«Chłopaki, co ja wam zrobiłem?»

 «Chłopaki, co ja wam zrobiłem?»  POL-001
01 lutego 2021

Zamordowany przez mafię sycylijską, 38-letni sędzia Rosario Angelo Livatino wkrótce zostanie ogłoszony błogosławionym. 21 grudnia 2020 r. Papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do promulgowania dekretu, który uznaje jego męczeństwo «z nienawiści do wiary».

«Tak wielu z nas w licznej delegacji przybyło w piątek, aby oddać cześć ciału Rosaria Angela Livatina, a jeszcze liczniejsi przyszliśmy do kościoła w Canicattì następnego dnia na wzruszający pogrzeb. Wciąż mamy jeszcze przed oczami obraz milczącego i spokojnego tłumu, który pytał nas, pytał najwyższe władze państwowe, zastanawiając się i zmuszając nas do zastanowienia się, jak Republika mogła dopuścić do takiej hańby, przelania kolejnej niewinnej krwi (…). Wciąż dźwięczą nam w uszach gromkie i ostre słowa biskupa Agrigento, który okrucieństwo zbrodniczej mafii określił jako gorsze od nazizmu». To tylko fragment wypowiedzi ówczesnego wiceprzewodniczącego Najwyższej Rady Sądownictwa, Giovanniego Galloniego, podczas dramatycznego posiedzenia 26 września 1990 r., zwołanego dla upamiętnienia Rosaria Angela Livatina, zamordowanego rankiem 21 września. Po zabójstwie sędziowie dokonali oględzin zwłok i pomiarów. Analiza medyczno-sądowa potwierdziła dynamikę balistyczną kul, które kilkakrotnie go raniły, zadając ostatecznie śmiertelny strzał w usta.

Ostatnie słowa Livatina były niemal proroczym lamentem: «Chłopaki, co ja wam zrobiłem?». Tak jakby powiedział: co takiego powinienem zrobić, a nie zrobiłem? «Męczeństwo nigdy nie jest przegraną; męczeństwo jest najwyższym stopniem świadectwa, jakie musimy dawać». Tak jak napisał Papież Franciszek, tak Rosario Angelo Livatino żył i umarł. W ostatecznej ofierze młodego człowieka zawarte jest świadectwo niezłomnej wiary, która, naznaczona ciężkimi próbami, staje się jeszcze mocniejsza, do tego stopnia, że wydaje się obrzydliwa i nie do przyjęcia w oczach tych, którzy uważali i uważają się za panów życia i śmierci innych (w tym przypadku przedstawiciele Cosa Nostry i organizacji Stidda z Agrigento).

Jego chwalebna śmierć uczy męstwa, wskazuje wąską ścieżkę proponowaną przez Jezusa, uczy także, że męczeństwem jest sprzeciwianie się temu, kto chce zagłuszyć i banalizować przesłanie ewangeliczne, czyniąc je nic nie znaczącym kulturowo i społecznie nieważnym. Męczeństwem jest także przeciwstawianie się, z godnością i opanowaniem, temu, kto upokarza człowieka i jego los. Założyciel zgromadzenia Misjonarzy Sług Ubogich, Jakub Cusmano, nazwał to «męczeństwem na sucho», które w przypadku Livatina stanie się następnie krwawym męczeństwem, co potwierdza dokonany przez lekarza sądowego opis ciała, podziurawionego przez strzały z broni wojskowej.

Czy zleceniodawcy i wykonawcy działali, aby walczyć z umacnianiem się sprawiedliwości, przesiąkniętej Ewangelią i wiarą? Czy robili to świadomie? To właśnie miały udowodnić dwa dochodzenia diecezjalne przed Kongregacją Spraw Kanonizacyjnych.

Na konferencji 7 kwietnia 1984 r., na temat: «Rola sędziego w zmieniającym się społeczeństwie», Livatino podtrzymywał, że sędzia «nie jest nikim innym, jak urzędnikiem państwowym», któremu powierzono wyjątkowe zadanie egzekwowania prawa — jest jedynie zwykłym odzwierciedleniem prawa, który jest wezwany do egzekwowania, dostosowując się do wszelkich zmian. «Byłoby więc wysoce stosowne — kontynuuje Livatino — aby sędziowie zrezygnowali z rywalizacji wyborczej», a «jeśli wybrani uważaliby, że miejsce w Parlamencie znacznie podwyższa prestiż, znaczenie i wagę urzędu, powinni dokonać nieodwołalnego wyboru», paląc za sobą wszystkie mosty i ostatecznie rezygnując z sędziostwa.

