27 VIII — Alokucja podczas Zwyczajnego Konsystorza Publicznego

Tajemnica Bożego ognia

 Tajemnica Bożego ognia  POL-009
27 września 2022

W sobotnie popołudnie 27 sierpnia w Bazylice Watykańskiej odbył się zwyczajny konsystorz publiczny, dotyczący kreacji nowych członków kolegium kardynalskiego oraz niektórych spraw kanonizacyjnych. Papież Franciszek wyniósł do godności kardynalskiej dwudziestu kapłanów, ogłosił także datę kanonizacji dwóch błogosławionych: Jana Chrzciciela Scalabriniego i Artemiusza Zattiego, która odbędzie się 9 października. W uroczystości — podczas której Ojciec Święty dokonał obrzędu nałożenia biretów, wręczenia pierścieni oraz przyznania tytułów i diakonii — nie wziął udziału jeden z nominatów, biskup diecezji Wa w Ghanie, Richard Kuuia Baawobr, który dzień przed uroczystością, po przybyciu do Rzymu, trafił do szpitala z powodu problemów z sercem. Po słowach pozdrowienia jednego z nowych purpuratów, prefekta Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Arthura Roche'a, oraz Liturgii Słowa Papież wygłosił alokucję, którą zamieszczamy poniżej. Po zakończeniu konsystorza Ojciec Święty i nowi kardynałowie udali się do klasztoru «Mater Ecclesiae» na spotkanie z Benedyktem xvi . We wtorek 30 sierpnia Franciszek przewodniczył Eucharystii z nowymi purpuratami oraz pozostałymi członkami Kolegium Kardynalskiego.

Te słowa Jezusa, w samym środku Ewangelii św. Łukasza, przeszywają nas jak strzała: «Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!» (12, 49).

Idąc z uczniami w kierunku Jerozolimy, Pan ogłasza to w typowo proroczym stylu, posługując się dwoma obrazami: ognia i chrztu (por. 12, 49-50). Ogień musi zanieść w świat; chrzest będzie musiał przyjąć On sam. Posłużę się jedynie obrazem ognia, który jest tutaj potężnym płomieniem Ducha Bożego, to sam Bóg jako «ogień trawiący» (Pwt 4, 24; Hbr 12, 29), namiętna Miłość, która wszystko oczyszcza, odradza i przemienia. Ten ogień — podobnie jak «chrzest» — ujawnia się w pełni w paschalnym misterium Chrystusa, kiedy jako płonący słup, otwiera On drogę do życia przez mroczne morze grzechu i śmierci.

Jest także inny ogień, ten pochodzący z żaru. Znajdujemy go u Jana w relacji o trzecim i ostatnim ukazaniu się zmartwychwstałego Jezusa uczniom nad Jeziorem Galilejskim (por. 21, 9-14). Jezus sam rozpalił ten mały ogień, przy brzegu, gdy uczniowie byli w łodziach i wyciągali sieć pełną ryb. A Szymon Piotr przybył pierwszy, wpław, pełen radości (por. w. 7). Ogień żaru jest łagodny, ukryty, ale trwa długo i służy do gotowania. I tam, na brzegu jeziora, tworzy atmosferę zażyłości, w której zdumieni i poruszeni uczniowie napawają się bliską więzią ze swoim Panem.

Warto, abyśmy, drodzy bracia i siostry, w tym dniu podjęli wspólnie refleksję, wychodząc od obrazu ognia, w tej jego podwójnej postaci; i w jego świetle modlili się za kardynałów, a zwłaszcza za was, którzy właśnie podczas tej celebracji otrzymujecie tę godność i zadanie.

