24 ix — Przemówienie do uczestników konferencji «Ekonomia Franciszka»

Od ekonomii, która zabija do ekonomii życia

 Od ekonomii, która zabija do ekonomii życia  POL-010
31 października 2022

Od czwartku 22 września do soboty 24 września odbywało się w Asyżu spotkanie młodych ekonomistów, przedsiębiorców, działaczy społecznych, studentów i pracowników w ramach «Ekonomii Franciszka». W ostatnim dniu obrad przybył tam Papież, który po spotkaniu podpisał wraz z nimi pakt na rzecz nowej wizji gospodarki, opartej na Ewangelii. Poniżej publikujemy przemówienie, wygłoszone podczas spotkania.

Moje drogie i moi drodzy młodzi, dzień dobry! Witam was wszystkich, którzy przybyliście, którzy mieliście sposobność być tutaj, ale także pragnę pozdrowić tych wszystkich, którzy nie mogli tutaj przybyć, którzy pozostali w domu — pamiętam o wszystkich! Wszyscy jesteśmy połączeni — oni ze swoich miejsc, my tutaj.

Czekałem na tę chwilę od ponad trzech lat, odkąd pierwszego maja 2019 r. napisałem do was list, który was wezwał, a potem doprowadził tutaj, do Asyżu. W przypadku wielu z was — usłyszeliśmy o tym przed chwilą — spotkanie z Ekonomią Franciszka rozbudziło coś, co już mieliście w sobie. Byliście już zaangażowani w tworzenie nowej ekonomii; tamten list was połączył, ukazał wam szerszy horyzont, sprawił, że poczuliście się częścią jednej światowej społeczności młodych, którzy mieli takie samo jak wy powołanie. A kiedy młody człowiek widzi u innego młodego człowieka takie samo jak jego powołanie, a następnie to doświadczenie powtarza się w przypadku setek, tysięcy innych młodych ludzi, wówczas stają się możliwe rzeczy wielkie, nawet nadzieja na zmianę wielkiego systemu, systemu złożonego, jakim jest gospodarka światowa. A wręcz dziś niemal mówienie o gospodarce wydaje się przestarzałe — dziś mówi się o finansach, a finanse są czymś rozmytym, czymś ulotnym, nie można tego uchwycić. Kiedyś pewna dobra ekonomistka rangi światowej powiedziała mi, że zrobiła próbę spotkania ekonomii, humanizmu i religii. I to spotkanie się powiodło. Chciała zrobić to samo z finansami, a nie udało się jej. Uważajcie na tę ulotność finansów — musicie podjąć działalność gospodarczą od korzeni, od korzeni ludzkich, tak jak zostały uczynione. Wy, młodzi, z Bożą pomocą potraficie to zrobić, możecie to robić, młodzi ludzie kiedy indziej na przestrzeni dziejów zdziałali bardzo wiele.

Przeżywacie swoją młodość w niełatwych czasach — kryzys środowiska naturalnego, później pandemia, a teraz wojna na Ukrainie i inne wojny, które od lat trwają w różnych krajach, naznaczają nasze życie. Nasze pokolenie zostawiło wam w spuściźnie wiele bogactw, ale nie potrafiliśmy uchronić planety i nie strzeżemy pokoju. Kiedy słyszycie, że rybacy z San Benedetto del Tronto w ciągu jednego roku wyciągnęli z morza 12 ton śmieci, plastiku i tym podobnych rzeczy, widzicie, że nie potrafiliśmy ustrzec środowiska. A w konsekwencji nie strzeżemy również pokoju. Wy jesteście wezwani do tego, by stać się rzemieślnikami i budowniczymi wspólnego domu, wspólnego domu, który «popada w ruinę». Powiedzmy to sobie — tak jest. Nowa ekonomia, czerpiąca inspirację od Franciszka z Asyżu, dziś może i powinna być ekonomią przyjazną ziemi, ekonomią pokoju. Chodzi o to, by przekształcić ekonomię, która zabija (por adhort. apost. Evangelii gaudium, 53), w ekonomię życia, we wszystkich jego wymiarach. Osiągnąć owo «dobre życie», które nie jest dolce vita lub dobrobytem, nie. Dobre życie to owa mistyka, której zachowywania w relacji z ziemią uczą nas rdzenni mieszkańcy.