To dlatego, że — tłumaczył — «niezawisłość sędziego wiąże się nie tylko z własnym sumieniem, nieograniczoną wolnością moralną, wiernością zasadom, zdolnością do poświęceń, fachową wiedzą, własnym doświadczeniem, jasnością i spójnością własnych decyzji, ale wiąże się też z przejrzystością jego postępowania również poza ścianami własnego gabinetu, z normalnością jego relacji i uzewnętrzniania się w życiu społecznym, z doborem przyjaciół, z jego niechęcią do inicjatyw i interesów, które choć są dozwolone, to ryzykowne, z rezygnacją z wszelkiego pożądania stanowisk i chęci łatwego zysku, zwłaszcza w sektorach, które ze względu na swój charakter i skutki, jakie za sobą pociągają, mogą być źródłem zanieczyszczenia i stwarzać niebezpieczeństwo ingerencji; niezawisłość sędziego wiąże się w końcu z jego wiarygodnością, którą udaje mu się osiągnąć w trudzie własnych decyzji i w każdym momencie swojej pracy…».

To wszystko bardzo przeszkadzało zarówno Cupoli [komisja mafii sycylijskiej] i szefom Cosa Nostry, jak i «wychodźcom» («stiddi»), którzy zebrali się, aby kontynuować wojnę w prowincjach Agrigento i Caltanissetty w latach 90. Właśnie w tym kontekście wszystko się zaczęło. Przeciwne sobie grupy znalazły punkt zbieżny — wyeliminować tego, który stał się «żyjącym upominaniem» fałszywej religii mafijnej, której wszechmogący bożek jest władcą absolutnym i której wiara jest bezbożna i ateistyczna. «Decydować to wybierać, a czasami wybierać spośród wielu rzeczy, dróg czy rozwiązań», powiedział Rosario Angelo Livatino podczas konferencji, która odbyła się w Canicattì 30 kwietnia 1986 r. «A wybierać — dodał — to jedna z najtrudniejszych rzeczy, do której człowiek został powołany (…). I właśnie w tym wybieraniu, które prowadzi do podjęcia decyzji, wierzący sędzia może odnaleźć więź z Bogiem. Więź bezpośrednią, ponieważ oddanie sprawiedliwości to samorealizacja, modlitwa, poświęcenie się Bogu, a także więź pośrednią, poprzez miłość do osoby osądzanej».

Jednoznaczne słowa, cenne świadectwo człowieka, który głosił wiarę chrześcijańską aż do przelania krwi. Oto on, Livatino. Wyróżnia się niczym olbrzym wśród mafijnych karłów, którzy nie tylko nie tolerowali w nim bezkompromisowości i wierności wobec prawa, ale nawet jego wytrwałej wiary w Ewangelię, z powodu której szydzono z niego, nazywając go «głupkiem» i «bigotem», tylko dlatego, że każdego ranka przed pójściem do biura zatrzymywał się w kościele na modlitwę, i tylko dlatego, że modlił się za dusze zamordowanych, nawet, być może, po ich przesłuchaniu i skazaniu.

21 września 1990 r. śmiertelny strzał, który zabija go w pobliżu wiaduktu Gasena, nie uśmierca jedynie człowieka, ani jedynie sędziego — zabija stuprocentowego chrześcijanina, prawdziwie chrześcijańskiego sędziego, ucieleśnienie niezachwianej wiary. Taki był Livatino. Był tym wszystkim i czymś znacznie więcej. I nadal taki pozostanie, przekazany wieczności przez swoje wieczne świadectwo sprawiedliwości i wiary zapisane krwią. Chwile wielkości ludzkiej i duchowej, promienie światła Ewangelii w ciemności okrucieństwa. Pewnych rzeczy mogą dokonać jedynie święci lub bohaterowie — Livatino był jednym i drugim.

Vincenzo Bertolone
Arcybiskup Catanzaro-Squillace, postulator procesu beatyfikacyjnego Rosaria Angela Livatina