Audiencja generalna
30 marca

Wierność nawiedzeniu Boga ze względu na przyszłe pokolenie

 Wierność nawiedzeniu Boga ze względu  na przyszłe pokolenie  POL-005
01 czerwca 2022

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

W naszym cyklu katechez na temat starości dziś przyglądamy się tkliwemu obrazowi, namalowanemu przez ewangelistę św. Łukasza, który ukazuje dwie sylwetki osób w podeszłym wieku, Symeona i Annę. Racją ich życia, zanim odejdą z tego świata, jest oczekiwanie na nawiedzenie Boga. Oczekiwali, że nawiedzi ich Bóg, to znaczy Jezus. Symeon wie, ze względu na zapowiedź Ducha Świętego, że nie umrze, dopóki nie zobaczy Mesjasza. Anna każdego dnia chodzi do świątyni, poświęcając się służbie w niej. Obydwoje rozpoznają obecność Pana w Dziecięciu Jezus, która napełnia pociechą ich długie oczekiwanie i czyni pogodnym ich rozstanie z życiem. Jest to scena spotkania z Jezusem i pożegnania.

Czego możemy się nauczyć od tych dwóch postaci osób starych, pełnych duchowej witalności?

Otóż uczymy się, że wierne oczekiwanie wyostrza zmysły. Skądinąd wiemy, że właśnie to robi Duch Święty — oświeca zmysły. W starym hymnie Veni Creator Spiritus, którym jeszcze dziś przyzywamy Ducha Świętego, mówimy: «Accende lumen sensibus» — światłem rozjaśnij naszą myśl, oświeć nasze zmysły. Duch potrafi to zrobić — wyostrza zmysły duszy, pomimo ograniczeń i zranień zmysłów ciała. Starość w taki czy inny sposób osłabia wrażliwość ciała — ktoś bardziej niedowidzi, ktoś inny gorzej słyszy… Jednak starość, która się wprawiała w oczekiwaniu na nawiedzenie Boga, nie przeoczy Jego przejścia; co więcej, będzie nawet bardziej przygotowana na przyjęcie Go, będzie bardziej uwrażliwiona na przyjęcie Pana, kiedy przechodzi. Pamiętajmy, że postawą chrześcijanina jest czujność na nawiedzenia Pana, bowiem Pan przechodzi w naszym życiu poprzez natchnienia, przez zachęcanie do bycia lepszym. A św. Augustyn mówił: «Boję się Boga, kiedy przechodzi». — «Ależ jak to, ty się boisz?» — «Tak, boję się, że nie zauważę i pozwolę Mu przejść». To Duch Święty przygotowuje zmysły, abyśmy zrozumieli, kiedy Pan nas nawiedza, jak to zrobił w przypadku Symeona i Anny.

Dziś potrzebujemy tego bardziej niż kiedykolwiek — potrzebujemy ludzi starszych obdarzonych żywymi zmysłami duchowymi i zdolnych rozpoznawać Boże znaki, co więcej, Znak Boga, którym jest Jezus. Znak, który nas wprawia w kryzys, zawsze — Jezus wprawia nas w kryzys, gdyż jest «znakiem sprzeciwu» (por. Łk 2, 34) — który jednak napełnia nas radością. Bowiem kryzys niekoniecznie przynosi ci smutek, nie — przeżywanie kryzysu, służąc Panu, niejednokrotnie daje ci pokój i radość. Znieczulenie zmysłów duchowych — a to jest złe — znieczulenie zmysłów duchowych przy pobudzeniu i przy oszołomieniu zmysłów ciała jest rozpowszechnionym syndromem w społeczeństwie, które kultywuje złudzenie wiecznej młodości, a jego najgroźniejszą cechą jest to, że jest ono przeważnie nieuświadamiane. Nie spostrzegamy się, że jesteśmy znieczuleni. A tak się dzieje — zawsze się to zdarzało i zdarza w naszych czasach. Zmysły znieczulone, brak zrozumienia, co się dzieje; zmysły wewnętrzne, zmysły ducha pozwalające dostrzec obecność Boga albo obecność zła, gdy są znieczulone, nie rozróżniają.