Doceniłem wasz wybór wzorowania tego spotkania w Asyżu na proroctwie. Spodobało mi się to, co powiedzieliście na temat proroctw. Życie Franciszka z Asyżu po jego nawróceniu było proroctwem, które trwa nadal także w naszych czasach. W Biblii proroctwo ma wiele wspólnego z ludźmi młodymi. Kiedy Samuel został wezwany, był małym chłopcem, Jeremiasz i Ezechiel byli młodzi; Daniel był młodzieńcem, kiedy prorokował niewinność Zuzanny i ocalił ją od śmierci (por. Dn 13, 45-50); a prorok Joel zapowiada ludowi, że Bóg wyleje swojego Ducha i «synowie wasi i córki wasze prorokować będą» (3, 1). Według Pism, młodzi ludzie noszą w sobie ducha wiedzy i mądrości. To młody Dawid upokorzył arogancję olbrzyma Goliata (por. 1 Sm 17, 49-51). W istocie, kiedy społeczności obywatelskiej i przedsiębiorstwom brakuje umiejętności ludzi młodych, więdnie całe społeczeństwo, gaśnie życie wszystkich. Brakuje kreatywności, brakuje optymizmu, brakuje entuzjazmu, brakuje odwagi podejmowania ryzyka. Społeczeństwo i gospodarka bez ludzi młodych są smutne, pesymistyczne, cyniczne. Jeżeli chcecie to zobaczyć, idźcie na te uniwersytety superwyspecjalizowane w gospodarce liberalnej i popatrzcie na twarze młodzieńców i dziewcząt, którzy tam studiują. Ale dzięki Bogu jesteście wy — nie tylko będziecie tam jutro, jesteście dzisiaj; wy nie jesteście tylko «jeszcze nie», jesteście również «już»; jesteście teraźniejszością.

Gospodarka, która daje się zainspirować wymiarem proroczym, wyraża się dziś w nowej wizji środowiska naturalnego i ziemi. Powinniśmy zmierzać do tej harmonii ze środowiskiem, z ziemią. Jest bardzo wiele osób, przedsiębiorstw i instytucji, które dokonują przemiany ekologicznej. Trzeba iść dalej tą drogą i robić więcej. Wy robicie to «więcej» i domagacie się tego od wszystkich. Nie wystarczy zrobić makijaż, trzeba poddać pod dyskusję model rozwoju. Sytuacja jest taka, że nie możemy tylko czekać na najbliższy szczyt międzynarodowy, który może być niepotrzebny — ziemia płonie dziś, i właśnie dziś musimy dokonać zmiany, na wszystkich poziomach. W tym ostatnim roku pracowaliście nad ekonomią roślin, jest to temat nowatorski. Zobaczyliście, że paradygmat roślinny zawiera odmienne podejście do ziemi i do środowiska. Rośliny umieją współdziałać z całym otaczającym środowiskiem i nawet kiedy rywalizują ze sobą, w rzeczywistości współdziałają dla dobra ekosystemu. Uczmy się od łagodności roślin — ich pokora i cichość mogą nam ukazać inny styl, którego pilnie potrzebujemy. Bowiem jeżeli mówimy o transformacji ekologicznej, ale pozostajemy w obrębie dwudziestowiecznego paradygmatu gospodarki, który grabił zasoby naturalne i ziemię, posunięcia, jakie zastosujemy, będą zawsze niewystarczające lub chore u korzeni. Biblia pełna jest drzew i roślin, od drzewa życia po ziarnko gorczycy. A św. Franciszek pomaga nam przez swoje braterstwo kosmiczne ze wszystkimi żyjącymi stworzeniami. My, ludzie, w ciągu tych ostatnich dwóch stuleci rozwijaliśmy się kosztem ziemi. To ona płaciła cenę tego! Często grabiliśmy ją, żeby zwiększyć nasz dobrobyt, a nawet nie dobrobyt wszystkich, lecz małej grupy. Teraz jest czas, by zdobyć się na nową odwagę odejścia od kopalnych źródeł energii, przyspieszenia rozwoju źródeł o wpływie neutralnym lub pozytywnym.

