31 xii — Homilia podczas i Nieszporów uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki Maryi

Trwajmy w pełnym wdzięczności zdumieniu

27 stycznia 2022

W tych dniach liturgia zachęca nas, abyśmy na nowo obudzili w sobie zdumienie tajemnicą wcielenia. Święto Bożego Narodzenia jest prawdopodobnie tym, które w największym stopniu wzbudza tę wewnętrzną postawę — zdumienie, zachwyt, kontemplację… Jak pasterze w Betlejem, którzy najpierw otrzymują jasne przesłanie anioła, a następnie przybiegają i rzeczywiście znajdują znak, który został im wskazany, Dziecię owinięte w pieluszki w żłobie. Ze łzami w oczach klękają przed nowo narodzonym Zbawicielem. Ale nie tylko oni, także Maria i Józef pełni są świętego zdumienia opowiadaniem pasterzy o tym, co, usłyszeli od anioła na temat Dziecięcia.

Tak właśnie jest — nie można świętować Bożego Narodzenia bez zdumienia. Lecz zdumienia, które nie sprowadza się do powierzchownej emocji, związanej z zewnętrzną oprawą święta czy, co gorsza, z konsumpcjonistyczną gorączką. Jeżeli Boże Narodzenie ograniczy się do tego, nic się nie zmieni — jutro będzie takie samo jak wczoraj, przyszły rok będzie taki jak miniony i tak dalej. Oznaczałoby to rozgrzanie się na parę chwil przy słomianym ogniu, zamiast wystawić się całym sobą na moc tego wydarzenia, niezrozumienie istoty tajemnicy narodzenia Chrystusa.

A istotą jest to: «Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas» (J 1, 14). Słyszymy to powtarzane kilkakrotnie podczas tej wieczornej liturgii, która rozpoczyna uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Ona jest pierwszym świadkiem, pierwszym i największym, a zarazem najpokorniejszym. Największym, dlatego że najpokorniejszym. Jej serce jest pełne zdumienia, jednak bez cienia sentymentalizmu, przesłodzenia, spirytualizmu. Nie. Matka sprowadza nas do rzeczywistości, do prawdy Bożego Narodzenia, która jest zawarta w trzech słowach św. Pawła: «narodził się z niewiasty» (por. Ga 4, 4). Chrześcijańskie zdumienie nie bierze się z efektów specjalnych, z fantastycznych światów, ale z tajemnicy rzeczywistości — nie ma nic wspanialszego i bardziej zdumiewającego od rzeczywistości! Kwiat, gruda ziemi, historia życia, spotkanie… Poorana zmarszczkami twarz starca i dopiero co rozkwitła buzia dziecka. Mama, która trzyma na ręku swoje dziecko i karmi je piersią. W tym przejawia się tajemnica.

Bracia, siostry, zdumienie Maryi, zdumienie Kościoła jest pełne wdzięczności. Jest to wdzięczność Matki, która kontemplując Syna, czuje bliskość Boga, czuje, że Bóg nie opuścił swojego ludu, przyszedł, jest blisko, jest Bogiem-z-nami. Problemy nie zniknęły, nie brak trudności i trosk, lecz nie jesteśmy sami — Ojciec «zesłał (…) Syna swego» (Ga 4, 4), żeby nas odkupić z niewoli grzechu i przywrócić nam godność dzieci. On, Jednorodzony, stał się pierworodnym wśród wielu braci, żeby doprowadzić z powrotem nas wszystkich, zagubionych i rozproszonych, do domu Ojca.

Ten okres pandemii wzmógł na całym świecie poczucie zagubienia. Po początkowej fazie reakcji, kiedy czuliśmy się solidarni, na tej samej ło-dzi, rozpowszechniła się pokusa: «ratuj się, kto może». Jednak, dzięki Bogu, zareagowaliśmy na nowo, z poczuciem odpowiedzialności. Naprawdę możemy i powinniśmy mówić «dzięki Bogu», bowiem wybór solidarnej odpowiedzialności nie pochodzi ze świata — pochodzi od Boga; co więcej, pochodzi od Jezusa Chrystusa, który raz na zawsze wyznaczył w naszej historii «kurs» swojego pierwotnego powołania — abyśmy byli wszyscy siostrami i braćmi, dziećmi jednego Ojca.

Rzym ma to powołanie wpisane w serce. W Rzymie wszyscy czują się braćmi; w pewnym sensie wszyscy czują się u siebie, ponieważ to miasto kryje w sobie uniwersalne otwarcie. Wynika to z jego historii, z jego kultury; wynika to głównie z Ewangelii Chrystusowej, która tutaj zapuściła głębokie korzenie, użyźniane przez krew męczenników.

Lecz również w tym przypadku uważajmy — miasta gościnnego i braterskiego nie rozpoznaje się po «fasadzie», po pięknych mowach, po wzniosłych wydarzeniach. Nie. Rozpoznaje się po codziennej wrażliwości, «powszedniej», na tych, którym jest ciężej, na rodziny, które bardziej odczuwają ciężar kryzysu, na osoby z poważnymi niepełnosprawnościami i na ich rodziny, na ludzi, którzy na co dzień muszą korzystać z transportu publicznego, żeby udać się do pracy, na tych, którzy żyją na peryferiach, na tych, których dotknęła jakaś porażka w życiu i potrzebują opieki socjalnej, i tak dalej.

Rzym jest miastem wspaniałym, które nieustannie zachwyca; jednak dla kogoś, kto w nim żyje, jest też miastem uciążliwym, niestety, nie zawsze godnym dla obywateli i dla gości, miastem, które niekiedy odrzuca. Wyrażam zatem nadzieję, że wszyscy, którzy w nim mieszkają i którzy w nim przebywają ze względu na pracę, pielgrzymkę czy turystycznie, że wszyscy będą mogli je coraz bardziej cenić za dbałość o gościnność, o godność życia, o wspólny dom, o najsłabszych i bezbronnych. Aby każdy mógł się zdumieć, odkrywając w tym mieście piękno, które określiłbym jako «spójne» i które wzbudza wdzięczność.

Bracia i siostry, dzisiaj Matka — Matka Maryja i matka Kościół — pokazuje nam Dziecię. Uśmiecha się do nas i mówi nam: «On jest drogą. Idźcie za Nim, ufajcie». Podążajmy za Nim w codziennej wędrówce. On nadaje pełnię czasowi, nadaje sens czynom i dniom. Ufajmy w chwilach radosnych i tych bolesnych — nadzieja, którą On nam daje, jest nadzieją, która nie zawodzi.