W dniach od 30 sierpnia do 14 września odbywała się w Rzymie 92. Kapituła Generalna Braci Bosych Zakonu Naj-świętszej Maryi Panny z Góry Karmel. W sobotę 11 września Papież Franciszek przyjął ich przedstawicieli na audiencji w Sali Klementyńskiej. Poniżej zamieszczamy jego przemówienie.
Drodzy Bracia!
Miło mi was powitać, zgromadzonych na kapitule generalnej, z różnych regionów świata, jako reprezentacja około czterech tysięcy braci, należących do waszego zakonu. Pozdrowieniem obejmuję również ich, a także mniszki karmelitanki bose oraz wszystkich członków rodziny karmelitańskiej, którzy w tych dniach towarzyszą waszym obradom przez modlitwę. Dziękuję nowemu przełożonemu generalnemu za jego słowa, a ustępującemu przełożonemu generalnemu — za pełnioną służbę. Dziękuję.
Rozpoczęliście kapitułę, kierując się trzema bardzo znaczącymi tekstami biblijnymi. Pierwszy — słuchanie tego, co mówi Duch (por. Ap 2, 7); drugi — rozeznawanie znaków czasu (por. Mt 16, 3); trzeci — stawanie się świadkami aż po krańce ziemi (por. Dz 1, 8).
Słuchanie jest podstawową postawą ucznia, tego, kto wstępuje do szkoły Jezusa i chce odpowiadać na to, czego On od nas wymaga w tej chwili trudnej, jednak zawsze pięknej, ponieważ jest to czas Boga. Słuchanie Ducha, aby móc rozeznawać, co pochodzi od Pana, a co jest Mu przeciwne, i w ten sposób odpowiadać, w oparciu o Ewangelię, odpowiadać na znaki czasów, przez które Pan dziejów do nas przemawia i się objawia. Słuchanie i rozeznawanie z myślą o świadectwie, misji rozwijanej przez głoszenie Ewangelii zarówno słowami, jak i, przede wszystkim, życiem.
W tym czasie, kiedy pandemia postawiła nas wszystkich w obliczu bardzo wielu pytań i w którym upadło tak wiele pewników, jesteście wzywani, jako synowie św. Teresy, do zadbania o waszą wierność trwałym elementom waszego charyzmatu. Jeżeli ten kryzys ma w sobie coś dobrego — a niewątpliwie ma — jest to właśnie doprowadzenie nas na powrót do tego, co istotne, byśmy nie żyli rozproszeni przez fałszywe pewniki. Ta sytuacja sprzyja również temu, abyście zbadali stan zdrowia waszego zakonu i podsycali ogień waszych początków.
Czasami ktoś się zastanawia, jaka jest przyszłość życia konsekrowanego; a pewni prorocy nieszczęścia mówią, że ta przyszłość jest krótka, że życie konsekrowane jest na wykończeniu. Jednak, drodzy bracia, te pesymistyczne wizje winny być zdementowane, podobnie jak wizje dotyczące samego Kościoła, bowiem życie konsekrowane jest integralną częścią Kościoła, jego charakteru eschatologicznego, jego ewangelicznej autentyczności. Życie konsekrowane jest częścią Kościoła takiego, jakiego pragnął Jezus i jaki Duch nieustannie rodzi. Zatem trzeba oddalić pokusę troszczenia się o przetrwanie, zamiast żyć w pełni, przyjmując łaskę teraźniejszości, również z ryzykiem, jakie ze sobą niesie.