A poza tym musimy przyjąć uniwersalną zasadę etyczną — która jednak nie jest lubiana — że szkody trzeba naprawić. To jest uniwersalna zasada etyczna — szkody muszą zostać naprawione. Jeżeli rozwijaliśmy się, wyzyskując nadmiernie planetę i atmosferę, dziś musimy się nauczyć podejmowania wyrzeczeń co do stylów życia, które nadal są nie do obrony. W przeciwnym razie to nasze dzieci i nasze wnuki zapłacą za to cenę, cenę, która będzie zbyt wysoka i zbyt niesprawiedliwa. Słyszałem, jak pewien bardzo liczący się naukowiec rangi światowej sześć miesięcy temu powiedział: «Wczoraj urodziła mi się wnuczka. Jeżeli tak dalej będziemy postępować, biedaczka za trzydzieści lat będzie zmuszona żyć w świecie nienadającym się do zamieszkania». To dzieci i wnuki będą płacić cenę, cenę, która będzie zbyt wysoka i zbyt niesprawiedliwa. Potrzebna jest szybka i zdecydowana zmiana. Mówię to na poważnie — liczę na was! Proszę, nie zostawiajcie nas w spokoju, dajcie nam przykład! A powiem wam prawdę — żeby pójść tą drogą, potrzeba odwagi, a niekiedy potrzeba odrobiny heroizmu. Słyszałem na jednym spotkaniu młodzieńca, 25-letniego, który dopiero co został inżynierem wykształconym na wysokim poziomie, nie znajdował pracy; w końcu ją znalazł w przemyśle, co do którego nie wiedział dobrze, czym jest; kiedy się dowiedział, co ma robić — nie mając pracy, będąc w stanie pracować — odmówił, ponieważ produkowano tam broń. To są dzisiejsi bohaterowie.

Zrównoważony rozwój zresztą jest słowem o wielu wymiarach. Oprócz wymiaru środowiskowego są także wymiary społeczny, relacyjny i duchowy. Wymiar społeczny zaczyna być powoli uznawany — uświadamiamy sobie, że krzyk ubogich i wołanie ziemi są tym samym krzykiem (por. enc. Laudato si’, 49). Toteż kiedy pracujemy nad transformacją ekologiczną, musimy mieć na uwadze skutki, jakie niektóre wybory dotyczące środowiska naturalnego wywołują w stosunku do ubóstwa. Nie wszystkie rozwiązania w zakresie środowiska mają takie same skutki dla ubogich, a zatem trzeba dawać preferencje tym, które redukują nędzę i nierówności. Gdy staramy się ratować planetę, nie możemy zaniedbywać cierpiących mężczyzn i kobiet. Zanieczyszczenie, które zabija, to nie tylko to, które jest spowodowane dwutlenkiem węgla, również nierówność zanieczyszcza w sposób zabójczy naszą planetę. Nie możemy dopuścić, żeby nowe katastrofy naturalne usunęły z opinii publicznej stare i zawsze aktualne klęski niesprawiedliwości społecznej, również niesprawiedliwości politycznych. Pomyślmy na przykład o niesprawiedliwości politycznej; biedny, udręczony lud Rohindża, który przenosi się z miejsca na miejsce, ponieważ nie może mieszkać we własnej ojczyźnie — to jest niesprawiedliwość polityczna.

