2 IV — Przemówienie do przedstawicieli władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusu dyplomatycznego w La Valetcie

Chrońmy piękno życia!

 Chrońmy piękno życia!  POL-005
01 czerwca 2022

Panie Prezydencie Republiki, Członkowie rządu
i korpusu dyplomatycznego,
szanowni Przedstawiciele władz religijnych
i cywilnych, znamienici Przedstawiciele społeczeństwa i świata kultury, Panie i Panowie!

Serdecznie państwa witam i dziękuję panu prezydentowi za uprzejme słowa, które skierował do mnie w imieniu wszystkich obywateli. Wasi przodkowie udzielili gościny apostołowi Pawłowi, gdy udawał się do Rzymu, okazując jemu i jego towarzyszom podróży «niespotykaną życzliwość» (Dz 28, 2). Obecnie ja również, przybywając z Rzymu, doświadczam ciepłego przyjęcia ze strony Maltańczyków — to skarb, który w tym kraju jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Ze względu na swoje położenie Malta może być określana jako serce Morza Śródziemnego. Ale nie tylko ze względu na położenie — splot wydarzeń historycznych i spotkanie narodów od tysiącleci czynią z tych wysp centrum żywotności i kultury, duchowości i piękna, skrzyżowanie dróg, które potrafiło przyjąć i harmonijnie łączyć wpływy pochodzące z wielu stron. Ta różnorodność wpływów przywodzi na myśl różnorodność wiatrów, charakteryzujących ten kraj. Nie jest przypadkiem, że na starożytnych przedstawieniach kartograficznych Morza Śródziemnego róża wiatrów często była umieszczana blisko wyspy Malty. Chciałbym zapożyczyć właśnie obraz róży wiatrów, która wskazuje pozycję prądów powietrznych według czterech stron świata, aby przedstawić cztery istotne dla życia społecznego i politycznego tego kraju wpływy.

Wiatry nad wyspami maltańskimi wieją przeważnie z północnego zachodu. Północ przywodzi na myśl Europę, zwłaszcza dom, jakim jest Unia Europejska, zbudowany, aby mogła w nim mieszkać duża rodzina, zjednoczona w strzeżeniu pokoju. Jedność i pokój to dary, o które naród maltański prosi Boga za każdym razem, gdy śpiewa hymn narodowy. Rzeczywiście modlitwa, napisana przez Duna Karma Psailę, mówi: «Boże Wszechmogący, daj rządzącym mądrość i miłosierdzie, zdrowie pracującym, zapewnij narodowi maltańskiemu jedność i pokój». Pokój podąża za jednością i z niej wynika. Przypomina to o znaczeniu wspólnej pracy, o przedkładaniu spójności nad wszelkie podziały, o umacnianiu wspólnych korzeni i wartości, które ukształtowały niepowtarzalność społeczeństwa maltańskiego.

Jednak aby zapewnić dobre współżycie społeczne, nie wystarczy umacnianie poczucia przynależności. Trzeba wzmocnić podstawy życia wspólnego, które opiera się na prawie i praworządności. Uczciwość, sprawiedliwość, poczucie obowiązku i przejrzystość są podstawowymi filarami społeczeństwa o zaawansowanej cywilizacji. Dlatego zaangażowanie w usuwanie bezprawia i korupcji powinno być silne, jak wiatr wiejący z północy, który omiata wybrzeża kraju. I niech zawsze będą pielęgnowane praworządność i przejrzystość, ponieważ umożliwiają one wykorzenienie bandytyzmu i przestępczości, które mają tę wspólną cechę, że nie działają w świetle dnia.

Dom europejski, angażujący się w promowanie wartości sprawiedliwości i równości społecznej, odgrywa również wiodącą rolę w ochronie najszerzej rozumianego domu stworzenia. Środowisko, w którym żyjemy, jest darem niebios, jak to uznaje również hymn narodowy, prosząc Boga, by wejrzał na piękno tej ziemi, matki ozdobionej najwznioślejszym światłem. To prawda, że na Malcie, gdzie świetlistość krajobrazu łagodzi trudności, stworzenie jawi się jako dar, który pośród prób historii i życia przypomina o pięknie zamieszkiwania ziemi. Należy więc go strzec przed nienasyconą  chciwością, zachłanną żądzą pieniądza i spekulacją budowlaną, która niszczy nie tylko krajobraz, ale i przyszłość. Ochrona środowiska i sprawiedliwość społeczna natomiast przygotowują przyszłość i są doskonałymi sposobami na rozbudzenie u ludzi młodych zamiłowania do dobrej polityki, uchronienie ich przed pokusami obojętności i braku zaangażowania.