W szkole Chrystusa trzeba być wiernymi teraźniejszości i zarazem wolnymi i otwartymi na Boży horyzont, zanurzonymi w Jego tajemnicy miłości. Życie karmelitańskie jest życiem kontemplacyjnym. Taki właśnie jest dar, który Duch dał Kościołowi przez św. Teresę i św. Jana od Krzyża, a później przez świętych karmelitów i karmelitanki, jest ich wielu. Życie karmelitańskie, wierne temu darowi, jest odpowiedzią na pragnienie człowieka współczesnego, które w głębi jest pragnieniem Boga, pragnieniem wieczności, a często tego nie rozumie, szuka Go wszędzie. I jest chronione przed psychologizmami, spirytualizmami czy fałszywymi aktualizacjami, które skrywają ducha światowości. Wy dobrze znacie pokusę psychologizmów, spirytualizmów i światowych aktualizacji, ducha światowości. Odnośnie do tego proszę was, bardzo proszę — uważajcie na światowość duchową, która jest najgorszym złem, jakie może się przydarzyć Kościołowi. Kiedy przeczytałem o tym na ostatnich stronach Medytacji o Kościele ojca de Lubaca — przeczytajcie ostatnie cztery strony — nie mogłem w to uwierzyć. Ależ jak to — byłem jeszcze w Buenos Aires — dlaczego tak się dzieje? Co to takiego ta duchowa światowość? Jest bardzo subtelna, jest bardzo subtelna, przychodzi, a my tego nie zauważamy. Tekst przytacza pewnego ojca duchowego, benedyktyna, de Lubac nawiązuje do tamtego tekstu i mówi: «Jest to najgorsze z rodzajów zła, jakie może się przydarzyć Kościołowi, nawet gorsze od tamtej epoki papieży konkubentów». Powiedziałem to również do klaretynów, wcześniej… Widać, że «L’Osservatore Romano» przestraszyło się tego tekstu, który nie jest mój, pochodzi od de Lubaca, i napisało: «gorsze od ojców żyjących w konkubinacie»; przestraszyło się prawdy, mam nadzieję, że «L’Osservatore» dobrze się poprawi. Światowość duchowa jest straszna, przenika do twojego wnętrza. Jest to w Ewangelii, powiedział to Jezus, kiedy mówi o «dobrze wychowanych złych duchach», o «dobrze wychowanych diabłach»; istotnie Jezus mówi, że kiedy duch nieczysty został wypędzony z duszy jakiejś osoby, zaczyna krążyć po pustynnych miejscach i potem «nudzi się», «nie ma pracy», i mówi: «Wrócę, żeby zobaczyć, jak wygląda tamten mój dom». Wraca i widzi, że wszystko jest czyste, wszystko jest uporządkowane, i, mówi Jezus: «Idzie i zabiera siedmiu diabłów gorszych od niego i wchodzą. I koniec tego człowieka jest gorszy niż początek». A jak wchodzi tych siedem złych duchów? Nie jak złodzieje, nie — dzwonią, mówią dzień dobry i wchodzą krok po kroku, wchodzą krok po kroku, i nie spostrzegasz się, że zawładnęli twoim domem. To jest duch światowości. Wchodzi stopniowo, wchodzi nawet w modlitwę, wchodzi. Uważajcie na to. To jest najgorsze zło, jakie może się przydarzyć Kościołowi, a jeżeli nie wierzycie mnie, przeczytajcie ostatnie cztery strony Medytacji o Kościele ojca de Lubaca. Wystrzegajcie się duchowej światowości.
Pamiętajmy, że ewangeliczna wierność to nie jest stałość miejsca, ale stałość serca; że nie polega na odrzucaniu zmiany, ale na dokonywaniu koniecznych zmian, żeby sprostać temu, o co prosi nas Pan, tu i teraz. Dlatego wierność wymaga stałego angażowania się na rzecz wartości Ewangelii i własnego charyzmatu, i wyrzeczenia się tego, co przeszkadza dawać z siebie to, co najlepsze, Panu i innym.
W tej perspektywie zachęcam was do łączenia ze sobą przyjaźni z Bogiem, braterskiego życia we wspólnocie oraz misji, jak czytamy w dokumentach przygotowawczych waszej kapituły. Przyjaźń z Panem to dla św. Teresy życie w komunii z Nim, to nie tylko modlenie się, lecz czynienie życia modlitwą, podążanie — jak mówi wasza Reguła — «in obsequio Iesu Christi», i czynienie tego z radością. Inna sprawa, na którą chciałbym zwrócić uwagę — radość. Niedobrze jest, gdy widzi się osoby konsekrowane, mężczyzn czy kobiety, z twarzą jak na pogrzebie. Jest to niedobre, jest niedobre. Radość musi pochodzić z wnętrza — ta radość, która jest pokojem, wyrazem przyjaźni. Inna sprawa, którą poruszyłem w adhortacji o świętości, to poczucie humoru. Proszę, nie traćcie poczucia humoru. W Gaudete et exsultate włączyłem do tamtego rozdziału modlitwę św. Tomasza Morusa, żeby prosić o poczucie humoru. Odmawiajcie ją, dobrze wam zrobi. Zawsze z tą radością pokornych, którzy przyjmują normalne, codzienne sprawy życia, żeby żyć w radości. W tej perspektywie zachęcam was, abyście łączyli przyjaźń z Bogiem, braterskie życie we wspólnocie i misję, jak powiedziałem.
