3 vii — Homilia podczas Mszy św. dla wspólnoty kongijskiej w Rzymie

Pokój zaczyna się w sercu każdego z nas

 Pokój zaczyna się w sercu każdego z nas   POL-007
30 sierpnia 2022

W niedzielę 3 lipca, dniu, kiedy Papież Franciszek miał przewodniczyć Eucharystii w Kinszasie podczas podróży do Demokratycznej Republiki Konga — która została odroczona z powodu problelmów z kolanem — odprawił w Bazylice Watykańskiej Mszę św. dla wspólnoty kongijskiej mieszkającej w Rzymie; celebrowana była w rycie zairskim. Poniżej zamieszczamy homilię Papieża.

Bobóto [Pokój] Odp: Bondeko [Braterstwo]

Bondéko [Braterstwo]  Odp: Esengo [Radość]

Esengo, radość — Słowo Boże, którego wysłuchaliśmy, napełnia nas radością. Dlaczego, bracia i siostry? Ponieważ, jak mówi Jezus w Ewangelii, «bliskie jest królestwo Boże (Łk 10, 11). Jest bliskie — jeszcze nie zostało osiągnięte, po części ukryte, ale jest blisko nas. A ta bliskość Boga w Jezusie, ta bliskość Boga, którym jest Jezus, jest źródłem naszej radości — jesteśmy miłowani i nigdy nie jesteśmy pozostawiani sami. Jednak radość, która rodzi się z bliskości Boga, choć daje pokój, nie pozostawia w pokoju. Daje pokój, a nie zostawia nas w pokoju, to szczególna radość. Powoduje w nas pewien przełom — napełnia zdumieniem, zaskakuje, odmienia życie. A spotkanie z Panem jest ciągłym zaczynaniem, ustawicznym postępowaniem krok naprzód. Pan zawsze odmienia nasze życie. Właśnie to przydarza się uczniom w Ewangelii — aby głosić bliskość Boga, idą daleko, udają się na misję. Bowiem ten, kto przyjmuje Jezusa, czuje, że powinien Go naśladować, postępować tak, jak postępował On, który opuścił niebo, żeby nam służyć na ziemi, i wychodzi poza siebie. Zatem jeśli się zastanawiamy, jakie jest nasze zadanie w świecie, co powinniśmy robić jako Kościół w historii, odpowiedź Ewangelii jest jasna — misja. Iść na misję, nieść Przesłanie, mówić, że Jezus przyszedł od Ojca.

Jako chrześcijanie nie możemy zadowalać się miernym życiem w przeciętności. To jest choroba; bardzo wielu chrześcijanom, również nam wszystkim grozi, że będziemy żyli w przeciętności, licząc na nasze możliwości i korzyści, żyjąc z dnia na dzień. Nie, my jesteśmy misjonarzami Jezusa. Wszyscy jesteśmy misjonarzami Jezusa. Ale możesz powiedzieć: «Nie wiem, jak to robić, nie potrafię!». Ewangelia znów nas zaskakuje, ukazując Pana, który posyła uczniów, nie czekając, aż będą gotowi i dobrze wprawieni — nie przebywali z Nim od bardzo długiego czasu, a jednak ich posyła. Nie studiowali teologii, a mimo to ich posyła. A także sposób, w jaki ich posyła, jest pełen zaskoczeń. Weźmy pod uwagę trzy niespodzianki, trzy rzeczy, które nas zdumiewają, trzy niespodzianki misyjne, które Jezus rezerwuje dla uczniów i rezerwuje dla każdego z nas, jeśli Go słuchamy.

