14 VI — Przemówienie do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych

Konflikty i wojny są skutkiem braku braterstwa

 Konflikty i wojny są skutkiem braku braterstwa  POL-007
07 sierpnia 2023

Poniżej publikujemy przemówienie Ojca Świętego do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, które odczytał abp Paul R. Gallagher, sekretarz ds. stosunków z państwami i organizacjami międzynarodowymi Stolicy Apostolskiej, podczas odbywającego się w Rzymie posiedzenia.

Pani Przewodnicząca Rady Bezpieczeństwa, Panie Sekretarzu Generalny, drogi Bracie, Wielki Imamie Al-Azharu, Panie i Panowie!

Dziękuję za uprzejme zaproszenie, aby skierować do was słowo; przyjąłem je chętnie, bowiem żyjemy w decydującym dla ludzkości momencie, kiedy pokój zdaje się przegrywać z wojną. Narastają konflikty, a stabilność jest coraz bardziej zagrożona. Przeżywamy trzecią wojnę światową w kawałkach, która w miarę upływu czasu zdaje się coraz bardziej rozszerzać. Rada, której misją jest czuwanie nad bezpieczeństwem i nad pokojem na świecie, w oczach narodów jawi się niekiedy bezsilna i sparaliżowana. Jednak wasza praca, ceniona przez Stolicę Apostolską, ma zasadnicze znaczenie dla promowania pokoju, i właśnie dlatego chciałbym was gorąco zachęcić do mierzenia się z problemami ogółu, dystansując się od ideologii i partykularyzmów, od wizji i interesów stronniczych, a kultywując jeden zamysł — działania dla dobra całej ludzkości. W istocie od tej Rady oczekuje się, że będzie respektowała i stosowała «Kartę Narodów Zjednoczonych w sposób przejrzysty i szczery, bez ukrytych motywów, jako wiążący punkt odniesienia dla sprawiedliwości, a nie jako narzędzie służące kryciu dwuznacznych zamiarów» (1).

W dzisiejszym zglobalizowanym świecie wszyscy jesteśmy bliżej siebie, ale to nie znaczy, że jesteśmy bardziej braćmi. A nawet cierpimy na niedostatek braterstwa, co ujawniają tak liczne sytuacje niesprawiedliwości, ubóstwa i nierówności, brak kultury solidarności. «Nowe ideologie, które charakteryzuje rozpowszechniony indywidualizm, egocentryzm i materialistyczny konsumpcjonizm, osłabiają więzi społeczne, podsycając mentalność ‘odpadów’, prowadzącą do pogardy i odrzucania najsłabszych, tych, którzy są uważani za ‘bezużytecznych’. W ten sposób współżycie między ludźmi nabiera coraz bardziej kształtu zwykłego, pragmatycznego i egoistycznego do ut des» (2). A najgorszym skutkiem tego braku braterstwa są konflikty zbrojne i wojny, które czynią wrogami nie tylko osoby, ale całe społeczności, a ich negatywne konsekwencje odbijają się na pokoleniach. Gdy powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych wydawało się, że ludzkość po dwóch straszliwych konfliktach światowych nauczyła się zmierzać ku bardziej stabilnemu pokojowi i stawać się nareszcie jedną rodziną narodów. Tymczasem, jak się wydaje, znów następuje cofanie się w historii, przy pojawianiu się zamkniętych, ostrych, gniewnych i agresywnych nacjonalizmów, które rozpaliły nie tylko przeszłe i przezwyciężone konflikty, ale nawet jeszcze bardziej gwałtowne (3).

Jako człowiek wiary ufam, że pokój jest marzeniem Boga dla ludzkości. Stwierdzam jednak, niestety, że z powodu wojny to wspaniałe marzenie zamienia się w koszmar. Oczywiście pod względem ekonomicznym wojna często jest bardziej atrakcyjniejsza niż pokój, jako że sprzyja zyskom, ale zawsze dla nielicznych i kosztem dobrobytu całych społeczności; dlatego pieniądze zarabiane na sprzedaży broni są pieniędzmi splamionymi niewinną krwią. Potrzeba więcej odwagi, żeby zrezygnować z łatwych korzyści dla ustrzeżenia pokoju, niż do sprzedaży coraz bardziej wyrafinowanej i potężnej broni. Więcej odwagi potrzeba do zabiegania o pokój niż do prowadzenia wojny. Więcej odwagi potrzeba do sprzyjania spotkaniu niż starciu, do tego, żeby zasiąść do stołu negocjacji, niż do trwania we wrogości.

