W piątek 5 listopada Papież odprawił Mszę św. w Poliklinice im. Agostina Gemellego z okazji 60-lecia działalności Wydziału Medycyny i Chirurgii Katolickiego Uniwersytetu Najświętszego Serca. Jego inauguracji dokonał 5 listopada 1961 r. Papież Jan xxiii , obecny był również ówczesny metropolita Mediolanu, kard. Giovanni Battista Montini. Poniżej zamieszczamy homilię wygłoszoną przez Franciszka.
Kiedy z wdzięcznością upamiętniamy dar, jakim jest ta placówka Uniwersytetu Katolickiego, chciałbym się podzielić paroma refleksjami odnośnie do jego nazwy. Jest on dedykowany Najświętszemu Sercu Jezusa, któremu jest poświęcony ten dzień, pierwszy piątek miesiąca. W kontemplacji Serca Chrystusa możemy dać się poprowadzić trzem słowom: pamięć, pasja i pokrzepienie.
Pamiętanie. Pamiętać [w jęz. wł. ricordare; z łac. cor — serce] znaczy «powracać do serca, powracać z sercem». Pamiętać [Ri-cordare]. Do czego każe nam powracać Serce Jezusa? Do tego, co dla nas uczynił — Serce Chrystusa pokazuje nam Jezusa, który ofiaruje siebie — to jest kompendium Jego miłosierdzia. Gdy patrzymy na Niego — jak to robi Jan w Ewangelii (19, 31-37) — w sposób naturalny jesteśmy skłonni wspominać Jego dobroć, która jest bezinteresowna — nie kupuje się jej ani nie sprzedaje — i bezwarunkowa, nie zależy od naszych uczynków, jest niezależna. I wzrusza. Przy dzisiejszym pośpiechu, pośród zabiegania o tysiące spraw i nieustannych trosk, tracimy zdolność do wzruszania się i odczuwania współczucia, dlatego że zatracamy to powracanie do serca, czyli wspomnienie, pamięć, powracanie do serca. Gdy nie ma pamięci, traci się korzenie, a bez korzeni nie wzrasta się. Dobrze jest, abyśmy pielęgnowali pamięć o tych, którzy nas kochali, którzy opiekowali się nami, podnosili nas na duchu. Ja chciałbym dziś ponowić moje «podziękowanie» za leczenie i serdeczność, jakie tutaj otrzymałem. Sądzę, że w tym czasie pandemii warto, abyśmy pamiętali także o okresach najboleśniejszych — nie dlatego, żeby się pogrążać w smutku, ale żeby nie zapominać i żeby kierować się przy wyborach w świetle bardzo niedawnej przeszłości.
Zastanawiam się — jak działa nasza pamięć? Upraszczając, moglibyśmy powiedzieć, że pamiętamy kogoś albo coś, kiedy porusza nasze serce, kiedy nas łączy z jakimś szczególnym uczuciem albo brakiem uczucia. Tak więc Serce Jezusa uzdrawia naszą pamięć, bowiem sprowadza ją do uczucia podstawowego. Osadza ją na najtrwalszej podstawie. Przypomina nam, że niezależnie od tego, co by się nam przydarzyło w życiu, jesteśmy kochani. Tak, jesteśmy istotami miłowanymi, dziećmi, które Ojciec miłuje zawsze i niezależnie od wszystkiego, braćmi, dla których bije Serce Chrystusa. Zawsze, ilekroć patrzymy na to Serce, odkrywamy, że jesteśmy «w miłości zakorzenieni i ugruntowani», jak powiedział apostoł Paweł w dzisiejszym pierwszym czytaniu (Ef 3, 17).
Kultywujemy tę pamięć, która się umacnia, kiedy znajdujemy się twarzą w twarz wobec Pana, zwłaszcza kiedy podczas adoracji pozwalamy, by On na nas patrzył i nas miłował. Ale możemy pielęgnować również wśród nas sztukę pamięci, ceniąc sobie twarze, które spotykamy. Myślę o uciążliwych dniach w szpitalu, na uniwersytecie, w pracy. Istnieje niebezpieczeństwo, że wszystko przeminie, nie pozostawiając śladu, albo że pozostaną w nas tylko wielkie utrudzenie i zmęczenie. Dobrze nam zrobi, gdy wieczorem zrobimy przegląd twarzy, które spotkaliśmy, uśmiechów, jakie otrzymaliśmy, dobrych słów. Są to wspomnienia miłości i pomagają naszej pamięci odnaleźć samą siebie — oby nasza pamięć odnalazła samą siebie. Jakże ważne są te wspomnienia w szpitalach! Mogą nadać sens dniowi człowieka chorego. Braterskie słowo, uśmiech, pogłaskanie twarzy — to są wspomnienia, które uzdrawiają wewnątrz, dobrze wpływają na serce. Nie zapominajmy o terapii pamięci — jest bardzo korzystna!
