Św. Józef wzorem dla współczesnych ojców

 Św. Józef wzorem dla współczesnych ojców  POL-002
11 marca 2022

Poniżej publikujemy wywiad z Papieżem, który ukazał się w dzienniku «L’Osservatore Romano» 13 stycznia 2022 r.; odpowiadał on na pytania zadawane przez dyrektora «L’Osservatore Romano» Andreę Mondę i wicedydrektora wydawniczego mediów watykańskich Alessandra Gisottiego.

Ojcze Święty, Wasza Świątobliwość ogłosił specjalny Rok poświęcony św. Józefowi, napisał list «Patris corde» i prowadzi cykl katechez w całości poświęconych tej postaci. Co reprezentuje św. Józef dla Waszej Świątobliwości?

Nigdy nie ukrywałem harmonijnej więzi, jaką odczuwam w stosunku do postaci św. Józefa. Sądzę, że wynika to z mojego dzieciństwa, z mojej formacji. Zawsze żywiłem szczególne nabożeństwo do św. Józefa, gdyż wierzę, że jego postać ukazuje w piękny i szczególny sposób to, czym powinna być wiara chrześcijańska dla każdego z nas. Józef bowiem jest człowiekiem zwyczajnym, a jego świętość polega właśnie na tym, że się uświęcił poprzez piękne i złe okoliczności, w jakich przyszło mu żyć i z którymi musiał się mierzyć. Nie możemy jednak również ukrywać faktu, że św. Józefa spotykamy w Ewangelii, zwłaszcza w opowiadaniach Mateusza i Łukasza, jako ważnego uczestnika początków historii zbawienia. W istocie wydarzenia, jakie towarzyszyły narodzinom Jezusa, były okolicznościami trudnymi, pełnymi przeszkód, problemów, prześladowania, ciemności, i Bóg, żeby wyjść naprzeciw swojemu Synowi, przychodzącemu na świat, stawia u Jego boku Maryję i Józefa. O ile Maryja jest Tą, która wydała na świat Słowo wcielone, o tyle Józef jest tym, który Je chronił, który otaczał Je opieką, który Je karmił, który Je wychowywał. Moglibyśmy powiedzieć, że w nim jest człowiek na trudne czasy, mężczyzna konkretny, mężczyzna, który potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność. W tym sensie u św. Józefa łączą się dwie cechy. Z jednej strony, jego wyjątkowa duchowość, która w Ewangelii jest wyrażona poprzez historie ze snami; te opowiadania świadczą o zdolności Józefa do umiejętnego słuchania Boga, który przemawia do jego serca. Tylko ktoś, kto się modli, kto prowadzi intensywne życie duchowe, może być też zdolny do tego, by rozpoznać głos Boga pośród wielu głosów, które są w nas. Oprócz tej cechy jest też inna — Józef jest człowiekiem konkretnym, to znaczy człowiekiem, który mierzy się z problemami z niezwykłą praktycznością, a w obliczu trudności i przeszkód nigdy nie uważa się za ofiarę. Przeciwnie zawsze przyjmuje perspektywę reagowania, odpowiadania, zaufania Bogu i szukania rozwiązania w sposób twórczy.

Czy to nowe zwrócenie uwagi na św. Józefa w obecnej chwili tak wielkiej próby zyskuje szczególne znaczenie?

Czas, w którym żyjemy, jest czasem trudnym, naznaczonym pandemią koronawirusa. Wiele osób cierpi, wiele rodzin znajduje się w trudnej sytuacji, bardzo wiele osób ogarnia lęk przed śmiercią, przed niepewną przyszłością. Pomyślałem, że właśnie w tym czasie, tak trudnym, potrzebujemy kogoś, kto może nam dodawać otuchy, pomagać, inspirować nas, żebyśmy zrozumieli, jaki jest właściwy sposób radzenia sobie z tymi chwilami ciemności. Józef jest świetlanym świadkiem w mrocznych czasach. Dlatego słuszne było danie miejsca jemu w tym okresie, żeby można było odnaleźć drogę.