Wiatr północny często miesza się z wiatrem wiejącym z zachodu. Ten europejski kraj, a zwłaszcza jego młodzież, podziela w istocie zachodni styl życia i sposób myślenia. Niesie to ze sobą wielkie korzyści — myślę, na przykład, o wartościach takich jak wolność i demokracja — ale także zagrożenia, nad którymi należy czuwać, aby pragnienie postępu nie doprowadziło do oderwania się od korzeni. Malta jest wspaniałym «laboratorium organicznego rozwoju», gdzie postęp nie oznacza odcinania korzeni łączących z przeszłością w imię fałszywego dobrobytu, dyktowanego zyskiem, potrzebami, jakie rodzi konsumpcjonizm, a także prawem do posiadania wszelkich praw. Dla zdrowego rozwoju ważne jest, aby zachować pamięć i z szacunkiem kształtować harmonię między pokoleniami, nie dając się wchłonąć sztucznym ujednoliceniom i kolonizacjom ideologicznym, do których często dochodzi na przykład w tym, co dotyczy życia, początku życia. Są to kolonizacje ideologiczne, wymierzone przeciwko prawu do życia od chwili poczęcia.

Podstawą solidnego wzrostu jest osoba ludzka, poszanowanie życia i godności każdego mężczyzny i każdej kobiety. Wiem o zaangażowaniu Maltańczyków w przyjmowanie i ochronę życia. Już w Dziejach Apostolskich wyróżnialiście się tym, że uratowaliście wielu ludzi. Zachęcam was, abyście nadal bronili życia od jego początku aż do naturalnego końca, a także, abyście zawsze chronili je przed odrzucaniem i zaniedbywaniem. Myślę przede wszystkim o godności pracowników, osób starszych i chorych. I o młodych, którym grozi zaprzepaszczenie tego ogromnego dobra, którym są, w pogoni za mirażami, które pozostawiają we wnętrzu wielką pustkę. To właśnie powodują niepohamowany konsumpcjonizm, zamknięcie się na potrzeby innych i plaga narkomanii, która tłumi wolność, stwarzając uzależnienie. Chrońmy piękno życia!

Kierując się dalej różą wiatrów, spoglądamy na południe. Stamtąd przybywa wielu braci i sióstr w poszukiwaniu nadziei. Pragnę podziękować władzom i mieszkańcom za przyjmowanie ich w imię Ewangelii, humanizmu i typowego dla Maltańczyków poczucia gościnności. Według etymologii fenickiej Malta oznacza «bezpieczną przystań». Jednak w obliczu rosnącego w ostatnich latach ich napływu obawy i niepewność zrodziły zniechęcenie i frustrację. Aby właściwie podejść do złożonej kwestii migracyjnej, należy umieścić ją w szerszej perspektywie czasu i przestrzeni. Czasu — zjawisko migracyjne nie jest okolicznością danej chwili, ale naznacza naszą epokę. Niesie ze sobą długi przeszłych niesprawiedliwości, wielkiego wyzysku, zmian klimatycznych, nieszczęsnych konfliktów, których konsekwencje się płaci. Z biednego i zaludnionego południa masy ludzi przemieszczają się ku bogatszej północy; jest to fakt, którego nie można wypierać przez anachroniczne zamknięcia, ponieważ w izolacji nie osiągnie się dobrobytu i integracji. Trzeba wziąć pod uwagę także przestrzeń: rozszerzanie się sytuacji kryzysowej związanej z migracjami — pomyślmy o uchodźcach z udręczonej teraz Ukrainy — wymaga szerokich, wspólnych reakcji. Nie jest możliwe, aby niektóre kraje brały na siebie cały problem przy obojętności innych! A kraje cywilizowane nie mogą sankcjonować dla własnych korzyści mętnych umów z przestępcami, którzy zniewalają ludzi. To się niestety zdarza. Region Morza Śródziemnego potrzebuje europejskiej współodpowiedzialności, aby na nowo stał się sceną solidarności, a nie był przyczółkiem tragicznej katastrofy cywilizacyjnej. Mare nostrum nie może się stać największym cmentarzem Europy!

