· Watykan ·

Zapowiedź większej radości

12 października 2021

Podróż-pielgrzymka Papieża Franciszka, która rozpoczęła się od udziału w zamknięciu Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Budapeszcie, zakończyła się na Słowacji Mszą św. z udziałem ponad 60 tysięcy wiernych w narodowym sanktuarium w Szasztinie, poświęconym Matce Bożej Bolesnej. Właśnie ból, wraz z jego przeciwieństwem — radością, był jednym z powracających tematów w ostatnich przemówieniach i homiliach Ojca Świętego. Już we wtorek po południu, 14 września, podczas spotkania-dialogu na stadionie w Koszycach z 25 tysiącami radosnych młodych ludzi Papież w odpowiedzi na jedno z pytań skierował do nich bardzo mocne słowa na ten temat: «Nie można przyjąć samego krzyża; cierpienie nikogo nie zbawia. To miłość przemienia cierpienie. Dlatego to właśnie z Jezusem przyjmujemy krzyż, nigdy sami! Jeśli przyjmujemy Jezusa, odradza się radość. A radość Jezusa, w cierpieniu, przemienia się w pokój».

Czasami ból i religia są ze sobą kojarzone. Dzieje się tak również w odniesieniu do chrześcijaństwa, dla którego istnieje «bolesna», niemal masochistyczna wersja religii, oparta na źle rozumianym sensie ofiary. Papież natomiast powiedział jasno i wyraźnie: cierpienie nikogo nie zbawia. Tym natomiast, co zbawia, jest miłość, ta siła zdolna do przemiany wszystkiego, nawet cierpienia. Młodzi ludzie, świętujący z okazji wizyty Papieża w Koszycach, dostrzegli ten cud, który jest cudem obecności — bycia u boku cierpiących, troszczenia się o nich, towarzyszenia im. Jest to obietnica leżąca u podstaw całego tekstu Biblii, począwszy od samego imienia Boga, Jahwe, które można tłumaczyć «Ja jestem». Jest to zapewnienie Boga, który nie obiecuje magicznych sztuczek, ale obecność, który mówi do Mojżesza i do wszystkich, których powołuje: «Ja jestem, Ja będę zawsze z tobą». Jest to obietnica Jezusa, który jest Emmanuelem, Bogiem-z-nami, który będzie u naszego boku «aż do końca czasów». Będzie z nami także w chwili krzyża, w tych mrocznych dniach bólu i najgłębszego smutku. Jezus, jak powiedział Papież w homilii podczas Boskiej Liturgii we wtorkowy ranek 14 września: «chciał w nią [naszą najbardziej nędzną i okrutną historię] wejść, zanurzyć się w niej. Dlatego wybrał najtrudniejszą drogę — krzyż. Bo nie powinno być na ziemi osoby tak zrozpaczonej, żeby nie mogła Go spotkać, nawet w udręce, ciemności, opuszczeniu, skandalu własnej nędzy i własnych błędów. Właśnie tam, gdzie się myśli, że nie może być Boga, dotarł Bóg (…) I my, teraz, z Nim, nie jesteśmy już sami, nigdy».

Jest więc jasne, że cierpienie nie zbawia nikogo, jeśli jest przeżywane jako «absolutne», to znaczy w samotności. Może być natomiast odkupieniem, nawet z najstraszliwszego bólu, jeśli nie jest się samemu, jeśli ktoś jest przy nas i pozwala nam czuć się kochanymi, a nie opuszczonymi.

Tak właśnie postępowała Maryja ze swoim Synem i tak samo postępuje ze wszystkimi swoimi dziećmi. Przypomniał o tym Papież w homilii wygłoszonej 15 września w Szasztinie: «Maryja Bolesna pod krzyżem po prostu trwa. Stoi pod krzyżem. Nie ucieka, nie próbuje się ratować, nie używa ludzkich środków i duchowych znieczulaczy, by uciec od cierpienia. To jest dowód współczucia: trwanie pod krzyżem. Pozostając z twarzą naznaczoną łzami, ale z wiarą Tej, która wie, że w Jej Synu Bóg przemienia cierpienie i pokonuje śmierć».

Chrześcijaństwo nie jest religią cierpienia, ale radości, zwycięstwa nad bólem, poprzez wiarę i współczucie. Młodzi ludzie ze swoim «instynktem» zrozumieli to we wtorkowe popołudnie, 14 września, podczas zajmującego, wzruszającego i zabawnego dialogu, który był jednym z najintensywniejszych momentów podróży pielgrzyma Franciszka na Słowację.

Andrea Monda