30 listopada

Prawdziwe pocieszenie

 Prawdziwe pocieszenie  POL-012
09 stycznia 2023

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Kontynuując naszą refleksję na temat rozeznania, a w szczególności nad doświadczeniem duchowym, zwanym «pocieszeniem», o którym mówiliśmy w ubiegłą środę, stawiamy sobie pytanie: jak rozpoznać prawdziwe pocieszenie? Jest to bardzo ważne pytanie ze względu na dobre rozeznanie, aby nie dać się zwieść w poszukiwaniu naszego prawdziwego dobra.

Pewne zasady możemy znaleźć we fragmencie Ćwiczeń duchowych św. Ignacego z Loyoli. «Jeśli ich [myśli] początek, środek i zakończenie są dobre — mówi św. Ignacy — i jeżeli się ku dobru skłaniają, jest to znak dobrego anioła. Jeżeli jednak z przebiegu myśli, które się nasuwają, wynika ostatecznie jakieś zło, rozproszenie lub mniejsze dobro niż to, którego dusza przedtem zamierzała dokonać, albo jeśli to osłabia lub niepokoi duszę, albo wprowadza w nią zamieszanie i pozbawia ją pokoju, pozbawia ją pokoju i spokoju, jakie wcześniej w niej były — jest to wyraźny znak, że pochodzą one od złego ducha» (n. 333). Bo to prawda: istnieje prawdziwe pocieszenie, ale są też pocieszenia, które nie są prawdziwe. I dlatego trzeba dobrze zrozumieć drogę pocieszenia — jak ono przebiega i dokąd mnie prowadzi? Jeśli prowadzi mnie do czegoś niedobrego, czegoś, co nie jest dobre, pocieszenie nie jest prawdziwe, jest, powiedzmy, «fałszywe».

Są to cenne wskazówki, które zasługują na krótki komentarz. Co to znaczy, że początek jest ukierunkowany ku dobru, jak mówi św. Ignacy o dobrym pocieszeniu? Na przykład, nachodzi mnie myśl o modlitwie i zauważam, że towarzyszy jej miłość do Pana i bliźniego, skłania do gestów wielkoduszności, miłosiserdzia — to jest dobry początek. Może jednak się zdarzyć, że ta myśl pojawia się, aby uniknąć pracy lub zadania, które zostało mi powierzone — za każdym razem, gdy mam pozmywać naczynia lub posprzątać dom, nachodzi mnie wielka ochota, aby się modlić! To się zdarza, w klasztorach. Ale modlitwa nie jest ucieczką od swoich zadań, przeciwnie, jest pomocą w realizacji tego dobra, do którego jesteśmy powołani tu i teraz. To tyle, jeśli chodzi o początek.

Następnie jest środek. Św. Ignacy mówił, że początek, środek i koniec muszą być dobre. Początek jest taki: mam ochotę się modlić, żeby nie zmywać naczyń — idź, umyj naczynia, a potem idź się pomodlić. Potem jest środek, czyli to, co przychodzi później, co następuje po tej myśli. Pozostając przy poprzednim przykładzie, jeśli zaczynam się modlić i — jak czyni to faryzeusz z przypowieści (por. Łk 18, 9-14) — mam skłonność do wyrażania zadowolenia z samego siebie i do pogardzania innymi, być może z sercem rozgoryczonym i skwaszonym, są to znaki, że zły duch posłużył się tą myślą jako kluczem, by wejść do mojego serca i przekazać mi swoje uczucia. Jeśli idę się modlić i nasuwa mi się na myśl postawa znanego faryzeusza — «dziękuję Ci, Panie, bo się modlę, nie jestem jak inni ludzie, którzy Cię nie szukają, nie modlą się» — wówczas taka modlitwa źle się kończy. Taka pociecha z modlitwy jest po to, by pysznić się jak paw przed Bogiem. A taki sposób nie jest dobry.

A potem jest koniec — początek, środek i koniec. Koniec jest aspektem, z którym się już zetknęliśmy, a mianowicie: dokąd prowadzi mnie dana myśl? Na przykład, dokąd prowadzi mnie myśl o modlitwie. Może się na przykład zdarzyć, że jestem głęboko zaangażowany w jakieś piękne i godne dzieło, ale to popycha mnie do zaprzestania modlitwy, bo absorbuje mnie wiele spraw, zauważam, że staję się coraz bardziej agresywny i zły, uważam, że wszystko zależy ode mnie, aż do utraty zaufania do Boga. Tutaj ewidentnie mamy do czynienia z działaniem złego ducha. Zaczynam się modlić, a potem w modlitwie czuję się wszechmocny, czuję, że wszystko musi być w moich rękach, bo tylko ja wiem, jak działać — najwyraźniej nie ma w tym dobrego ducha. Trzeba dokładnie przyjrzeć się drodze naszych uczuć i drodze dobrych uczuć, pocieszenia, w chwili, kiedy chcę coś zrobić. Jaki jest początek, jaki jest środek i jaki jest koniec.