A co do rozbicia statku, myślę o św. Pawle, który podczas swojej ostatniej przeprawy przez Morze Śródziemne niespodziewanie dotarł do tych wybrzeży i został uratowany. Następnie, ukąszony przez żmiję, został uznany za złoczyńcę. Wkrótce potem jednak uznano go za bóstwo, bo nie miało to dla niego żadnych konsekwencji (por. Dz 28, 3-6). Pomiędzy przesadą obu skrajności umykała podstawowa oczywistość: Paweł był człowiekiem, który potrzebował przyjęcia. Człowieczeństwo liczy się przede wszystkim i jest na pierwszym miejscu — tego uczy ten kraj, którego historia odniosła korzyść z desperackiego przybycia tego Apostoła rozbitka. W imię Ewangelii, którą żył i którą głosił, poszerzmy nasze serca i odkryjmy na nowo piękno służenia potrzebującym. Idźmy nadal tą drogą. Podczas gdy dzisiaj w odniesieniu do tych, którzy przemierzają Morze Śródziemne w poszukiwaniu ocalenia, dominuje strach i «narracja o inwazji», a głównym celem zdaje się ochrona za wszelką cenę własnego bezpieczeństwa, pomagajmy sobie, żebyśmy nie postrzegali migranta jako zagrożenia i nie ulegali pokusie podnoszenia zwodzonych mostów i wznoszenia murów. Drugi człowiek nie jest wirusem, przed którym trzeba się bronić, ale osobą, którą należy przyjąć, a «ideał chrześcijański będzie zachęcał zawsze do przezwyciężenia podejrzenia, stałej nieufności, obawy przed inwazją ze strony innych, postaw obronnych, jakie narzuca nam dzisiejszy świat» (adhort. apost. Evangelii gaudium, 88). Nie pozwólmy, by obojętność zgasiła marzenie o wspólnym życiu! Oczywiście gościnność kosztuje trudu i wymaga poświęcenia. Tak też było w przypadku św. Pawła — aby się uratować, trzeba było najpierw poświęcić dobra, będące na statku (por. Dz 27, 38). Jednak święte są wyrzeczenia czynione dla większego dobra, dla życia człowieka, będącego skarbem Boga!

Jest wreszcie wiatr przychodzący ze wschodu, który często wieje o świcie. Homer nazwał go «Euros» (Odyseja v , 379, 423). Ale właśnie ze wschodu Europy, ze Wschodu, gdzie najpierw wschodzi światło, nadeszły mroki wojny. Myśleliśmy, że najazdy innych krajów, brutalne walki uliczne i zagrożenia atomowe to mroczne wspomnienia z odległej przeszłości. Ale lodowaty wiatr wojny, która przynosi jedynie śmierć, zniszczenie i nienawiść, uderzył z mocą w życie wielu osób i w dni wszystkich. I podczas gdy po raz kolejny ktoś możny, żałośnie zamknięty w anachronicznych roszczeniach interesów nacjonalistycznych, prowokuje i podsyca konflikty, zwykli ludzie czują potrzebę budowania przyszłości, która albo będzie wspólna, albo jej nie będzie. W nocy wojny, która zapadła nad ludzkością, nie pozwólmy, proszę, by zgasło marzenie o pokoju.

Malta, jaśniejąca światłem w sercu Morza Śródziemnego, może nas inspirować, ponieważ istnieje pilna potrzeba przywrócenia piękna oszpeconemu przez wojnę obliczu człowieka. Piękny posąg śródziemnomorski Ejrene, powstały wieki przed Chrystusem, przedstawia pokój jako kobietę, trzymającą w ramionach Plutosa, uosobienie bogactwa. Przypomina, że pokój rodzi dobrobyt, a wojna jedynie ubóstwo. I nasuwa na myśl, że w tym posągu pokój i dobrobyt przedstawione są jako mama, trzymająca na ręku dziecko. Czułość matek, które wydają życie na świat, i obecność kobiet są prawdziwą alternatywą dla niegodziwej logiki władzy, która prowadzi do wojny. Potrzebujemy współczucia i troski, a nie ideologicznych wizji i pluralizmów, które karmią się słowami nienawiści, a nie leży im na sercu życie konkretnego ludu, zwykłych ludzi.

