· Watykan ·

Przemówienie podczas spotkania z ubogimi w bazylice Matki Bożej Anielskiej

Nadszedł czas, by oddać głos ubogim

 Nadszedł czas, by oddać głos ubogim  POL-012
23 grudnia 2021

Poniżej publikujemy przemówienie, które Papież wygłosił po wysłuchaniu świadectw kilku uczestników spotkania, m.in. 37-letniego Polaka:

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Dziękuję, że przyjęliście moje zaproszenie — ja byłem gościem! — aby świętować tutaj, w Asyżu, mieście św. Franciszka, v Światowy Dzień Ubogich, który będzie obchodzony pojutrze. Jest to pomysł, który wyszedł od was, dojrzewał, i dotarliśmy już do piątej edycji. Asyż nie jest miastem jak każde inne — w Asyżu odzwierciedla się twarz św. Franciszka. Myśl o tym, że przeżywał on swoją niespokojną młodość na tych ulicach, został powołany do życia Ewangelią w sposób dosłowny, jest dla nas podstawową lekcją. Oczywiście, pod pewnymi względami jego świętość przyprawia nas o dreszcze, ponieważ naśladowanie go wydaje się niemożliwe. Ale potem, kiedy przypominamy sobie niektóre momenty jego życia, te «kwiatki», które zostały zebrane, aby ukazać piękno jego powołania, pociąga nas ta prostota serca i prostota życia — to jest właśnie atrakcyjność Chrystusa, Ewangelii. To są fakty z życia, które mają większą wartość niż kazania.

Chciałbym przypomnieć jeden, który dobrze oddaje osobowość Biedaczyny (por. Kwiatki św. Franciszka, rozdz. 13, tł. Leopold Staff). On i brat Maciej wyruszyli w drogę, aby dotrzeć do Francji, ale nie zabrali ze sobą zapasów. W pewnym momencie musieli zacząć prosić o jałmużnę. Franciszek poszedł w jedną stronę, a brat Maciej w drugą. Ale, jak to zostało opisane w Kwiatkach…, Franciszek był niskiego wzrostu, i ci, którzy go nie znali, brali go za «włóczęgę», natomiast brat Maciej «był okazały i pięknej postaci». Dlatego też św. Franciszkowi udało się zebrać ledwie kilka kawałków suchego i twardego chleba, podczas gdy brat Maciej otrzymał duże kawałki dobrego chleba.

Kiedy obaj znaleźli się znowu razem, usiedli na ziemi i położyli na kamieniu to, co zebrali. Widząc kawałki chleba, które zebrał jego brat, Franciszek powiedział: «O bracie Macieju, niegodniśmy tak wielkiego skarbu». Brat, zdumiony, odpowiedział: «Ojcze, jakże to skarbem zwać można, gdzie tyle ubóstwa i brak rzeczy potrzebnych?». Franciszek odpowiedział: «To właśnie uważam za skarb wielki, że nie ma tu nic ludzkim przyrządzonego przemysłem; lecz co jest, przygotowała Opatrzność Boska, jak to widać wyraźnie po chlebie użebranym». To jest nauka, jaką daje nam św. Franciszek — umieć się zadowolić tym, co mamy, i dzielić się tym z innymi.

Jesteśmy tutaj, w Porcjunkuli, jednym z kościółków, które św. Franciszek zamierzał odnowić, po tym jak Jezus poprosił go o «naprawienie Jego domu». W tamtym czasie nigdy by nie pomyślał, że Pan prosi go o oddanie życia, aby odnowić nie kościół zbudowany kamieni, ale ten złożony z ludzi, mężczyzn i kobiet, którzy są żywymi kamieniami Kościoła. A jeśli jesteśmy tu dzisiaj, to właśnie po to, by uczyć się z tego, co uczynił św. Franciszek. Lubił przebywać długo w tym małym kościółku i się modlić. Tutaj trwał w ciszy i słuchał Pana, tego, czego chciał od niego Bóg. My również przyszliśmy tutaj w tym celu — chcemy prosić Pana, aby posłuchał naszego wołania, aby wysłuchał naszego wołania! Aby przyszedł nam z pomocą. Nie zapominajmy, że pierwszą marginalizacją, z powodu której cierpią ubodzy, jest marginalizacja duchowa. Na przykład, wiele osób, wielu młodych ludzi znajduje czas, aby pomóc ubogim, i zanoszą im jedzenie oraz gorące napoje. Jest to bardzo dobre, i dziękuję Bogu za ich hojność. Ale jeszcze bardziej mnie cieszy, kiedy słyszę, że ci wolontariusze zatrzymują się na chwilę, aby porozmawiać z ludźmi, a czasami modlą się razem z nimi... Także nasze spotkanie tutaj, w Porcjunkuli, przypomina nam o obecności Pana, o tym, że On nigdy nie zostawia nas samych, zawsze nam towarzyszy, w każdej chwili naszego życia. Pan jest dzisiaj z nami. Towarzyszy nam, w słuchaniu, w modlitwie i w dawanych świadectwach — On jest z nami.

