5 XI — Homilia podczas Mszy św. w intencji pokoju i sprawiedliwości na Stadionie Narodowym w Awali

Bądźmy ziarnami miłości i pokoju

 Bądźmy ziarnami miłości i pokoju  POL-011
06 grudnia 2022

O Mesjaszu, którego wzbudzi Bóg, prorok Izajasz mówi: «Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic» (Iz 9, 6). Wydaje się to sprzecznością — na scenie tego świata często widzimy bowiem, że im bardziej dąży się do władzy, tym bardziej zagrożony jest pokój. Natomiast prorok głosi niezwykłą nowość: Mesjasz, który nadchodzi, jest rzeczywiście silny, ale nie jak wódz, który prowadzi wojnę i panuje nad innymi, lecz jako «Książę Pokoju» (w. 5), jako Ten, który jedna ludzi z Bogiem i między sobą. Wielkość Jego potęgi nie posługuje się siłą przemocy, lecz słabością miłości. I to jest właśnie moc Chrystusa: miłość. Nam również udziela On tej samej mocy, mocy miłowania, miłowania w Jego imię, miłowania tak jak On umiłował. Jak? Bezwarunkowo — nie tylko wtedy, gdy sprawy toczą się dobrze i czujemy się zdolni do kochania, ale zawsze; nie tylko naszych przyjaciół i osób bliskich, ale wszystkich, nawet nieprzyjaciół. Zawsze i wszystkich.

Miłować zawsze i miłować wszystkich — zastanówmy się nad tym trochę.

Przede wszystkim, dzisiaj słowa Jezusa (por. Mt 5, 38-48) zachęcają nas do tego, by zawsze miłować, czyli trwać zawsze w Jego miłości, pielęgnować ją i praktykować niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Ale uwaga — spojrzenie Jezusa jest konkretne; nie mówi, że będzie łatwo, i nie proponuje miłości sentymentalnej lub romantycznej, tak jakby w naszych ludzkich relacjach nie było momentów konfliktu i nie było powodów do wrogości między narodami. Jezus nie jest ireniczny, lecz realistyczny — mówi wyraźnie o «ludziach złych» i «nieprzyjaciołach» (ww. 39. 43). Wie, że w naszych relacjach toczy się codzienna walka między miłością a nienawiścią; i że również w nas każdego dnia dokonuje się starcie między światłem i ciemnościami, między tak wieloma dobrymi intencjami i pragnieniami a tą grzeszną słabością, która często bierze górę i wciąga nas w złe uczynki. Wie również, że doświadczamy tego, iż pomimo wielu ofiarnych wysiłków nie zawsze otrzymujemy dobro, którego się spodziewamy, a nawet, w sposób czasami niezrozumiały, doznajemy zła. Ponadto widzi i cierpi, widząc w naszych czasach w tak wielu częściach świata sprawowanie władzy, które żywi się uciskiem i przemocą, które dąży do powiększenia własnej przestrzeni, zawężając przestrzeń innych, narzucając swoją dominację i ograniczając podstawowe wolności, uciskając słabych. Dlatego — mówi Jezus — istnieją konflikty, uciski i wrogość.

Wobec tego wszystkiego należy zadać sobie ważne pytanie: co robić, gdy znajdujemy się w takich sytuacjach? Propozycja Jezusa jest zaskakująca, odważna, śmiała. Prosi swoich o odwagę podejmowania ryzyka w czymś, co pozornie wydaje się skazane na porażkę. Prosi, by zawsze trwać, wiernie, w miłości, mimo wszystko, nawet w obliczu zła i nieprzyjaciela. Zwykła ludzka reakcja utwierdza nas w logice «oko za oko, ząb za ząb», ale to oznacza dochodzenie sprawiedliwości taką samą bronią zaznanego zła. Jezus ośmiela się zaproponować nam coś nowego, coś innego, coś nie do pomyślenia, coś swojego: «Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!» (w. 39). Tego właśnie żąda od nas Pan: nie irenicznego marzenia o świecie ożywionym braterstwem, ale byśmy się angażowali, zaczynając od nas samych, zaczynając żyć powszechnym braterstwem w sposób konkretny i odważny, trwając w dobru, nawet gdy doświadczamy zła, przerywając spiralę zemsty, rozbrajając przemoc, demilitaryzując serce. Wtóruje Mu apostoł Paweł, gdy pisze: «Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!» (Rz 12, 21).