Styl nieprzyjaciela — gdy mówimy o nieprzyjacielu, mówimy o diable, ponieważ demon istnieje, jest! — jego styl, jak wiemy, to pojawianie się w sposób przebiegły, zamaskowany. Zaczyna od tego, na czym nam najbardziej zależy, a następnie przyciąga nas ku sobie, krok po kroku — zło wchodzi ukradkiem, tak że dana osoba tego nie zauważa. I z czasem łagodność staje się surowością — ta myśl okazuje się tym, czym jest naprawdę.

Dlatego tak ważne jest to cierpliwe, ale niezbędne badanie pochodzenia i prawdziwości własnych myśli. Jest to zachęta, by uczyć się z doświadczenia, z tego, co nam się przydarza, aby nie powtarzać wciąż tych samych błędów. Im bardziej poznajemy siebie, tym bardziej wyczuwamy, którędy wchodzi zły duch, jego «hasła», drzwi wejściowe do naszego serca, czyli punkty, na które jesteśmy najbardziej wyczuleni, tak, aby w przyszłości zwrócić na nie uwagę. Każdy z nas ma wrażliwsze punkty, najsłabsze punkty swojej osobowości — i właśnie tamtędy wchodzi zły duch i prowadzi nas złą drogą albo odciąga od prawdziwej, właściwej drogi. Idę się modlić, ale odciąga mnie od modlitwy.

Przykłady można by mnożyć do woli, zastanawiając się nad naszymi dniami. Dlatego tak ważny jest codzienny rachunek sumienia — zanim zakończy się dzień, trzeba zatrzymać się na chwilę. Co się wydarzyło? Nie w gazetach, nie w życiu — co się wydarzyło w moim sercu? Czy moje serce było uważne? Czy urosło? Czy było drogą, przez którą przechodziło wszystko bez mojej wiedzy? Co się wydarzyło w moim sercu? Taka analiza jest ważna — jest to cenny trud ponownego odczytania tego, co przeżyliśmy, z określonego punktu widzenia. Zauważenie tego, co się dzieje, jest ważne, jest znakiem, że działa w nas łaska Boża, pomagając nam wzrastać w wolności i świadomości. Nie jesteśmy sami — jest z nami Duch Święty. Zobaczmy, jak potoczyły się sprawy.

Prawdziwe pocieszenie jest pewnego rodzaju potwierdzeniem, że czynimy to, czego chce od nas Bóg, że chodzimy Jego drogami, czyli drogami życia, radości, pokoju. Rozeznanie w istocie nie dotyczy jedynie tego, co jest dobre lub co jest największym możliwym dobrem, ale tego, co jest dobre dla mnie tu i teraz — właśnie w tym mam się rozwijać, wyznaczając granice innym propozycjom, atrakcyjnym, lecz nierealnym, aby nie dać się zwieść w poszukiwaniu prawdziwego dobra.

Bracia i siostry, trzeba zrozumieć, starać się coraz lepiej rozumieć, co się dzieje w moim sercu. Do tego potrzebny jest rachunek sumienia, aby zobaczyć, co dzisiaj się wydarzyło. «Dzisiaj się rozzłościłem, nie zrobiłem tego…» — ale dlaczego? Wyjście poza powody tego jest szukaniem źródła tych błędów. «Dzisiaj byłem szczęśliwy, ale narzekałem, bo musiałem pomóc tym ludziom, jednak w końcu poczułem się spełniony, poczułam się spełniona dzięki tej pomocy» — i tu jest Duch Święty. Trzeba nauczyć się odczytywać w księdze naszego serca, co się wydarzyło w trakcie dnia. Róbcie to, tylko dwie minuty, a będzie to dla was dobre, zapewniam was.

Święto św. Andrzeja Apostoła


Dzisiaj obchodzimy święto św. Andrzeja Apostoła, brata Szymona Piotra, patrona Kościoła Konstantynopola, dokąd się udała, zgodnie ze zwyczajem, delegacja Stolicy Apostolskiej. Pragnę wyrazić serdeczne uczucie drogiemu bratu, Patriarsze Bartłomiejowi i , i całemu Kościołowi Konstantynopola. Niech wstawiennictwo świętych braci, apostołów Piotra i Andrzeja, pozwoli wkrótce Kościołowi cieszyć się w pełni jego jednością i pokojem na całym świecie, zwłaszcza w tym czasie w naszej umiłowanej i udręczonej Ukrainie, zawsze obecnej w naszych sercach i w naszych modlitwach.

Do Polaków:


Serdecznie pozdrawiam pielgrzymów polskich; szczególnie przedstawicieli Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego z Warszawy i z powiatu bialskiego, uczestniczących w konferencji zatytułowanej: Prawa człowieka w nauczaniu Jana Pawła ii . Niech Matka Boża, która towarzyszy naszej adwentowej drodze, wyprasza wam i wszystkim obecnym dar serca otwartego na Boga i drugiego człowieka. Z serca wam błogosławię.