Jest jeszcze jeden ważny fakt. Tutaj, w Porcjunkuli, św. Franciszek przyjął św. Klarę, pierwszych braci i wielu ubogich, którzy do niego przychodzili. Z prostotą przyjmował ich jak braci i siostry, dzieląc się z nimi wszystkim. Oto najbardziej ewangeliczne wyrażenie, które winniśmy sobie przyswoić — gościnność. Przyjmować oznacza otworzyć drzwi, drzwi domu i drzwi serca, i pozwolić wejść temu, kto puka. Aby czuł się swobodnie, nie onieśmielony, nie, swobodny, wolny. Tam gdzie jest prawdziwe poczucie braterstwa, tam również przeżywa się szczere doświadczenie gościnności. Natomiast tam, gdzie istnieje strach przed innymi, pogarda dla ich życia, tam rodzi się odrzucenie lub, co gorsza, obojętność — to patrzenie w drugą stronę. Gościnność rodzi poczucie wspólnoty; odrzucenie, przeciwnie, zamyka we własnym egoizmie. Matka Teresa, która uczyniła swoje życie służbą gościnności, lubiła powtarzać: «Co jest najlepszym przyjęciem? Uśmiech». Uśmiech. Dzielenie się uśmiechem z kimś, kto jest w potrzebie, jest dobre dla obu stron, dla mnie i dla tej drugiej osoby. Uśmiech jako wyraz sympatii, czułości. I wtedy uśmiech cię angażuje, i nie możesz się oddalić od osoby, do której się uśmiechnąłeś.

Dziękuję wam, ponieważ przybyliście tu z wielu różnych krajów, aby przeżyć to doświadczenie spotkania i wiary. Chciałbym podziękować Bogu za to, że podsunął ten pomysł Dnia Ubogich. Pomysł, który narodził się w dość dziwny sposób, w zakrystii. Miałem właśnie odprawiać Mszę św., a jeden z was — ma na imię Étienne — znacie go? To enfant terrible — Étienne zaproponował mi: «Zorganizujmy Dzień Ubogich». Wyszedłem i czułem, że Duch Święty, wewnątrz, mówi mi, abym to zrobił. Tak to się zaczęło — od odwagi jednego z was, który ma odwagę realizować rzeczy. Dziękuję za jego pracę przez te wszystkie lata i za pracę tak wielu osób, które mu towarzyszą. Chciałbym również podziękować, przepraszam, Eminencjo, kardynałowi [Barbarinowi] za jego obecność — jest wśród ubogich, on także przeżył z godnością doświadczenie ubóstwa, opuszczenia, nieufności. A bronił się milczeniem i modlitwą. Dziękuję, kardynale Barbarin, za świadectwo, które buduje Kościół. Mówiłem, że przyszliśmy, aby się spotkać — to jest pierwsza sprawa, to znaczy iść jedni ku drugim z otwartym sercem i wyciągniętą ręką. Wiemy, że każdy z nas potrzebuje drugiego, i że nawet słabość, jeśli jest przeżywana wspólnie, może stać się siłą, która uczyni świat lepszym. Obecność ubogich jest często postrzegana jako niewygodna, znosimy ich. Czasami słyszymy, że sami ubodzy są odpowiedzialni za ubóstwo — dodatkowa obelga! Aby nie robić poważnego rachunku sumienia z własnych czynów, z niesprawiedliwości pewnych praw i rozwiązań ekonomicznych, rachunku sumienia z hipokryzji tych, którzy chcą się wzbogacić ponad miarę, obarcza się winą najsłabszych.