Przyjaźń z Bogiem dojrzewa w ciszy, w skupieniu, w słuchaniu Słowa Bożego; jest ogniem, który trzeba podsycać i strzec dzień po dniu.
Ciepło tego wewnętrznego ognia pomaga także praktykować braterskie życie we wspólnocie. Nie jest ono jakimś elementem dodatkowym, jest zasadnicze. Przypomina wam o tym sama wasza nazwa — «bracia bosi». Zakorzenieni w relacji z Bogiem, Trójcą Miłości, jesteście wezwani do pielęgnowania relacji w Duchu, w zdrowym napięciu między byciem samemu a byciem z innymi, wbrew indywidualizmowi i umasowieniu świata. Indywidualizm i umasowienie. Życie wspólnotowe. Święta matka Teresa nawołuje do «stylu braterskiego», «el estilo de hermandad». Jest to sztuka, której człowiek uczy się dzień po dniu — bycia rodziną zjednoczoną w Chrystusie, «bosymi braćmi Maryi», mając za wzór Świętą Rodzinę z Nazaretu i wspólnotę apostolską. Święta Rodzina z Nazaretu — dziękuję za to, że wspomnieliście św. Józefa, nie zapominajcie o nim! Ktoś z was podarował mi swego czasu obrazek św. Józefa z modlitwą, pokorną modlitwą, która mówi: «Przyjmij mnie, tak jak przyjąłeś Jezusa». Piękna modlitwa, odmawiam ją każdego dnia. Prośba do św. Józefa, żeby nas zaakceptował i żeby nam pomagał czynić postępy w życiu duchowym, żeby był po trosze naszym ojcem duchowym, tak jak był ojcem dla Jezusa i w Świętej Rodzinie.
Wychodząc od przyjaźni z Bogiem i od stylu braterskiego winniście przemyśleć także waszą misję, z kreatywnością i zdecydowanym zapałem apostolskim, poświęcając wiele uwagi dzisiejszemu światu. Chciałbym położyć nacisk na to, o czym już wspomniałem wcześniej — ta odnowa waszej misji jest nierozerwalnie związana z wiernością powołaniu kontemplacyjnemu — wy szukajcie sposobu, jak to robić, ale jest to ze sobą związane. Nie powinniście naśladować misji innych charyzmatów, ale macie być wierni waszemu, abyście dawali światu to, co Pan dał wam dla dobra wszystkich, a mianowicie żywą wodę kontemplacji. Ona w istocie nie jest ucieczką od rzeczywistości, zamknięciem się w chronionej oazie, ale otwieraniem serca i życia na moc, która rzeczywiście przemienia świat, czyli miłość Bożą. To podczas długiej modlitwy w samotności Jezus otrzymywał impuls do tego, żeby «łamać» każdego dnia swoje życie pośród ludzi. I podobnie święci i święte — wielkoduszność i odwaga ich apostolstwa są owocem ich głębokiego zjednoczenia z Bogiem.
Drodzy bracia, harmonia między tymi trzema elementami — przyjaźń z Bogiem, życie braterskie i misja — jest fascynującym celem, zdolnym motywować wasze wybory obecne i przyszłe. Niech Duch Święty — to właśnie On twarzy harmonię — oświeca wasze kroki i kieruje nimi na tej drodze. Święta Dziewica niech was strzeże i wam towarzyszy. Błogosławię wam z serca. Proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie, potrzebuję tego. Dziękuję!