Pierwsze zaskoczenie — wyposażenie. Żeby prowadzić misję w nieznanych miejscach, trzeba zabrać ze sobą różne rzeczy, oczywiście te niezbędne. Jezus natomiast nie mówi, co wziąć, natomiast mówi czego nie zabierać: «Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów» (w. 4). Praktycznie nic — żadnego bagażu, żadnego zabezpieczenia, żadnej pomocy. Często myślimy, że nasze inicjatywy kościelne nie działają tak jak powinny, dlatego że brakuje nam struktur, brakuje pieniędzy, brakuje środków — a to nieprawda. Sam Jezus temu zaprzecza. Bracia, siostry, nie polegajmy na bogactwach i nie obawiajmy się naszego ubóstwa materialnego i ludzkiego. Im bardziej jesteśmy wolni i prości, mali i pokorni, tym bardziej Duch Święty kieruje misją i czyni nas uczestnikami swoich cudów. Trzeba zostawić miejsce Duchowi Świętemu!

Podstawowym ekwipunkiem, według Chrystusa, jest co innego — brat. To ciekawe. «Wysłał ich po dwóch» (w. 1), mówi Ewangelia. Nie w pojedynkę, nie na własną rękę, zawsze z bratem u boku. Nigdy bez brata, bowiem bez komunii nie ma misji. Nie istnieje głoszenie, które by było skuteczne, jeżeli brak troski o innych. Zatem możemy zadać sobie pytanie: czy ja, chrześcijanin, myślę więcej o tym, czego mi brakuje, żeby dobrze żyć, czy myślę o tym, żeby być bliżej braci, żeby się o nich zatroszczyć?

Przejdźmy do drugiej niespodzianki misji — przesłania. Logika nakazuje myśleć, że aby przygotować się do głoszenia Ewangelii, uczniowie powinni nauczyć się, co mówić, studiować, zgłębiać treści, przygotowywać przekonujące i dobrze wyartykułowane mowy. To prawda. Ja również to robię. Natomiast Jezus przekazuje im tylko dwa krótkie zdania. Pierwsze wydaje się nawet zbyteczne, gdyż chodzi o pozdrowienie: «Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: Pokój temu domowi» (w. 5). Pan poleca zatem, aby w każdym miejscu przedstawiać się jako ambasadorzy pokoju. Chrześcijanin zawsze niesie pokój. Chrześcijanin stara się, żeby w danym miejscu zapanował pokój. To jest wyróżniający znak — chrześcijanin jest tym, który niesie pokój, dlatego że Chrystus jest pokojem. Po tym można rozpoznać, że należymy do Niego. Natomiast jeżeli szerzymy plotki i podejrzenia, to powodujemy podziały, utrudniamy komunię, stawiamy przed wszystkim naszą przynależność, nie działamy w imieniu Jezusa. Ten, kto podsyca urazę, pobudza do nienawiści, wywyższa się nad innych, nie pracuje dla Jezusa, nie niesie pokoju. Dzisiaj, drodzy bracia i siostry, modlimy się o pokój i pojednanie w waszej ojczyźnie, w Demokratycznej Republice Konga, tak bardzo zranionej i wyzyskiwanej. Łączymy się z Mszami św. odprawianymi w tym kraju w tej intencji i modlimy się, aby chrześcijanie byli świadkami pokoju, umiejącymi przezwyciężać wszelkie uczucia niechęci, wszelkie uczucia zemsty, przezwyciężać pokusę myślenia, że pojednanie nie jest możliwe, wszelkie niezdrowe przywiązanie do własnej grupy, które prowadzi do pogardzania innymi.

Bracie, siostro, pokój zaczyna się od nas; zaczyna się ode mnie i od ciebie, od każdego z nas, od serca każdego z nas. Jeżeli żyjesz Jego pokojem, Jezus przychodzi, i zmieniają się twoja rodzina, twoje społeczeństwo. Zmieniają się, jeżeli przede wszystkim twoje serce nie jest w stanie wojny, nie jest uzbrojone w urazę i złość, nie jest podzielone, nie jest rozdwojone, nie jest fałszywe. Zaprowadzenie pokoju i ładu we własnym sercu, rozładowywanie chciwości, tłumienie nienawiści i urazy, wystrzeganie się korupcji, wystrzeganie się oszustw i przebiegłości — oto, od czego zaczyna się pokój. Zawsze chcielibyśmy spotykać ludzi łagodnych, dobrych, pokojowo nastawionych, poczynając od naszych krewnych i sąsiadów. Natomiast Jezus mówi: «Ty wnoś pokój w swój dom, ty zacznij szanować swoją żonę i miłować ją całym sercem, szanować i troszczyć się o dzieci, o osoby starsze i o sąsiadów. Bracie i siostro, proszę, żyj w pokoju, rozniecaj pokój, a pokój będzie panował w twoim domu, w twoim Kościele, w twoim kraju».

