W czwartek 9 września Papież Franciszek przyjął na audiencji uczestników 26. Kapituły Generalnej Zgromadzenia Misjonarzy Synów Niepokalanego Serca Błogosławionej Maryi Dziewicy — klaretynów, odbywającej się w Rzymie w dniach od 15 sierpnia do 12 września. Poniżej publikujemy tekst przemówienia wygłoszonego przez Ojca Świętego.
Drodzy Bracia!
To dla mnie wielka radość przyjmować uczestników waszej kapituły generalnej, naprawdę jest to radość. Uczestniczą w niej bracia misjonarze pochodzący z całego świata, reprezentujący prawie trzy tysiące klaretynów, którzy tworzą to zgromadzenie. Dziękuję, że przybyliście na to spotkanie. Dziękuję kard. Aquilinowi Bocosowi Merinowi za jego obecność i dziękuję siostrze Jolancie Kafce za jej pomoc. Ta kobieta jest bardzo pomocna. Pewnego razu powiedziałem jej: «Podobno mówi siostra wieloma językami», a ona odpowiedziała: «Ale nie wiem, czy mówię językiem Boga». To doskonale ją opisuje.
Gratuluję o. Mathew Vattamattamowi, którego członkowie kapituły na nowo obdarzyli zaufaniem, wybierając go ponownie na przełożonego generalnego. Pozdrawiam również braci, którzy zostali wybrani, by utworzyć nowy zarząd zgromadzenia. Kim oni są? Oby było to dla nich lekkie. Niech Duch Pański zawsze będzie z wami, abyście jako misjonarze mogli głosić Dobrą Nowinę ubogim (por. Łk 4, 18) i wszystkim, którzy łakną Słowa, które zbawia (por. Iz 55, 10-11).
Temat kapituły to «Zakorzenieni i odważni». Zakorzenieni w Jezusie. Oznacza to życie modlitwy i kontemplacji, które pozwoli wam powiedzieć jak Hiob: «Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko» (Hi 42, 5). To smutne, kiedy spotykamy osoby konsekrowane, które «znają tylko ze słyszenia». Wiele razy czułem się jakby poza, outside, podczas rachunku sumienia, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że nie pozwoliłem się szukać na modlitwie, że traciłem czas przed Panem, że nie pozwoliłem moim oczom Go zobaczyć. To może nam pomóc. Życie modlitwy i kontemplacji, które pozwoli wam rozmawiać jak przyjaciele, twarzą w twarz z Panem (por. Wj 33, 11). Życie modlitwy i kontemplacji, które pozwoli kontemplować Zwierciadło, którym jest Chrystus, abyście sami stali się zwierciadłem dla innych. A to jest tak albo tak. «Ale mam dużo do zrobienia, ale mam dużo pracy». Zobacz, pierwsze, co musisz robić, to patrzeć na Tego, który cię posłał do pracy, i pozwolić, żeby On na ciebie patrzył. «Ale jestem znudzony, cały czas». Więc rozwiąż problem nudy w modlitwie, z tym, kto odpowiada, bo bez modlitwy się nie uda, to takie proste, powiedzmy to.
Jesteście misjonarzami — jeśli chcecie, aby wasza misja była naprawdę owocna, nie możecie oddzielać misji od kontemplacji i od życia w zażyłości z Panem. Jeśli chcecie być świadkami, nie możecie przestać być czcicielami. Świadkowie i czciciele to dwa słowa, które spotykają się w sercu Ewangelii: «I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki» (Mk 3, 14). Dwa wymiary, które umacniają się wzajemnie, które nie mogą istnieć jeden bez drugiego.