Tymi słowami z Ewangelii św. Łukasza Pan wzywa nas ponownie, byśmy stanęli za Nim, abyśmy poszli za Nim drogą Jego misji. Misji ognia — jak u Eliasza — zarówno ze względu na to, co przyszedł uczynić, jak i na to, jak to uczynił. A dla nas, którzy w Kościele zostaliśmy wzięci spośród ludu do szczególnej posługi, to tak jakby Jezus przekazał płonącą pochodnię, mówiąc: weźcie, «jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam» (J 20, 21). W ten sposób Pan chce nam przekazać swoją odwagę apostolską, swoją gorliwość o zbawienie każdego człowieka, nikogo nie wykluczając. Chce nam przekazać swoją wielkoduszność, swoją miłość bez granic, bez zastrzeżeń, bez warunków, bo w Jego sercu płonie miłosierdzie Ojca. To ten ogień, który płonie w sercu Jezusa: miłosierdzie Ojca. A w tym ogniu jest także właściwe dla misji Chrystusa tajemnicze napięcie między wiernością wobec swojego ludu, ziemi obietnic, wobec tych, których dał Mu Ojciec, a jednocześnie, otwarciem na wszystkie ludy — owym napięciem powszechnym — ku horyzontowi świata, ku nieznanym jeszcze peryferiom.

Ten potężny ogień jest tym samym, który ożywiał Apostoła Pawła w jego niestrudzonej służbie Ewangelii, w jego misyjnym «biegu», prowadzonym, zawsze pobudzanym przez Ducha i Słowo. Jest to również ogień jakże wielu misjonarzy i misjonarek, którzy doświadczyli utrudzonej i słodkiej radości ewangelizowania, i których samo życie stało się ewangeliczne, ponieważ byli przede wszystkim świadkami.

To jest, bracia i siostry, ogień, który Jezus przyszedł «rzucić na ziemię», a który Duch Święty rozpala także w sercach, rękach i stopach tych, którzy za Nim idą. To ogień Jezusa, ogień przynoszony przez Jezusa.

Jest ponadto drugi ogień — ogień żaru. Pan chce nam przekazać również i to, abyśmy jak On, z łagodnością, z wiernością, z bliskością i czułością — to jest styl Boga: bliskość, współczucie i czułość — mogli sprawiać, żeby wielu zakosztowało obecności żywego Jezusa pośród nas. Obecności tak oczywistej, chociaż tajemniczej, że nie trzeba nawet pytać: «Kto Ty jesteś?», bo samo serce mówi, że to On, że to Pan. Ten ogień płonie w szczególny sposób w modlitwie adoracji, kiedy trwamy w milczeniu przed Eucharystią i rozkoszujemy się pokorną, dyskretną, ukrytą obecnością Pana, jak ogniem żaru, tak że ta właśnie obecność staje się pokarmem dla naszego codziennego życia.

Ogień żaru przywodzi na myśl postać Karola de Foucauld — długo przebywał on w środowisku niechrześcijańskim, w samotności pustyni, stawiając wszystko na obecność: obecność żywego Jezusa, w Słowie i w Eucharystii oraz jego własną obecność braterską, przyjacielską, miłosierną. Ale każe też pomyśleć o tych braciach i siostrach, którzy przeżywają swoją konsekrację świecką w świecie, podsycając niewielki i trwały ogień w środowiskach pracy, w relacjach międzyludzkich, w spotkaniach małych wspólnot; lub, jako kapłani, w wytrwałej i wielkodusznej posłudze, bez rozgłosu, pośród ludzi w parafii. Proboszcz trzech parafii, tu we Włoszech, powiedział mi kiedyś, że ma dużo pracy. «Ale czy jesteś w stanie odwiedzić wszystkich ludzi?» — zapytałem. «Tak, znam wszystkich!» — «Ale czy znasz każdego po imieniu?» — «Tak, nawet imiona psów z tych rodzin». To ten delikatny ogień, który prowadzi apostolstwo ku światłu Jezusa. Ponadto, czyż to nie ogień żaru rozpala życie codziennie jakże wielu małżonków chrześcijańskich? Świętość małżeńska! Ogień rozpalany prostą, «domową» modlitwą, gestami i spojrzeniami pełnymi czułości oraz miłością, która cierpliwie towarzyszy dzieciom na drodze ich rozwoju. Nie zapominajmy też o ogniu żaru strzeżonym przez osoby starsze — są one skarbem, skarbem Kościoła — o ognisku pamięci, zarówno w rodzinie, jak i w sferze społecznej i obywatelskiej. Jakże ważny jest ten żar osób starszych! Wokół niego gromadzą się rodziny; pozwala im odczytywać teraźniejszość w świetle dotychczasowych doświadczeń i dokonywać mądrych wyborów.