Po pokojowym pozdrowieniu całe pozostałe przesłanie powierzone uczniom sprowadza się do niewielu słów, od których zaczęliśmy, a które Jezus wypowiada dwukrotnie: «Przybliżyło się do was królestwo Boże». (…) bliskie jest królestwo Boże» (ww. 9. 11). Trzeba głosić bliskość Boga, która jest Jego stylem; styl Boga jest jasny — bliskość, współczucie i czułość. Taki jest styl Boga. Głoszenie bliskości Boga to sprawa najważniejsza. Z tego wynikają nadzieja i nawrócenie — z wiary, że Bóg jest blisko i czuwa nad nami; jest Ojcem nas wszystkich, który chce, żebyśmy wszyscy byli braćmi i siostrami. Jeżeli żyjemy w tej perspektywie, świat nie będzie już polem walki, ale pokojowym ogrodem; historia nie będzie wyścigiem, żeby dojść jako pierwsi, ale wspólnym pielgrzymowaniem. To wszystko — pamiętajmy o tym dobrze — nie wymaga wielkich mów, ale paru słów i wielkiego świadectwa. A zatem możemy zadać sobie pytanie: czy ludzie, którzy mnie spotykają, widzą we mnie świadka pokoju i bliskości Boga, czy też osobę niespokojną, podenerwowaną, niecierpliwą, wojowniczą? Czy ukazuję Jezusa, czy ukrywam Go za tymi wojowniczymi postawami?

Po wyposażeniu i przesłaniu trzecia niespodzianka misji dotyczy naszego stylu. Jezus wymaga od swoich uczniów, żeby szli w świat «jak owce między wilki» (w. 3). Światowy zdrowy rozsądek mówi coś przeciwnego: narzucaj swoją wolę, wiedź prym! Chrystus natomiast chce, żebyśmy byli owcami, nie wilkami. To nie znaczy, że mamy być naiwni — nie, bardzo proszę! — ale mamy brzydzić się wszelkiego instynktu dominacji i ucisku, chciwości i posiadania. Człowiek, który żyje jak owca, nie atakuje, nie jest zachłanny — przebywa w owczarni z innymi i szuka bezpieczeństwa w swoim Pasterzu, nie w sile czy w arogancji, nie w żądzy pieniędzy i dóbr, która powoduje tak wiele zła, również w Demokratycznej Republice Konga. Uczeń Jezusa odrzuca przemoc, nikomu nie wyrządza krzywdy — jest usposobiony pokojowo — miłuje wszystkich. A jeśli to wydaje się mu porażką, patrzy na swojego Pasterza, Jezusa, Baranka Bożego, który w ten sposób zwyciężył świat, na krzyżu. W ten sposób zwyciężył świat. A ja — zadajmy sobie dalsze pytanie — czy żyję jak owca, jak Jezus, czy jak wilk, tak jak uczy duch świata, ten duch, który podsyca wojnę? Ten duch, który wywołuje wojny, który niszczy.

Oby Pan pomógł nam być misjonarzami dzisiaj, idąc w towarzystwie brata i siostry; mając na ustach pokój i bliskość Boga; niosąc w sercu łagodność i dobroć Jezusa, Baranka, który gładzi grzechy świata.

Moto azalí na matói ma koyóka [Kto ma uszy do słuchania]

Odp: Ayóka [Niechaj słucha]

Moto azalí na motéma mwa kondíma [Kto ma serce, żeby wyrazić zgodę]

Odp: Andima [Niech przyzwala]