Kiedy tracisz wrażliwość czucia lub smaku, od razu się spostrzegasz. Natomiast w przypadku duszy, tę wrażliwość duszy możesz długo ignorować, żyć nie zauważając, że straciłeś wrażliwość duszy. Ona nie dotyczy po prostu myślenia o Bogu czy religii. Niewrażliwość zmysłów duchowych dotyczy współczucia i litości, wstydu i wyrzutów sumienia, wierności i poświęcenia, czułości i honoru, odpowiedzialności za siebie i cierpienia z powodu drugiego. To ciekawe — brak wrażliwości nie pozwala ci zrozumieć współczucia, nie pozwala ci zrozumieć litości, sprawia, że nie odczuwasz wstydu albo wyrzutów sumienia z powodu tego, że uczyniłeś coś złego. Tak jest — znieczulone zmysły duchowe wszystko mylą, i człowiek nie czuje duchowo tych rzeczy. A starość staje się, można powiedzieć, pierwszą przegraną, pierwszą ofiarą tej utraty wrażliwości. W społeczeństwie, które kieruje się wrażliwością głównie na przyjemności, siłą rzeczy zabraknie poświęcania uwagi osobom słabym, a przeważy rywalizacja zwycięzców. A tym samym traci się wrażliwość. Oczywiście retoryka integracji jest rytualną formułą każdego politycznie poprawnego przemówienia. Jednak nie przynosi jeszcze rzeczywistej poprawy w praktyce zwyczajnego współżycia — niełatwo o rozwój kultury społecznej czułości. Nie, duch ludzkiego braterstwa — którego, jak mi się wydawało, trzeba zdecydowanie ożywić — jest niczym nieużywane ubranie, do podziwiania, owszem, ale… w muzeum. Traci się ludzką wrażliwość, zatraca się te odruchy ducha, które czynią nas ludzkimi.

To prawda, w rzeczywistym życiu obserwujemy, z pełną wzruszenia wdzięcznością, bardzo wielu młodych ludzi potrafiących realizować do końca to braterstwo. Jednak właśnie tutaj jest problem — istnieje dystans, zawiniony dystans między dawaniem świadectwa o tej życiodajnej limfie czułości społecznej a konformizmem, który nakazuje młodości przedstawianie siebie w całkiem inny sposób. Co możemy zrobić, żeby znieść ten dystans?

Z opowiadania o Symeonie i Annie, a także z innych historii biblijnych o starości wrażliwej na Ducha wynika ukryta wskazówka, która zasługuje na wydobycie na pierwszy plan. Na czym konkretnie polega objawienie, które rozbudza wrażliwość Symeona i Anny? Polega na rozpoznaniu w Dziecku, którego oni nie zrodzili i które widzą po raz pierwszy, niewątpliwego znaku nawiedzenia przez Boga. Oni akceptują to, że nie są głównymi postaciami, lecz tylko świadkami. A kiedy człowiek godzi się z tym, że nie jest główną postacią, lecz angażuje się jako świadek, jest dobrze — ten mężczyzna czy ta kobieta dojrzewają dobrze. Ale jeżeli zawsze chce odgrywać główną rolę, nigdy nie będzie dojrzała ta droga ku pełni starości. Boże nawiedzenie nie wciela się w ich życiu — ludzi, którzy chcą być protagonistami, a nigdy świadkami, nie wprowadza ich na scenę jako zbawców — Bóg nie wciela się w ich pokoleniu, lecz w pokoleniu, które ma nadejść. Tracą ducha, tracą chęć życia dojrzałego i, jak to się zwykło mówić, żyje się w sposób powierzchowny. Jest to wielkie pokolenie ludzi powierzchownych, którzy nie pozwalają sobie na odczuwanie rzeczy z wrażliwością ducha. A dlaczego sobie nie pozwalają? Po części z lenistwa, po części dlatego, że już nie mogą — utracili ją. Niedobrze jest, kiedy dana cywilizacja traci wrażliwość ducha. Natomiast jest wspaniale, kiedy spotyka się ludzi w podeszłym wieku, jak Symeon i Anna, którzy zachowują tę wrażliwość ducha i są zdolni rozumieć różne sytuacje, tak jak tych dwoje zrozumiało sytuację, z którą mieli do czynienia, a było nią objawienie się Mesjasza. Żadnej urazy i żadnego obwiniania z tego powodu, kiedy znajdują się w tym stanie statyczności. Natomiast wielkie wzruszenie i wielka pociecha, kiedy zmysły duchowe są wciąż żywe. Wzruszenie i pociecha z powodu tego, że można zobaczyć i głosić, iż historia ich pokolenia nie jest stracona czy zmarnowana, właśnie dzięki wydarzeniu, które nabiera ciała i objawia się w pokoleniu następnym. A właśnie to czuje człowiek starszy, kiedy wnuki przychodzą z nim porozmawiać — czują, że ożywiają się. «Ach, jeszcze mam po co żyć». Bardzo ważne jest, by chodzić do osób starszych, bardzo ważne jest, by ich słuchać. Bardzo ważne jest rozmawianie z nimi, bowiem dokonuje się ta wymiana cywilizacyjna, ta wymiana dojrzałości między młodymi a ludźmi starszymi. I tak nasza cywilizacja rozwija się w sposób dojrzały.