Pasja to drugie słowo. Pasja. Pierwsze to pamięć, pamiętanie; drugim jest pasja. Serce Chrystusa nie jest pobożnym kultem, żeby poczuć trochę ciepła w sobie, nie jest tkliwym obrazkiem, wzbudzającym uczucie, nie, nie jest tym. Jest to Serce pełne pasji — wystarczy poczytać Ewangelię — serce zranione miłością, rozdarte dla nas na krzyżu. Słyszeliśmy, jak mówi o tym Ewangelia: «Włócznią przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda» (J 19, 34). Przebity, darowuje; umarły, daje nam życie. Najświętsze Serce jest ikoną męki — pokazuje nam głęboką czułość Boga, Jego żarliwą miłość do nas, a zarazem, zwieńczone krzyżem i otoczone cierniami, pokazuje, jak wiele cierpienia kosztowało nasze zbawienie. Krótko mówiąc, w czułości i w bólu to Serce ujawnia, co jest pasją Boga. Co nią jest? Człowiek, my. A jaki jest styl Boga? Bliskość, współczucie i czułość. To jest styl Boga — bliskość, współczucie, czułość.
Co to sugeruje? Że jeśli chcemy naprawdę kochać Boga, powinniśmy żarliwie umiłować człowieka, każdego człowieka, zwłaszcza tego, który żyje w kondycji, w jakiej objawiło się Serce Jezusa, czyli cierpienia, opuszczenia, odrzucenia; szczególnie w tej kulturze odrzucania, w której dziś żyjemy. Kiedy służymy cierpiącym, pocieszamy i radujemy Serce Chrystusa. Uderza pewien fragment Ewangelii. Ewangelista Jan, właśnie kiedy opowiada o przebitym boku, z którego wypływają krew i woda, daje świadectwo, abyśmy i my wierzyli (por. w. 35). Św. Jan pisze bowiem, że w tamtej chwili dokonuje się świadectwo. Bowiem przebite Serce Boga jest wymowne. Przemawia bez słów, gdyż jest czystym miłosierdziem, miłością zranioną, która daje życie. To jest Bóg, z bliskością, współczuciem i czułością. Jak wiele słów wypowiadamy o Bogu, nie powodując przejawienia się miłości! Jednak miłość mówi sama od siebie, nie mówi o sobie. Prośmy o łaskę żarliwego umiłowania człowieka cierpiącego, rozmiłowania się służbie, żeby Kościół, zanim znajdzie słowa, które ma wypowiedzieć, strzegł serca, bijącego miłością. Żeby, zanim zacznie mówić, nauczył się strzec serca w miłości.
Trzecie słowo to pokrzepienie. Pierwszym była pamięć, drugim — pasja, trzecim jest pokrzepienie. Wskazuje ono na moc, która nie pochodzi od nas, ale od Tego, który jest z nami — stamtąd pochodzi moc. Jezus, Bóg-z-nami, daje nam tę moc, Jego Serce daje odwagę w przeciwnościach. Wiele niepewności budzi nasz lęk — w tym okresie pandemii zobaczyliśmy, że jesteśmy mniejsi, słabsi. Pomimo tak wielu wspaniałych postępów jest to widoczne również w dziedzinie medycyny — jak wiele jest chorób rzadkich i nieznanych! Kiedy spotykam podczas audiencji ludzi — zwłaszcza chłopców, dziewczynki — i pytam: «Czy choruje?» — [odpowiadają]: «To rzadka choroba». Jak wiele jest ich dzisiaj! Ileż wysiłku trzeba, by nadążyć za patologiami, prowadzić placówki opieki zdrowotnej, służbę zdrowia, żeby była naprawdę taka, jaka powinna być, dla wszystkich. Można by się zniechęcić. Dlatego potrzebujemy pokrzepienia — to trzecie słowo. Serce Jezusa bije dla nas, skandując wciąż te słowa: «Odwagi, odwagi, nie bój się, Ja jestem tutaj!». Odwagi, siostro, odwagi, bracie, nie upadaj na duchu, Pan, Bóg twój, jest większy od twoich chorób, bierze cię za rękę i cię głaszcze, jest blisko ciebie, jest współczujący, jest czuły. On jest twoją pociechą.
Jeśli patrzymy na rzeczywistość, wychodząc od wielkości Jego serca, zmienia się perspektywa, zmienia się nasza znajomość życia, ponieważ, jak nam przypomniał św. Paweł, poznajemy «miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę» (Ef 3, 19). Dodawajmy sobie otuchy tą pewnością, pociechą Boga. I prośmy Najświętsze Serce o łaskę, żebyśmy z kolei my potrafili pocieszać. Jest to łaska, o którą trzeba prosić, gdy odważnie angażujemy się, żeby się otwierać, pomagać sobie nawzajem, nosić ciężary jedni drugich. Dotyczy to również przyszłości opieki zdrowotnej, w szczególności służby zdrowia «katolickiej» — dzielenie się, wspieranie się, podążanie naprzód razem.
Oby Jezus otworzył serca osób, które opiekują się chorymi, na współpracę i na spójność. Twojemu Sercu, Panie, zawierzamy powołanie do opieki — spraw, abyśmy odczuwali jako cenną każdą osobę, która przychodzi do nas w potrzebie. Amen.