Aby zaprowadzać pokój, musimy odejść od logiki legitymizacji wojny — o ile mogła ona obowiązywać w przeszłości, kiedy konflikty zbrojne miały bardziej ograniczony zasięg, o tyle dziś, przy broni nuklearnej i masowego rażenia, pole bitwy stało się praktycznie nieograniczone, a skutki potencjalnie katastrofalne. Nadszedł czas, by poważnie powiedzieć «nie» wojnie, by stwierdzić, że nie wojny są sprawiedliwe, ale że jedynie pokój jest sprawiedliwy — pokój stabilny i trwały, nie zbudowany na chwiejnej równowadze odstraszania, lecz na braterstwie, które nas łączy. Wszyscy chodzimy bowiem po tej samej ziemi, jako bracia i siostry, zamieszkujący jeden wspólny dom, i nie możemy zasnuwać nieba, pod którym żyjemy, chmurami nacjonalizmów. Co się z nami stanie, skoro każdy będzie myślał tylko o sobie? Z tego względu osoby działające na rzecz zaprowadzania pokoju muszą promować braterstwo. Jest to praca rzemieślnicza, wymagająca zamiłowania i cierpliwości, doświadczenia i dalekowzroczności, uporu i poświęcenia, dialogu i dyplomacji. I słuchania — wsłuchiwania się w krzyk tych, którzy cierpią z powodu konfliktów, w szczególności dzieci. Ich oczy, zalane łzami, osądzają nas; przyszłość, jaką im przygotowujemy, będzie osądem naszych teraźniejszych wyborów.

Pokój jest możliwy, jeżeli się go naprawdę pragnie! Powinien on znaleźć w Radzie Bezpieczeństwa «swoje podstawowe cechy, o których łatwo się zapomina z powodu błędnej koncepcji pokoju — pokój musi być racjonalny, nie oparty na emocjach, wielkoduszny, a nie egoistyczny; pokój ma być nie bezwładny i bierny, ale dynamiczny, aktywny i progresywny, w miarę jak słuszne wymogi zadeklarowanych i sprawiedliwych praw człowieka potrzebują nowych i lepszych sposobów ich wyrażania; pokój nie może być słaby, nieporadny i niewolniczy, ale silny zarówno ze względów moralnych, które go uzasadniają, jak i ze względu na spójny konsensus Narodów, które mają go wspierać» (4).

Mamy jeszcze czas, by napisać nowy pokojowy rozdział historii — możemy spowodować, żeby wojna należała do przeszłości, a nie do przyszłości. Dyskusje w łonie Rady Bezpieczeństwa są na to ukierunkowane i temu winny służyć. Chciałbym raz jeszcze zaakcentować jedno słowo, które z upodobaniem powtarzam, gdyż uważam je za decydujące — braterstwo. Nie może ono pozostawać ideą abstrakcyjną, ale musi stać się konkretnym punktem wyjścia — jest bowiem «istotnym wymiarem człowieka, który jest istotą społeczną. Żywa świadomość tego faktu prowadzi nas do postrzegania i traktowania każdej osoby jako prawdziwej siostry i prawdziwego brata. Bez tego staje się niemożliwe budowanie sprawiedliwego społeczeństwa, a także stabilnego i trwałego pokoju» (5).

Zapewniam o moim wsparciu, mojej modlitwie oraz modlitwie wiernych katolickich w intencji pokoju, w intencji każdej inicjatywy i procesu pokojowych. Z całego serca pragnę, aby nie tylko Rada Bezpieczeństwa, ale cała Organizacja Narodów Zjednoczonych, wszystkie państwa będące jej członkami i każdy z jej pracowników mogli skutecznie służyć ludzkości, biorąc odpowiedzialność za chronienie nie tylko własnej przyszłości, ale przyszłości wszystkich, z odwagą odnowienia teraz, bez lęku, tego, co potrzebne do szerzenia braterstwa i pokoju na całej planecie. «Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój» (Mt 5, 9).

Przypisy

1. Por. przemówienie do członków Zgromadzenia Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, 25 września 2015 r.; w: «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 10/2015, s. 42.

2. Orędzie na xlvii Światowy Dzień Pokoju,
1 stycznia 2014 r.; w: «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 1/2014, s. 5.

3. Por. enc. Fratelli tutti, n. 11.

4. Św. Paweł vi , Orędzie na vi Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 1973 r.

5. Orędzie na xlvii Światowy Dzień Pokoju,
1 stycznia 2014 r.; tamże, s. 4.