Istnieje również brak równowagi naszych relacji — w wielu krajach relacje między osobami stają się coraz uboższe. Zwłaszcza na Zachodzie społeczności stają się coraz słabsze i bardziej podzielone. Rodzina w niektórych regionach świata przeżywa poważny kryzys, a wraz z nim otwarcie na życie i jego ochrona. Aktualny konsumpcjonizm usiłuje wypełnić pustkę relacji międzyludzkich towarami, coraz bardziej wyszukanymi — samotność jest wielkim interesem w naszych czasach! — jednak w ten sposób rodzi się brak szczęścia. A to jest rzecz niedobra. Pomyślcie o zimie demograficznej, na przykład, jak wiąże się z tym wszystkim. Zima demograficzna, w której wszystkie narody znacznie się zmniejszają, ponieważ nie rodzi się dzieci, a ważniejsza jest uczuciowa więź z pieskami, z kotami, i tak się żyje. Trzeba znów zacząć prokreować. A także w związku z tą demograficzną zimą jest niewolnictwo kobiety — kobiety, która nie może zostać matką, bo kiedy tylko zaczyna być widoczny brzuch, jest zwalniana z pracy; kobietom ciężarnym nie zawsze pozwala się pracować.

Jest wreszcie brak równowagi duchowej naszego kapitalizmu. Człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boga, wcześniej niż poszukiwaczem dóbr jest poszukiwaczem sensu. My wszyscy poszukujemy sensu. Dlatego właśnie pierwszym kapitałem każdego społeczeństwa jest kapitał duchowy, gdyż to on daje nam motywację, żeby każdego dnia wstawać i iść do pracy, i rodzi tę radość życia potrzebną także gospodarce. Nasz świat w szybkim tempie konsumuje tę istotną formę kapitału, zgromadzonego w ciągu wieków przez religie, przez tradycje mądrościowe, przez pobożność ludową. I tak przede wszystkim młodzi ludzie cierpią z powodu tego braku sensu — często w obliczu cierpienia i niepewności życiowych okazuje się, że mają duszę zubożoną pod względem zasobów duchowych, potrzebnych, żeby przepracować cierpienia, frustracje, rozczarowania i żałobę. Spójrzcie na odsetek samobójstw wśród młodzieży, jak bardzo wzrósł — a nie podają do wiadomości wszystkich, ukrywają liczbę. Wrażliwość wielu młodych ludzi wynika z niedostatku tego cennego kapitału duchowego — ja pytam: czy wy macie kapitał duchowy? Niech każdy odpowie sobie w swoim wnętrzu — kapitał niewidoczny, ale konkretniejszy od kapitałów finansowych czy technologicznych. Pilnie trzeba odtworzyć tę ważną spuściznę duchową. Technika może wiele zdziałać; uczy nas, «co» i «jak» robić; jednak nie mówi nam «dlaczego»; tak więc nasze działania stają się jałowe i nie wypełniają życia, nawet życia ekonomicznego.

Znajdując się w mieście Franciszka, nie mogę nie poświęcić uwagi ubóstwu. Zajmowanie się ekonomią, inspirując się nim, oznacza zobowiązanie się do postawienia w centrum ludzi ubogich. Patrzenie na gospodarkę, wychodząc od nich, patrzenie na świat, poczynając od nich. Bez szacunku, troski, miłości względem ubogich, względem każdej osoby ubogiej, każdej osoby słabej i bezbronnej, od istoty poczętej w łonie matki po osobę chorą i z niepełnosprawnością, po osobę starszą w trudnej sytuacji, nie ma «Ekonomii Franciszka». Powiedziałbym więcej — ekonomia Franciszka nie może się ograniczać do pracy dla ubogich albo z ubogimi. Dopóki nasz system będzie produkował odpady, a my będziemy działać zgodnie z tym systemem, będziemy wspólnikami gospodarki, która zabija. Zastanówmy się zatem: czy robimy dostatecznie dużo, żeby zmienić tę gospodarkę, czy też zadowalamy się przemalowaniem ściany, zmieniając kolor, bez zmiany struktury domu.

