Zgodnie z tradycją wzajemnych wizyt z okazji świąt patronalnych — obchodzonej 29 czerwca w Rzymie uroczystości jego patronów świętych Piotra i Pawła oraz obchodzonego 30 listopada w Stambule święta św. Andrzeja — 27 czerwca przybyła do Rzymu delegacja Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola, której przewodniczył metropolita Chalcedonu Emmanuel Adamakis. W poniedziałek 28 czerwca delegację przyjął na audiencji Papież, po czym spotkała się ona z przedstawicielami Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan; następnego dnia rano uczestniczyła w celebrze eucharystycznej w Bazylice Watykańskiej, której przewodniczył Papież Franciszek. Poniżej zamieszczamy przemówienie Ojca Świętego wygłoszone podczas audiencji.
Drodzy Bracia w Chrystusie!
Z radością was przyjmuję i serdecznie witam w Rzymie z okazji uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Dziękuję metropolicie Emmanuelowi za uprzejme słowa, które do mnie skierował — słowa braterskie. Coroczna wymiana wizyt delegacji Kościoła Rzymu i Kościoła Konstantynopola z okazji świąt patronów jednego i drugiego jest znakiem rzeczywistej komunii, która już nas łączy, choć nie jest jeszcze pełna.
Jestem szczerze wdzięczny Jego Świątobliwości Bartłomiejowi i Świętemu Synodowi, że zechcieli was do nas przysłać, i dziękuję wam za miłą wizytę.
W tym roku będziemy obchodzić święto świętych Piotra i Pawła w czasie, gdy świat nadal walczy o to, żeby wyjść z dramatycznego kryzysu, spowodowanego pandemią. Ta plaga była próbą, która objęła wszystkich i wszystko. Poważniejsza od tego kryzysu jest jedynie możliwość zmarnowania go bez wyciągnięcia wniosków z lekcji, którą nam daje. Jest to lekcja pokory, która uczy nas, że nie jest możliwe życie w zdrowiu w chorym świecie i postępowanie dalej tak, jak do tej pory, nie zdając sobie sprawy z tego, co nie było właściwe. Także teraz wielkie pragnienie powrotu do normalności może przesłaniać bezsensowne roszczenie do opierania się na nowo na fałszywych pewnościach, na przyzwyczajeniach i projektach, które nastawione są wyłącznie na zysk i realizowanie własnych interesów, nie zważając na planetarne niesprawiedliwości, wołanie ubogich i kruche zdrowie naszej planety.
Co to wszystko mówi nam, chrześcijanom? My również musimy poważnie się zastanowić, czy chcemy powrócić do robienia wszystkiego tak, jak dotychczas, jak gdyby nic się nie stało, czy też chcemy podjąć wyzwanie, jakim jest ten kryzys. Kryzys, jak wskazuje pierwotne znaczenie tego słowa, pociąga za sobą rozważenie, oddzielenie tego, co dobre, od tego, co szkodzi. To pojęcie bowiem dawniej oznaczało czynność rolników, którzy oddzielali dobre ziarno od plewy, którą się odrzuca. Kryzys wymaga zatem dokonania selekcji, przeprowadzenia rozeznania, zatrzymania się, żeby rozważyć, co z tego wszystkiego, co robimy, pozostaje, a co przemija.
Otóż wierzymy, jak uczy Paweł Apostoł, że tym, co zostaje na zawsze, jest miłość, bowiem podczas gdy wszystko przemija, «miłość nigdy nie ustaje» (1 Kor 13, 8). Nie mówimy oczywiście o miłości romantycznej, skoncentrowanej na nas samych, na własnych uczuciach, pragnieniach i emocjach; mówimy o miłości konkretnej, przeżywanej na sposób Jezusa. Jest to miłość ziarna, które daje życie, gdy obumiera w ziemi, które przynosi owoc, gdy się dzieli. To jest miłość, która «nie szuka swego», która «wszystko znosi, (…) we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma» (ww. 5. 7). Inaczej mówiąc, Ewangelia zapewnia obfite owoce nie temu, kto gromadzi dla siebie, nie temu, kto szuka własnych korzyści, ale temu, kto z otwartością dzieli się z innymi, siejąc obficie i bezinteresownie, w pokornym duchu służby.
Potraktowanie na poważnie kryzysu, który przeżywamy, oznacza zatem dla nas, chrześcijan, dążących do pełnej komunii, zastanowienie się, jak chcemy dalej postępować. Każdy kryzys stawia na rozdrożu i otwiera dwie drogi — drogę skoncentrowania się na sobie, w zabieganiu o własne zabezpieczenia i możliwości, albo drogę otwarcia się na drugiego człowieka, z ryzykiem, jakie się z tym wiąże, ale przede wszystkim z owocami łaski, jakie zapewnia Bóg. Drodzy bracia, czy może nie nadeszła pora, by z pomocą Ducha nadać dalszy rozmach naszej drodze, żeby przełamać dawne uprzedzenia i ostatecznie przezwyciężyć szkodliwe rywalizacje? Nie bagatelizując różnic, które będą musiały zostać przezwyciężone poprzez dialog, w miłości i w prawdzie, czy nie moglibyśmy zapoczątkować nowego etapu relacji między naszymi Kościołami, cechującego się podążaniem w większej mierze razem, wolą czynienia rzeczywistych postępów, poczuciem, że jesteśmy naprawdę odpowiedzialni jedni za drugich? Jeżeli będziemy posłuszni miłości, Duch Święty, który jest stwórczą miłością Boga i zaprowadza harmonię w różnorodności, otworzy drogi do odnowionego braterstwa.
Świadectwo wzrastającej komunii wśród nas, chrześcijan, będzie również znakiem nadziei dla bardzo wielu mężczyzn i kobiet, którzy poczują się zachęceni do szerzenia powszechniejszego braterstwa i pojednania, będącego w stanie naprawić krzywdy z przeszłości. Jest to jedyna droga do tego, żeby ukazać pokojową przyszłość. Pięknym znakiem proroczym będzie także ściślejsza współpraca prawosławnych i katolików w dialogu z innymi tradycjami religijnymi, w której to dziedzinie, jak wiem, Wasza Eminencja, drogi Emmanuelu, jest bardzo zaangażowany.
Drodzy przyjaciele, pragnę raz jeszcze podziękować wam za waszą obecność. Proszę was uprzejmie o przekazanie Jego Świątobliwości Bartłomiejowi, którego odczuwam jako mojego prawdziwego brata, moich serdecznych i pełnych szacunku pozdrowień i powiedzenie mu, że oczekuję go z radością tutaj w Rzymie w październiku. Będzie to okazja do dziękczynienia Bogu w 30. rocznicę jego wyboru. Przez wstawiennictwo świętych Piotra i Pawła, koryfeuszy apostołów, i św. Andrzeja, pierwszego z powołanych, niech wszechmogący i miłosierny Bóg błogosławi nas i przyciąga nas coraz bardziej do swojej jedności. A wy, umiłowani, zarezerwujcie dla mnie, proszę, miejsce w swoich modlitwach. Dziękuję.