Nadszedł jednak czas, aby oddać głos ubogim, ponieważ zbyt długo ich prośby pozostawały niewysłuchane. Nadszedł czas, aby otworzyć oczy i dostrzec stan nierówności, w jakim żyje wiele rodzin. Nadszedł czas, by zakasać rękawy, żeby przywrócić godność poprzez tworzenie miejsc pracy. Nadszedł czas, aby znów oburzała nas rzeczywistość dzieci głodujących, zniewalanych, ginących na morzu, niewinnych ofiar wszelkiego rodzaju przemocy. Nadszedł czas, aby położyć kres przemocy wobec kobiet, i aby były one szanowane, a nie traktowane jak towar wymienny. Nadszedł czas, aby przerwać krąg obojętności, by odkryć ponownie piękno spotkania i dialogu. Nadszedł czas, by się spotkać. To jest czas spotkania. Jeśli ludzkość, jeśli my, mężczyźni i kobiety, nie nauczymy się spotykać, czeka nas bardzo smutny koniec.

Słuchałem uważnie waszych świadectw i dziękuję wam za wszystko, co wyraziliście z odwagą i szczerością. Odwaga — ponieważ zechcieliście się nimi podzielić z nami wszystkimi, mimo że są częścią waszego życia osobistego; szczerość — ponieważ pokazujecie siebie takimi, jacy jesteście, i otwieracie swoje serce z pragnieniem bycia zrozumianymi. Jest kilka rzeczy, które szczególnie mi się spodobały i które chciałbym w jakiś sposób podjąć, aby je jeszcze bardziej sobie przyswoić i pozwolić, by osadziły się w moim sercu. Zaobserwowałem przede wszystkim wielkie poczucie nadziei. Życie nie zawsze było dla was łaskawe, przeciwnie, często pokazywało wam okrutne oblicze. Marginalizacja, cierpienie z powodu choroby i samotności, brak wielu niezbędnych środków nie przeszkodziły wam patrzeć oczami pełnymi wdzięczności za małe rzeczy, które pozwoliły wam przetrwać.

Wytrwać. To jest drugie wrażenie, jakie odniosłem, i które pochodzi właśnie z nadziei. Co to znaczy wytrwać? Mieć siłę, by iść dalej mimo wszystko, iść pod prąd. Bycie wytrzymałym nie jest czynnością bierną, przeciwnie, potrzeba odwagi, by wejść na nową drogę, wiedząc, że przyniesie owoce. Być wytrzymałym oznacza znajdować powody, aby nie poddawać się w obliczu trudności, wiedząc, że nie przeżywamy ich sami, ale razem, i że tylko razem możemy je pokonać. Opierać się wszelkim pokusom poddania się i pogrążenia w samotności czy w smutku. Wytrwać, trzymając się tego niewielkiego albo nikłego bogactwa, które możemy mieć. Myślę o dziewczynie z Afganistanu i o lapidarnym zdaniu, które wypowiedziała: moje ciało jest tutaj, moja dusza jest tam. Wytrwać, zachowując pamięć, dzisiaj. Myślę o rumuńskiej mamie, która mówiła na końcu — ból, nadzieja, nie widać wyjścia, ale mocna nadzieja pokładana w dzieciach, które jej towarzyszą i odpłacają za czułość, którą od niej otrzymały.

Prośmy Pana, aby pomagał nam zawsze odnajdywać pogodę ducha i radość. Tu, w Porcjunkuli, św. Franciszek uczy nas radości płynącej z patrzenia na tych, którzy są blisko nas, jak na towarzyszy podróży, którzy nas rozumieją i wspierają, tak jak my ich. Niech to spotkanie otworzy serca nas wszystkich, abyśmy byli dla siebie nawzajem dyspozycyjni; niech otworzy serca, aby nasza słabość stała się siłą, która pomoże kontynuować drogę życia, aby przekształcić nasze ubóstwo w bogactwo, którym można się dzielić, i w ten sposób ulepszać świat.

Dzień Ubogich. Dziękuję ubogim, którzy otwierają serce, aby dać nam swoje bogactwo i uleczyć nasze zranione serce. Dziękuję za tę odwagę. Dziękuję ci, Étienne, za posłuszeństwo wobec natchnienia Ducha Świętego. Dziękuję za te lata pracy; a także za «upór», by sprowadzić Papieża do Asyżu! Dziękuję! Dziękuję, Eminencjo, za wsparcie, za pomoc dla tego ruchu Kościoła — mówimy «ruch», ponieważ oni są w ruchu — i za świadectwo Eminencji. I dziękuję wszystkim. Noszę was w moim sercu. I, proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie, bo mam swoje nędze, i to wiele! Dziękuję.