Posługa piotrowa Waszej Świątobliwości rozpoczęła się właśnie 19 marca, w dniu uroczystości św. Józefa…

Zawsze uważałem za łaskawość nieba to, że mogłem rozpocząć swoją posługę piotrową 19 marca. Sądzę, iż w jakiś sposób św. Józef chciał mi powiedzieć, że nadal będzie mi pomagał, że będzie przy mnie, a ja będę mógł nadal myśleć o nim jak o przyjacielu, do którego mogę się zwracać, na którym mogę polegać, którego mogę prosić o wstawiennictwo i o modlitwę za mnie. Ale z pewnością ta więź, wynikająca ze świętych obcowania, nie jest zastrzeżona tylko dla mnie, myślę, że może być pomocna dla wielu. Dlatego mam nadzieję, że Rok poświęcony św. Józefowi sprawił, że wielu chrześcijan odkryło na nowo w sercu głęboką wartość świętych obcowania, które nie jest abstrakcyjną komunią, lecz jest jednością konkretną, która wyraża się w konkretnej relacji i ma konkretne konsekwencje.

W rubryce na temat «Patris corde», zamieszczanej na łamach naszego dziennika w trakcie specjalnego Roku poświęconego św. Józefowi powiązaliśmy życie tego świętego z życiem współczesnych ojców, a także synów. Co dzisiejsi synowie, czyli przyszli ojcowie, mogą zyskać z dialogu ze św. Józefem?

Nie rodzimy się ojcami, ale niewątpliwie wszyscy rodzimy się synami i córkami. To jest pierwsza sprawa, którą powinniśmy mieć na uwadze, a mianowicie, że każdy z nas, niezależnie od tego, co zgotowało mu życie, jest przede wszystkim dzieckiem, został komuś powierzony, wywodzi się z ważnej relacji, w której wzrastał i która go ukształtowała w dobrym i złym. Posiadanie tej relacji i uznawanie jej znaczenia w swoim życiu oznacza zrozumienie, że pewnego dnia, kiedy weźmiemy odpowiedzialność za czyjeś życie, to znaczy kiedy będziemy pełnić funkcję ojcowską, wniesiemy z sobą przede wszystkim doświadczenie, jakie zdobyliśmy osobiście. Ważna jest zatem refleksja nad tym osobistym doświadczeniem, żeby nie powielać tych samych błędów i żeby docenić to, co pięknego przeżyliśmy. Jestem przekonany, że relacja ojcostwa, jaką Józef miał z Jezusem, miała tak bardzo wielki wpływ na Jego życie, iż późniejsze nauczanie Jezusa jest pełne obrazów i odniesień zaczerpniętych właśnie z wyobrażeń ojcowskich. Jezus mówi na przykład, że Bóg jest Ojcem, a wobec tego stwierdzenia nie możemy pozostać obojętni, zwłaszcza gdy pomyśleć o Jego osobistym, ludzkim doświadczeniu ojcostwa. Oznacza to, że Józef tak bardzo dobrze wywiązywał się z roli ojca, że Jezus znajduje w miłości i w ojcostwie tego człowieka najpiękniejsze odniesienie do Boga, jakie może wskazać. Moglibyśmy powiedzieć, że dzisiejsi synowie, którzy w przyszłości zostaną ojcami, powinni się zastanowić, jakich mieli ojców i jakimi ojcami chcą być. Nie powinni dopuścić, by rola ojcowska była owocem przypadku lub po prostu konsekwencją doświadczenia zaznanego w przeszłości, ale winni decydować świadomie o tym, w jaki sposób kogoś kochać, w jaki sposób wziąć za kogoś odpowiedzialność.

W ostatnim rozdziale «Patris corde» mowa jest o Józefie jako ojcu w cieniu. Ojcu, który umie  być obecny, jednak pozwala dziecku wzrastać w wolności. Czy jest to możliwe w społeczeństwie, które zdaje się nagradzać tylko ludzi zajmujących miejsca i widocznych?

Jedną z najpiękniejszych cech miłości, a nie tylko ojcostwa, jest właśnie wolność. Miłość zawsze rodzi wolność, miłość nigdy nie powinna stać się więzieniem, posiadaniem. Józef ukazuje nam umiejętność troszczenia się o Jezusa, nigdy jednak nie traktuje Go jak swoją własność, nigdy nie chce Nim manipulować, nigdy nie chce Go odciągać od tego, co jest Jego misją. Uważam, że to jest bardzo ważne jako sprawdzian naszej zdolności do kochania, a także naszej zdolności do wycofania się. Dobry ojciec jest takim, kiedy potrafi się usunąć w odpowiedniej chwili, żeby dziecko mogło się ukazać w całym swoim pięknie, w swojej wyjątkowości, ze swoimi wyborami, ze swoim powołaniem. W tym sensie w każdej dobrej relacji trzeba zrezygnować z chęci narzucania z góry jakiegoś wyobrażenia, oczekiwania, właśnie pokazywania się, wypełniania całkowicie i zawsze sceny przez nadmierny protagonizm. Cecha typowo Józefowa — umiejętność usunięcia się na bok, pokora, która jest także umiejętnością zejścia na drugi plan, jest chyba najbardziej decydującym aspektem miłości, jaką Józef okazuje w stosunku do Jezusa. W tym sensie jest ważną postacią, ośmieliłbym się powiedzieć, że zasadniczą w biografii Jezusa; właśnie dlatego, że w pewnym momencie potrafi usunąć się ze sceny, żeby Jezus mógł zajaśnieć z całym swoim powołaniem, w całej swojej misji. Na podobieństwo Józefa powinniśmy zadać sobie pytanie, czy jesteśmy zdolni uczynić krok w tył, pozwolić, aby inny, a zwłaszcza ktoś, kto jest nam powierzony, znalazł w nas punkt odniesienia, a nigdy przeszkodę.