Zatem zachęta Jezusa nie dotyczy przede wszystkim wielkich spraw ludzkości, ale konkretnych sytuacji naszego życia — naszych relacji w rodzinie, relacji we wspólnocie chrześcijańskiej, więzi, które pielęgnujemy w pracy i rzeczywistości społecznej, w której się znajdujemy. Będą tarcia, chwile napięcia, będą konflikty, różnice poglądów, ale ten, kto podąża za Księciem Pokoju, musi zawsze dążyć do pokoju. A pokoju nie da się przywrócić, jeśli na złe słowo odpowiada się słowem jeszcze gorszym, jeśli po jednym policzku następuje drugi — nie, trzeba «rozbrajać», przerwać łańcuch zła, złamać spiralę przemocy, przestać żywić urazę, skończyć z narzekaniem i użalaniem się nad sobą. Trzeba trwać w miłości, zawsze — jest to droga Jezusa, aby oddawać chwałę Bogu nieba i budować pokój na ziemi. Miłować zawsze.

Przejdźmy teraz do drugiego aspektu: miłować wszystkich. Możemy zaangażować się w miłość, ale nie wystarczy, jeśli ją ograniczymy do wąskiego grona tych, od których otrzymujemy tyle samo miłości, tych, którzy są naszymi przyjaciółmi, bliskimi nam, krewnymi. Także w tym przypadku zachęta Jezusa jest zaskakująca, bo poszerza granice prawa i zdrowego rozsądku — już miłowanie bliźniego, miłowanie tych, którzy są nam bliscy, nawet jeśli rozsądne, jest trudne. Ogólnie rzecz biorąc, właśnie to starają się czynić wspólnota lub naród, aby zachować pokój w swoim łonie — jeśli ktoś należy do tej samej rodziny lub tego samego narodu, jeśli ma te same idee lub upodobania, jeśli wyznaje tę samą wiarę, to jest rzeczą normalną staranie się, by pomagać sobie nawzajem i kochać się wzajemnie. Ale co się dzieje, jeśli ktoś, kto jest daleko, zbliża się do nas, jeśli ktoś, kto jest obcy, inny lub innego wyznania, staje się naszym sąsiadem? Właśnie ta ziemia jest żywym obrazem współistnienia różnorodności, naszego świata coraz bardziej naznaczonego stałą migracją ludów i pluralizmem idei, zwyczajów i tradycji. Ważne jest więc zaakceptowanie tej prowokacji Jezusa: «Jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?» (Mt 5, 46). Prawdziwym wyzwaniem, aby być dziećmi Ojca i budować świat braci, jest nauczyć się miłować wszystkich, nawet nieprzyjaciela: «Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują» (ww. 43-44). Oznacza to w istocie postanowienie, by nie mieć wrogów, by nie widzieć w drugim przeszkody, którą trzeba pokonać, lecz brata i siostrę, których należy miłować. Miłować nieprzyjaciela to sprowadzać na ziemię odblask nieba, to sprowadzać na świat spojrzenie i serce Ojca, który nie czyni różnic, nie dyskryminuje, ale «sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych» (w. 45).

Bracia, siostry, mocą Jezusa jest miłość, a Jezus daje nam moc, by miłować w ten sposób, w sposób, który wydaje się nam nadludzki. Ale taka zdolność nie może być tylko owocem naszych starań — jest przede wszystkim łaską. Łaską, o którą trzeba usilnie prosić: «Jezu, Ty, który mnie miłujesz, naucz mnie miłować tak jak Ty. Jezu, Ty, który mi przebaczasz, naucz mnie przebaczać tak jak Ty. Ześlij na mnie swojego Ducha, Ducha miłości». Prośmy o to. Ponieważ tak często zanosimy do Pana wiele próśb, ale zasadnicze dla chrześcijanina jest to, żeby umieć miłować tak jak Chrystus. Miłowanie jest największym darem, a otrzymujemy go, gdy czynimy miejsce dla Pana w modlitwie, gdy przyjmujemy Jego obecność w Jego Słowie, które nas przemienia, i w rewolucyjnej pokorze Jego łamanego Chleba. W ten sposób powoli upadają mury, czyniące nasze serca zatwardziałymi, i znajdujemy radość w wypełnianiu uczynków miłosierdzia wobec wszystkich. Wówczas rozumiemy, że szczęśliwe życie realizuje się poprzez błogosławieństwa i polega ono na stawaniu się budowniczymi pokoju (por. Mt 5, 9).

Najmilsi, dziś chciałbym wam podziękować za wasze łagodne i radosne świadectwo braterstwa, za to, że jesteście ziarnami miłości i pokoju na tej ziemi. Jest to wyzwanie, jakie Ewangelia stawia każdego dnia naszym wspólnotom chrześcijańskim, każdemu z nas. A wam, wszystkim wam, którzy przybyliście na tę celebrację z czterech krajów wikariatu apostolskiego Arabii Północnej — Bahrajnu, Kuwejtu, Kataru i Arabii Saudyjskiej — i z innych krajów Zatoki, a także z innych terytoriów, przynoszę dziś miłość i bliskość Kościoła powszechnego, który patrzy na was i was obejmuje, kocha was i dodaje wam odwagi. Niech Najświętsza Dziewica, Matka Boża Arabska, towarzyszy wam w drodze i strzeże was zawsze w miłości do wszystkich.