Ponad sześćdziesiąt lat temu w świecie, któremu groziło zniszczenie, gdzie przeciwieństwa ideologiczne i żelazna logika układów dyktowały prawa, z basenu Morza Śródziemnego podniósł się głos sprzeciwu, który przeciwstawił wynoszeniu tego, co własne, proroczy zryw w imię powszechnego braterstwa. Był to głos Giorgia La Piry, który powiedział: «Moment historyczny, w którym żyjemy, ścieranie się interesów i ideologii, które wstrząsają ludzkością owładniętą niewiarygodnym infantylizmem, znów nakładają na region śródziemnomorski wielkie zadanie — określenia na nowo reguł miary, w której człowiek, zdany na szał i nieumiarkowanie, mógłby się rozpoznać» (wypowiedź na Śródziemnomorskim Kongresie Kultury, 19 lutego 1960 r.). Słowa te są aktualne, możemy je powtarzać, bo są bardzo aktualne. Jak bardzo potrzebujemy «ludzkiej miary» w obliczu zagrażającej nam infantylnej i niszczycielskiej agresywności, w obliczu groźby «poszerzonej zimnej wojny», która może zdławić życie całych narodów i pokoleń! Ten «infantylizm», niestety, nie zniknął. Pojawia się na nowo przemożnie w pokusach autokracji, w nowych imperializmach, w rozpowszechnionej agresji, w niezdolności do budowania mostów i zaczynania od najuboższych. Dziś tak trudno jest kierować się w myśleniu logiką pokoju. Przyzwyczailiśmy się do myślenia zgodnie z logiką wojny. To właśnie od niej zaczyna wiać lodowaty wiatr wojny, który i tym razem był podsycany przez lata. Tak, wojna była przygotowywana od dłuższego czasu przez ogromne inwestycje i transakcje zbrojeniowe. Ze smutkiem obserwujemy, że entuzjazm dla pokoju, który narodził się po drugiej wojnie światowej, osłabł w ostatnich dekadach, podobnie jak droga wspólnoty międzynarodowej, gdzie nieliczni możni idą naprzód na własną rękę, szukając przestrzeni i stref wpływów. W ten sposób nie tylko pokój, ale bardzo wiele ważnych kwestii, takich jak walka z głodem i nierównościami, zostało de facto przesuniętych na dalszy plan w głównych programach politycznych.

Jednak sposobem rozwiązania kryzysów poszczególnych osób jest zajęcie się kryzysami wszystkich, ponieważ problemy globalne wymagają rozwiązań globalnych. Pomagajmy sobie nawzajem wsłuchiwać się w ludzkie pragnienie pokoju, pracujmy nad stworzeniem podstaw do coraz szerszego dialogu, powróćmy do spotkań na międzynarodowych konferencjach pokojowych, gdzie głównym tematem byłoby rozbrojenie, z myślą o przyszłych pokoleniach! I oby ogromne fundusze, które nadal przeznaczane są na zbrojenia, zostały przeznaczone na rozwój, zdrowie i wyżywienie.

Patrząc wciąż na Wschód, chciałbym na koniec skierować myśl ku sąsiedniemu Bliskiemu Wschodowi, co znajduje odzwierciedlenie w języku tego kraju, który zestraja się z innymi, jakby dla przypomnienia o zdolności Maltańczyków do tworzenia dobroczynnej koegzystencji, w swoistym współistnieniu różnic. Tego potrzebuje Bliski Wschód — Liban, Syria, Jemen i inne obszary, rozdarte przez problemy i przemoc. Niech Malta, będąca sercem Morza Śródziemnego, nadal pulsuje tętnem nadziei, troski o życie, gościnności dla innych, tęsknoty za pokojem, z pomocą Boga, którego imię brzmi pokój.

Niech Bóg błogosławi Maltę i Gozo!