Wielokrotnie Wasza Świątobliwość wskazywał, że współcześnie ojcostwo jest w kryzysie. Co można zrobić, co może zrobić Kościół, żeby przywrócić moc relacji ojciec-syn, fundamentalnej dla społeczeństwa?

Kiedy myślimy o Kościele, myślimy o nim zawsze jako o matce, i to z pewnością nie jest czymś błędnym. Ja również w tych latach starałem się kłaść duży nacisk na tę perspektywę, bowiem sposobem sprawowania macierzyństwa przez Kościół jest miłosierdzie, to znaczy ta miłość, która rodzi i odradza do życia. Czyż przebaczenie, pojednanie nie są sposobem, w jaki jesteśmy na nowo stawiani na nogi? Czy nie jest to sposób, w jaki na nowo otrzymujemy życie, dlatego że otrzymujemy kolejną szansę? Kościół Jezusa Chrystusa może istnieć jedynie poprzez miłosierdzie! Lecz sądzę, że powinniśmy mieć odwagę powiedzieć, że Kościół powinien być nie tylko macierzyński, lecz także ojcowski. To znaczy, że jest powołany do sprawowania posługi ojcowskiej, nie paternalistycznej. A kiedy mówię, że Kościół musi odzyskać ten aspekt ojcowski, odnoszę się właśnie do typowo ojcowskiej zdolności umożliwiania dzieciom wzięcia na siebie odpowiedzialności, korzystania z własnej wolności, dokonywania wyborów. Jeżeli, z jednej strony, miłosierdzie nas uzdrawia, leczy, pociesza, dodaje nam otuchy, z drugiej strony, miłość Boga nie ogranicza się po prostu do przebaczania, do uzdrawiania, lecz miłość Boża skłania nas do podejmowania decyzji, do wypływania na głębię.

Niekiedy lęk, tym bardziej w obecnym czasie pandemii, zdaje się paraliżować ten zapał…

Tak, ten okres historyczny jest okresem naznaczonym niezdolnością do podejmowania ważnych decyzji w swoim życiu. Nasza młodzież bardzo często boi się podejmować decyzje, dokonywać wyborów, angażować się. Kościół jest taki nie tylko wtedy, gdy mówi «tak» albo «nie», ale przede wszystkim kiedy dodaje otuchy i umożliwia ważne wybory. A każdy wybór niesie z sobą zawsze konsekwencje i ryzyko, a czasami z lęku przed konsekwencjami i ryzykiem jesteśmy sparaliżowani i nie potrafimy nic zrobić ani niczego zdecydować. Prawdziwy ojciec nie mówi ci, że wszystko zawsze będzie dobrze, lecz że nawet jeśli znajdziesz się w sytuacji, kiedy sprawy nie będą się miały dobrze, będziesz mógł stawiać czoło i przeżywać z godnością także te chwile, także te porażki. Osobę dojrzałą rozpoznaje się nie po zwycięstwach, ale po sposobie, w jaki umie przeżywać porażkę. Właśnie w doświadczeniu upadku i słabości poznaje się charakter danej osoby.

Dla Waszej Świątobliwości bardzo ważne jest ojcostwo duchowe. W jaki sposób kapłani mogą być ojcami?