«Syn Niepokalanego Serca Maryi to człowiek, który płonie miłością i zapala wszystko na swojej drodze» — mówi wasza Konstytucja, cytując o. Klareta (n. 9). Pozwólcie się zapalać Panu, Jego miłości, abyście mogli być tymi, którzy zapalają wszystko, gdziekolwiek się znajdujecie, ogniem Bożej miłości. Niech On będzie waszym jedynym zabezpieczeniem. A to pozwoli wam być ludźmi nadziei, nadziei, która nie zawodzi (por. Rz 5, 5), nadziei, która nie zna lęku, ponieważ wie, że właśnie w naszej słabości objawia się moc Boża (por. 2 Kor 12, 9). Jeśli nigdy nie uświadomimy sobie naszej słabości i będziemy tarzanami apostolstwa i niezwyciężonymi, siła Boża nigdy nie będzie mogła się ujawnić. Pan powie nam: a zatem radź sobie, i tak się stanie. Cytując jeszcze raz waszą Konstytucję, mówię wam: «Nie dajcie się niczemu zastraszyć». To właśnie mówił Jezus: nie bójcie się, nie bójcie się. Nie bójcie się waszych słabości. Jakże to piękne, gdy konsekrowana kobieta, konsekrowany mężczyzna czują się słabi, ponieważ czują potrzebę proszenia o pomoc. Tego nie należy się bać. Bójcie się natomiast popadnięcia w duchową «schizofrenię», w duchową światowość, która doprowadziłaby was do zaufania tylko waszym «rydwanom» i waszym «koniom», do ufania we własne siły i do wiary, że jesteście najlepsi, do obsesyjnego czasami szukania dobrobytu, władzy (por. Evangelii gaudium, n. 93). Bardzo trudno jest nie podporządkować się światowej logice, ponieważ świat nas atakuje, prawda? A duchowa światowość jest straszna, ponieważ zmienia cię od wewnątrz. Byłem pod dużym wrażeniem, gdy przeczytałem Medytacje o Kościele o. de Lubaca, ostatnie cztery strony, gdzie pisze o dramacie duchowej światowości. Mówi mniej więcej tak — poszukajcie tego tekstu i znajdziecie dokładnie to, co mówi — jest to najgorsze zło, jakie może przytrafić się Kościołowi, jeszcze gorsze niż papieże żyjący w konkubinacie. Proste, prawda? Strzeżcie się duchowej światowości, która prowadzi nas do polegania na sile, do przekonania, że jesteśmy najlepsi, do obsesyjnego poszukiwania dobrobytu lub władzy. Nie dostosowujcie się do tej światowej logiki, która spowoduje, że Ewangelia, że Jezus przestaną być kryterium ukierunkowującym wasze życie i wasze wybory misyjne. Nie możecie żyć duchem świata i twierdzić, że służycie Panu. Ukierunkowujcie wasze życie zgodnie z wartościami Ewangelii. A nigdy nie używajcie Ewangelii w sposób instrumentalny, jako ideologii, lecz posługujcie się nią jak vademecum, pozwólcie, by w każdej chwili kierowały wami opcje Ewangelii i gorące pragnienie «pójścia za Jezusem i naśladowania Go w modlitwie, wysiłku… a zawsze i jedynie starając się o chwałę Bożą i zbawienie dusz». Tak mówił o. Klaret. Budujcie wasze życie na Chrystusie, bo św. Paweł, który budował je na Chrystusie, mógł powiedzieć: «Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 20).
Takie ukierunkowanie uczyni was odważnymi w misji. To misyjna odwaga, tak jak odważna była misja o. Klareta i pierwszych misjonarzy, którzy do niego dołączyli. Życie konsekrowane wymaga odwagi i potrzebuje ludzi starszych, którzy będą umieli oprzeć się starzeniu się życia, i młodych, którzy będą umieli przeciwdziałać starzeniu się duszy. Posługując się językiem potocznym, nie poddawajcie się lenistwu.