Tylko starość duchowa może dawać to świadectwo, pokorne i jasne, czyniąc je wiarygodnym i przykładnym dla wszystkich. Starość, która pielęgnowała wrażliwość duszy, tłumi wszelką zazdrość między pokoleniami, wszelką urazę, wszelkie oskarżanie z powodu przyjścia Boga w pokoleniu nadchodzącym, które przychodzi wraz z jej odejściem. A tak właśnie się dzieje w przypadku osoby starszej, która jest otwarta w stosunku do młodego człowieka, otwartego — rozstaje się z życiem, ale powierzając — w cudzysłowie — swoje życie nowemu pokoleniu. A to jest właśnie owo pożegnanie Symeona i Anny: «Teraz mogę odejść w pokoju». Duchowa wrażliwość wieku starszego jest w stanie pokonać rywalizację i konflikt między pokoleniami w sposób wiarygodny i definitywny. Ta wrażliwość przewyższa — ludzie starsi, mający tę wrażliwość, przekraczają konflikt, wychodzą poza, idą ku jedności, nie ku konfliktowi. To oczywiście jest niemożliwe dla ludzi, ale jest możliwe dla Boga. A dzisiaj bardzo tego potrzebujemy, wrażliwości ducha, dojrzałości ducha, potrzebujemy mądrych ludzi starszych, dojrzałych w duchu, którzy by nam dawali nadzieję dla życia!

Do Polaków:

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polaków.

Wasi seniorzy mogą nauczyć młode pokolenie, jak ufać Bogu, jak być miłosiernym i modlić się gorliwie nie tylko w spokojnych czasach, ale przede wszystkim w tych trudnych.

Zachęcam was, byście idąc za ich przykładem, kontynuowali wielkopostną drogę nawrócenia, aby dotrzeć z odnowionym sercem do świętowania Zmartwychwstania Pana.

Wam tu obecnym i waszym bliskim z serca błogosławię!

O podróży na Maltę

Drodzy bracia i siostry, w najbliższą sobotę i niedzielę udam się na Maltę. Na tej świetlistej ziemi będę pielgrzymował śladami Pawła Apostoła, który został przyjęty z wielkim humanitaryzmem po tym, jak rozbił się na morzu, gdy udawał się do Rzymu. Ta podróż apostolska będzie zatem okazją, żeby udać się do źródeł głoszenia Ewangelii, żeby osobiście poznać wspólnotę chrześcijańską o tysiącletniej historii i żywotną, żeby spotkać się z mieszkańcami kraju, który znajduje się pośrodku Morza Śródziemnego i na południe od kontynentu europejskiego, dziś jeszcze bardziej angażującego się w przyjmowanie bardzo wielu braci i sióstr poszukujących schronienia. Już teraz pozdrawiam serdecznie was wszystkich, Maltańczyków — miłego dnia. Dziękuję wszystkim, którzy pracowali przy przygotowaniu tej wizyty, i proszę każdego o towarzyszenie mi modlitwą. Dziękuję!