Nie chodzi o pociągnięcie farbą, nie — trzeba zmienić strukturę. Być może odpowiedź nie tkwi w tym, ile możemy zrobić, ale w tym, czy umiemy otwierać nowe drogi, aby sami ubodzy mogli stać się twórcami zmiany. W tym zakresie istnieją bardzo znaczne doświadczenia, bardzo rozwinięte w Indiach i na Filipinach.

Św. Franciszek kochał nie tylko ubogich, umiłował również ubóstwo. Ten surowy styl życia, można tak powiedzieć. Franciszek chodził do trędowatych nie tyle, żeby im pomagać, chodził, ponieważ chciał stać się biedny jak oni. Naśladując Jezusa Chrystusa, ogołocił się ze wszystkiego, aby być ubogim z ubogimi. Tak więc pierwsza gospodarka rynkowa narodziła się w trzynastym wieku w Europie, w codziennym kontakcie z braćmi franciszkanami, którzy byli przyjaciółmi tych pierwszych kupców. Tamta ekonomia tworzyła bogactwo, oczywiście, ale nie pogardzała ubóstwem. Wytwarzanie bogactwa bez pogardzania ubóstwem. Nasz kapitalizm natomiast chce pomagać ubogim, lecz ich nie poważa, nie rozumie paradoksalnego błogosławieństwa: «błogosławieni ubodzy» (por. Łk 6, 20). Nie mamy miłować nędzy, wręcz musimy ją zwalczać, przede wszystkim przez tworzenie pracy, pracy godnej. Jednak Ewangelia mówi nam, że bez szanowania ubogich nie da się zwalczyć żadnej nędzy. Zatem właśnie od tego powinniśmy wychodzić, również wy, przedsiębiorcy i ekonomiści — przyjmując te ewangeliczne paradoksy Franciszka. Kiedy rozmawiam z ludźmi albo spowiadam, pytam zawsze: «Czy daje pan jałmużnę ubogim?» — «Tak, tak, tak!» — «A czy dając jałmużnę ubogiemu, patrzy mu pan w oczy?» — «Ach, nie wiem…» — «A kiedy ty dajesz jałmużnę, czy rzucasz monetę, czy dotykasz ręki ubogiego?». Nie patrzą w oczy i nie dotykają; a to jest oddalanie się od ducha ubóstwa, oddalanie się od prawdziwej rzeczywistości ubogich, oddalanie się od humanizmu, który musi być w każdej relacji międzyludzkiej. Ktoś może mi powiedzieć: «Ojcze Święty, jesteśmy spóźnieni, kiedy skończysz?»; już kończę.

A w świetle tej refleksji chciałbym wam zostawić trzy wskazania na drogę, żeby iść naprzód.

Pierwsze — patrzeć na świat oczami najuboższych. Ruch franciszkański potrafił stworzyć w średniowieczu pierwsze teorie ekonomiczne, a nawet pierwsze banki solidarne («Monti di Pietà»), ponieważ patrzył na świat oczami najuboższych. Wy również polepszycie gospodarkę, jeżeli będziecie patrzeć na rzeczywistość z perspektywy ofiar i osób odrzucanych. Lecz żeby mieć oczy ubogich i ofiar, trzeba ich poznać, trzeba być ich przyjaciółmi. A wierzcie mi, jeżeli staniecie się przyjaciółmi ubogich, jeżeli będziecie dzielić z nimi życie, to będziecie dzielić także trochę królestwa Bożego, bo Jezus powiedział, że do nich należy królestwo niebieskie, i dlatego są błogosławieni (por. Łk 6, 20). A ja powtarzam, oby wasze codzienne wybory nie wytwarzały powodowały odrzucania.