To przekonanie doprowadzi was do wyjścia, do wyruszenia w drogę i pójścia tam, dokąd nikt nie chce iść, tam, gdzie potrzebne jest światło Ewangelii, do pracy, ramię w ramię, z ludźmi. Wasza misja nie może być prowadzona «na odległość», lecz z bliska, w bliskości. Nie zapominajcie, jaki jest styl Boga — bliskość, współczucie i czułość. Tak działa Bóg od czasu, gdy wybrał swój lud, aż do dzisiaj. Bliskość, współczucie i czułość. W misji nie możecie zadowalać się patrzeniem z okna, obserwowaniem z ciekawością z daleka. Możemy patrzeć na rzeczywistość przez okno albo zaangażować się w jej przemianę. Trzeba dokonać wyboru. Idąc za przykładem o. Klareta, nie możecie być tylko obserwatorami rzeczywistości. Angażujcie się w nią, aby przemieniać sytuacje grzechu, które napotkacie na waszej drodze. Bliskość, współczucie i czułość. Nie bądźcie bierni wobec dramatów, jakie przeżywa wielu współczesnych ludzi, raczej angażujcie się w pełni w walkę o godność ludzką, angażujcie się w pełni na rzecz poszanowania podstawowych praw człowieka. Jak to osiągnąć? Pozwólcie się dotknąć Słowu Bożemu i znakom czasu i w świetle Słowa oraz znaków czasu odczytujcie na nowo waszą historię, to ważne, odczytujcie na nowo wasz charyzmat, pamiętając, że życie konsekrowane jest jak woda, jeśli nie płynie, to gnije. Odwołując się do pamięci deuteronomicznej o przeszłości, napełniajcie się limfą charyzmatu. To sprawi, że wasze życie stanie się życiem proroctwa, które umożliwi również przebudzenie i oświecenie ludzi.
Niech Słowo i znaki czasu wyrwą nas z odrętwienia i wielu lęków, które, jeśli się nie pilnujemy, uniemożliwiają nam sprostanie czasom i okolicznościom, wymagającym śmiałego i odważnego życia konsekrowanego, życia zakonnego wolnego, wyzwolonego i wyzwalającego, wychodząc właśnie od naszej niepewności. Ktoś mógłby powiedzieć: «Ojcze, to jest zbyt stoickie, zbyt surowe», prawda? I wtedy przychodzi na myśl sformułowanie z traktatu o cnotach o. Rodrígueza, ale to nie jest to, i dlatego, abyście nie popadli w tę jałową surowość, nie traćcie poczucia humoru. Umiejcie się śmiać we wspólnocie, umiejcie żartować i śmiać się z dowcipów, opowiadanych przez innych, nie traćcie poczucia humoru. Poczucie humoru to łaska radości, a radość jest wymiarem świętości.
Mam nadzieję, drodzy bracia, że ta kapituła, którą właśnie kończycie i na której po raz drugi wydaliście wyrok na generała, pomoże wam skupić się na tym, co najważniejsze — na Jezusie, aby w Nim i tylko w Nim, który jest wszystkim dobrem, który jest najwyższym dobrem, prawdziwym bezpieczeństwem, złożyć wasze bezpieczeństwo. Myślę, że może to być jednym z najlepszych owoców tej pandemii, która podważyła tak wiele naszych fałszywych zabezpieczeń. Mam również nadzieję, że kapituła skłoniła was do skoncentrowania się na istotnych elementach, które określają dziś życie konsekrowane — konsekracja, która dowartościowuje relację z Bogiem; życie braterskie we wspólnocie, które daje pierwszeństwo autentycznej relacji z braćmi; i misja, która prowadzi was do wyjścia, do «rozproszenia się», aby wychodzić na spotkanie innych, zwłaszcza ubogich, aby prowadzić ich do Jezusa.
Nie chcę zakończyć bez podziękowania wam za całą pracę apostolską i całą refleksję nad życiem konsekrowanym, którą prowadziliście w tych latach. Kontynuujcie, i niech Duch Święty prowadzi was w tym szlachetnym zadaniu.
Z serca udzielam błogosławieństwa wam i wszystkim braciom oraz członkom rodziny klaretyńskiej. I proszę, o to proszę was na poważnie, nie zapomnijcie modlić się za mnie. Bo jeśli nie żebrzę o modlitwę, to jestem zgubiony. Dziękuję.