodzi zły duch; mówi to Biblia — przez zawiść diabła zło weszło na świat. Nigdy nie należy zazdrościć, nigdy! Duch Święty przynosi ci dobro, skłania cię, żebyś cieszył się z sukcesów innych osób: «Jak wspaniale! Jak dobrze, że się powiodło...».

Co więcej, Duch Święty jest konkretny, nie jest idealistą — chce, żebyśmy się skupiali na tym, co tu i teraz, ponieważ miejsce, w którym jesteśmy, i czas, w którym żyjemy, są przestrzeniami łaski. Miejscem łaski jest konkretna okoliczność dnia dzisiejszego — tu i teraz. W jaki sposób? To nie są fantazje, które możemy sobie wymyślać, a Duch Święty zawsze prowadzi cię do konkretów. Zły duch natomiast chce odwrócić naszą uwagę od tego, co tu i teraz, skierować nasze myśli gdzie indziej — często przykuwa nas do przeszłości do żalów, nostalgii, do tego, czego nie dało nam życie. Albo projektuje nas w przyszłość, podsycając lęki, obawy, złudzenia, fałszywe nadzieje. Duch Święty tego nie robi, skłania nas do miłowania tu i teraz, konkretnie — nie jakiegoś świata idealnego, idealnego Kościoła, nie jakiegoś idealnego zgromadzenia zakonnego, ale tego, co jest, w świetle słońca, w przejrzystości, w prostocie. Jakże różni się od złego ducha, który podsyca to, co się mówi za plecami, plotki, obmowy! Plotkowanie to zły nawyk, niszczący tożsamość osób.

Duch chce, abyśmy byli razem, ustanawia nas jako Kościół, a dzisiaj — to trzeci i ostatni aspekt — uczy Kościół, jak ma iść. Uczniowie byli zamknięci w Wieczerniku, potem Duch zstępuje i skłania ich do wyjścia. Bez Ducha przebywali we własnym gronie, z Duchem otwierają się na wszystkich. W każdej epoce Duch Święty obala nasze schematy i otwiera nas na swoją nowość. Zawsze jest nowość Boża, która jest nowością Ducha Świętego; zawsze poucza Kościół o życiowej potrzebie wychodzenia na zewnątrz, fizjologicznej potrzebie głoszenia, niezamykania się w sobie — niebycia owczarnią, która wzmacnia ogrodzenie, ale otwartym pastwiskiem, aby wszyscy mogli karmić się pięknem Boga; uczy nas bycia gościnnym domem, bez murów, które dzielą. Duch świata natomiast nalega, byśmy skupiali się jedynie na własnych problemach, na własnych interesach, na potrzebie pokazywania się jako osoby znaczące, na usilnej obronie naszej przynależności narodowej i grupowej. Duch Święty tego nie czyni — zachęca, abyśmy zapominali o sobie, abyśmy otwierali się na wszystkich. I w ten sposób odmładza Kościół. Zwróćmy uwagę — On go odmładza, nie my. My staramy się go czasami trochę podretuszować, ale to na nic się zdaje. On go odmładza. Bowiem Kościoła się nie programuje, a projekty modernizacji nie wystarczają. To Duch uwalnia nas od obsesji pilnych spraw i zachęca nas do podążania drogami dawnymi, a wciąż nowymi, drogami świadectwa, drogami świadectwa, drogami ubóstwa, drogami misji, aby wyzwolić nas od samych siebie i posłać do świata.

I na koniec — to rzecz ciekawa — Duch Święty jest sprawcą podziału, a nawet zgiełku, pewnego nieładu. Pomyślmy o poranku Pięćdziesiątnicy — autor powoduje podział języków, postaw... to był zgiełk! Ale zarazem jest On sprawcą harmonii. Dzieli poprzez różnorodność charyzmatów, ale jest to podział udawany, ponieważ prawdziwy podział ??wpisuje się w harmonię. On dzieli poprzez charyzmaty i wprowadza harmonię przez cały ten podział, i to jest bogactwo Kościoła.

Bracia i siostry, wstąpmy do szkoły Ducha Świętego, aby nas wszystkiego nauczył. Wzywajmy Go każdego dnia, aby nam przypominał, że zawsze trzeba zaczynać od spojrzenia Boga na nas, że naszych wyborów powinniśmy dokonywać, słuchając Jego głosu, iść razem jako Kościół, ulegli Jemu i otwarci na świat. Niech się tak stanie.