Drugie — jesteście głównie studentami, naukowcami i przedsiębiorcami, ale nie zapominajcie o pracy, nie zapominajcie o pracownikach. Pracy rąk. Praca jest już wyzwaniem w naszych czasach, a jeszcze bardziej będzie wyzwaniem w przyszłości.

Bez godnej i dobrze wynagradzanej pracy młodzi ludzie nie stają się naprawdę dorośli, nierówności narastają. Czasami można przeżyć bez pracy, ale nie żyje się dobrze. Dlatego tworząc dobra i usługi, nie zapominajcie o tworzeniu pracy, dobrej pracy i pracy dla wszystkich.

Trzecia wskazówka to — ucieleśnianie. W kluczowych momentach historii ludzie, którzy potrafili zostawić dobry ślad, uczynili to dlatego, że przekładali ideały, pragnienia, wartości na konkretne uczynki. To znaczy ucieleśniali je. Poza pisaniem i organizowaniem kongresów ci mężczyźni i te kobiety powoływali do życia szkoły i uniwersytety, banki, związki zawodowe, spółdzielnie, instytucje. Zmienicie świat ekonomii, jeżeli oprócz serca i głowy będziecie używali również rąk. To są trzy języki. Myślimy — głowa, język myśli, ale nie tylko, złączony z językiem uczucia, serca. I nie tylko — złączony z językiem rąk. Powinieneś robić to, co czujesz i myślisz, czuć to, co robisz, i myśleć o tym, co czujesz i robisz. To jest połączenie trzech języków. Idee są potrzebne, pociągają nas silnie, zwłaszcza w młodym wieku, ale mogą się przemienić w pułapki, jeżeli nie staną się «ciałem», to znaczy konkretem, codziennym zaangażowaniem — te trzy języki. Same idee stają się chore, a my wszyscy wylądujemy na orbicie, jeżeli będą to tylko idee. Idee są potrzebne, ale muszą stać się «ciałem». Kościół zawsze odrzucał pokusę gnostyczną — gnozę, tę samej idei — która uważa, że zmieni świat tylko poprzez odmienną wiedzę, bez trudu ciała. Dzieła są mniej «jaśniejące» od wielkich idei, ponieważ są konkretne, szczególne, ograniczone, jest w nich zarazem światło i cień, ale dzień po dniu zapładniają ziemię — rzeczywistość przewyższa idee (adhort. apost. Evangelii gaudium, 233). Drodzy młodzi, rzeczywistość zawsze przewyższa ideę, uważajcie na to.

Drodzy bracia i siostry, dziękuję wam za wasze zaangażowanie — dziękuję. Idźcie naprzód z inspiracją i wstawiennictwem św. Franciszka. A — jeśli się zgadzacie — chciałbym zakończyć modlitwą. Ja ją odczytam, a wy sercem podążajcie za nią:

Ojcze, prosimy Cię o przebaczenie tego, że ciężko zraniliśmy ziemię, że nie szanowaliśmy rdzennych kultur, że nie ceniliśmy i nie miłowaliśmy najuboższych, że wytwarzaliśmy bogactwo bez komunii. Boże żywy, który swoim Duchem natchnąłeś serce, ręce i umysł tych młodych ludzi i sprawiłeś, że wyruszyli ku ziemi obiecanej, wejrzyj łaskawie na ich wielkoduszność, na ich miłość, na ich pragnienie poświęcenia życia dla wielkiego ideału. Błogosław im, Ojcze, w ich przedsięwzięciach, ich studiach, ich marzeniach; towarzysz im w trudnościach i w cierpieniach, pomagaj im przemieniać je w cnotę i w mądrość. Wspieraj ich pragnienia dobra i życia, podtrzymuj, gdy doznają rozczarowania w obliczu złych przykładów, spraw, żeby nie tracili otuchy i kontynuowali drogę. Ty, którego jednorodzony Syn stał się cieślą, obdarz ich radością przemieniania świata miłością, intelektem i rękami. Amen.

Bardzo dziękuję.