Mówiliśmy wcześniej, że ojcostwo nie jest czymś oczywistym, nie rodzimy się ojcami, co najwyżej stajemy się nimi. Podobnie kapłan, nie rodzi się od razu ojcem, ale musi się tego uczyć stopniowo, zaczynając przede wszystkim od uznania siebie za dziecko Boże, a następnie także za dziecko Kościoła. A Kościół nie jest pojęciem abstrakcyjnym, jest zawsze czyimś obliczem, konkretną sytuacją, czymś, czemu możemy nadać określone imię. Naszą wiarę otrzymaliśmy zawsze poprzez relację z kimś. Wiara chrześcijańska nie jest czymś, czego można się nauczyć z książek bądź przez zwykłe rozumowanie, jest natomiast zawsze egzystencjalnyną drogą, która prowadzi przez relacje. Tak więc nasze doświadczenie wiary rodzi się zawsze z czyjegoś świadectwa. Powinniśmy zatem zastanowić się, w jaki sposób przeżywamy wdzięczność wobec tych osób, a zwłaszcza, czy zachowujemy tę zdolność krytyczną, by umieć także rozpoznać, co niedobrego mogło przez nie przejść. Życie duchowe nie różni się od życia ludzkiego. Jeżeli dobry ojciec, mówiąc po ludzku, jest taki, ponieważ pomaga dziecku stać się sobą, umożliwiając mu bycie wolnym i nakłaniając je do ważnych decyzji, podobnie dobry ojciec duchowy jest takim nie wtedy, kiedy wyręcza sumienie osób, które się mu powierzają, nie kiedy odpowiada na pytania, jakie te osoby noszą w sercu, nie kiedy przejmuje władzę nad życiem powierzonych mu osób, lecz kiedy w dyskretny, a zarazem zdecydowany sposób potrafi wskazywać drogę, dostarczać różne klucze interpretacyjne, pomagać w rozeznaniu.

Co dziś jest najpilniej potrzebne, aby nadać moc temu duchowemu wymiarowi ojcostwa?

Ojcostwo duchowe bardzo często jest darem, który rodzi się przede wszystkim z doświadczenia. Ojciec duchowy może dzielić się nie tyle swoją wiedzą teoretyczną, ile przede wszystkim swoim własnym doświadczeniem. Tylko wtedy może być przydatny dla dziecka. W tym historycznym momencie odczuwa się wielką i pilną potrzebę znaczących relacji, które moglibyśmy określić jako ojcostwo duchowe, lecz — niech mi wolno będzie to powiedzieć — również macierzyństwa duchowego, bowiem ta rola towarzyszenia nie jest prerogatywą męską albo tylko kapłanów. Jest bardzo wiele dobrych zakonnic, bardzo wiele osób konsekrowanych, a także bardzo wielu świeckich mężczyzn i kobiet, którzy mają bagaż doświadczenia tak wielki, że mogą się nim dzielić z innymi osobami. W tym sensie więź duchowa jest jedną z tych relacji, które powinniśmy odkryć na nowo z większą siłą w tej historycznej chwili, nie myląc jej nigdy z innymi procesami natury psychologicznej czy terapeutycznej.

Wśród dramatycznych skutków covid jest także utrata pracy przez wielu ojców. Co Wasza Świątobliwość chciałby powiedzieć tym tatom w trudnej sytuacji?

Jest mi bardzo bliski dramat tych rodzin, tych ojców i tych matek, przeżywających szczególne trudności, spotęgowane zwłaszcza przez pandemię. Sądzę, że nie jest to cierpienie, z którym łatwo sobie poradzić — cierpienie spowodowane tym, że nie jest się w stanie nakarmić swoje dzieci, i odczuwanie na własnych barkach odpowiedzialności za życie innych. W tym sensie moja modlitwa, moja bliskość, a także całe wsparcie Kościoła są dla tych osób, dla tych ostatnich. A myślę także o bardzo wielu ojcach, o bardzo wielu matkach, o bardzo wielu rodzinach, uciekających przed wojnami, którzy są odpychani na granicach Europy i nie tylko, i którzy doświadczają sytuacji cierpienia, niesprawiedliwości, a których nikt nie traktuje poważnie albo których świadomie ignoruje. Chciałbym powiedzieć tym ojcom, tym matkom, że dla mnie są bohaterami, ponieważ dostrzegam u nich odwagę ludzi, którzy ryzykują własne życie z miłości do swoich dzieci, z miłości do własnej rodziny. Także Maryja i Józef doświadczyli tego wygnania, tej próby, gdy musieli uciekać do obcego kraju z powodu przemocy i władzy Heroda. To ich cierpienie zbliża ich właśnie do tych braci i sióstr, którzy dziś cierpią podobne próby. Niech ci ojcowie zwracają się z ufnością do św. Józefa, wiedząc, że on też jako ojciec doświadczył tego samego, tej samej niesprawiedliwości. Im wszystkim oraz ich rodzinom chcę powiedzieć, żeby nie czuli się sami! Papież pamięta o nich zawsze i na ile to możliwe, nadal będzie udzielał im głosu i o nich nie zapomni.