Drodzy bracia kardynałowie, w świetle i mocy tego ognia kroczy święty i wierny lud, z którego zostaliśmy wzięci, spośród tego ludu Bożego, i do którego zostaliśmy posłani jako słudzy Chrystusa Pana. Co w szczególności mówi do mnie i do ciebie ten podwójny ogień Jezusa, ogień gwałtowny i ogień łagodny? Wydaje mi się, że przypomina nam, iż człowiek o gorliwości apostolskiej jest ożywiony ogniem Ducha, aby odważnie troszczyć się o rzeczy wielkie, jak i małe, ponieważ «non coerceri a maximo, contineri tamen a minimo, divinum est». Nie zapominajmy: to mówi św. Tomasz w Primae Primae. Non coerceri a maximo — mieć wielkie horyzonty i wielkie pragnienie wielkich rzeczy; contineri tamen a minimo — to jest boskie, divinum est.

Kardynał kocha Kościół zawsze z tym samym ogniem duchowym, czy to zajmując się sprawami wielkimi czy też małymi; czy to spotykając się z wielkimi tego świata — bardzo często musi to czynić — czy też z maluczkimi, którzy są wielcy przed Bogiem. Myślę na przykład o kardynale Casarolim, słusznie słynącym ze swego otwartego spojrzenia we wspieraniu, poprzez mądry i cierpliwy dialog, nowych perspektyw Europy po zimnej wojnie — i niech Bóg broni, by ludzka krótkowzroczność ponownie zamknęła te horyzonty, które On otworzył! Ale w oczach Boga równie cenne są wizyty, które regularnie składał młodym osadzonym  w więzieniu dla nieletnich w Rzymie, gdzie nazywano go «Don Agostino». Prowadził wielką dyplomację — męczeństwo cierpliwości, takie było jego życie — wraz z cotygodniową wizytą w Casal del Marmo, z młodzieżą. A ile takich przykładów można by podać! Przypomina mi się kardynał Van Thuân, powołany do pasterzowania ludowi Bożemu w innym kluczowym scenariuszu xx wieku, a jednocześnie ożywiany ogniem miłości Chrystusa do zatroszczenia się o duszę strażnika, który strzegł drzwi do jego celi. Ci ludzie nie bali się «wielkiego», «najwyższego»; ale dbali też o to, co «małe», codzienne. Po spotkaniu, w którym [przyszły] kardynał Casaroli poinformował św. Jana xxiii o swojej ostatniej misji — nie wiem, czy na Słowację, czy do Czech, jednym z tych krajów, chodziło o wielką politykę — i kiedy odchodził, papież zawołał go i powiedział: «Ach, jedna rzecz: czy chodzi ksiądz nadal do tych młodych więźniów?». — «Tak» — «Proszę ich nigdy nie opuszczać!». Wielka dyplomacja i małe duszpasterstwo. To jest serce kapłana, serce kardynała.

Drodzy bracia i siostry, skierujmy ponownie nasze spojrzenie na Jezusa — tylko On zna tajemnicę tej pokornej wielkoduszności, tej łagodnej mocy, tej uniwersalności, która dba o szczegóły. Tajemnicę Bożego ognia, który zstępuje z nieba, oświetlając je od końca do końca, i który powoli gotuje jedzenie dla ubogich rodzin, dla migrantów czy bezdomnych. Jezus chce i dziś rzucić ten ogień na ziemię; chce go na nowo rozpalić na brzegach naszych codziennych historii. Wzywa nas po imieniu, każdego z nas, wzywa nas po imieniu: nie jesteśmy jakimś numerem. Patrzy nam w oczy, każdego z nas, pozwólmy, by nam patrzono w oczy, i pyta nas: ty, nowy kardynale — i wy wszyscy, bracia kardynałowie — czy mogę na ciebie liczyć? Takie jest pytanie Pana.

I zanim skończę, chciałbym wspomnieć o kardynale Richardzie Kuuii Baawobrze, biskupie Wa, który wczoraj, po przybyciu do Rzymu, źle się poczuł i trafił do szpitala z powodu problemów z sercem. Musiał zostać, jak sądzę, operowany. Módlmy się za tego brata, który miał tutaj być, a jest hospitalizowany. Dziękuję.